teatr

mason udawał chwilę, że nic nie słyszał ale ona wbiła w niego wzrok i trochę głupio mu się przed facetem zrobiło, czy tam babką z kasy i westchnął. - czego chcesz? nie mamy chyba o czym gadać. - burknął. ciekawe, jak ona zamierza wbić do niego na imprę.

wywróciła oczyma. miała nadzieję, że trochę łatwiej mu z nim pójdzie i nie będzie się musiała aż tak prosić o zaproszenie. - nie musisz być taki niemiły - powiedziała z wyrzutem. - przyszłam się po prostu przywitać - dodała za chwilę, dalej mu się przyglądając.

- aha. super. cześć. - akurat dostał te bilety dlatego je wziął, zmierzył piper i jakby nigdy nic sobie poszedł. a ty rób tych nowych! xd

coś go tknęło i przyszedł sobie do teatru na kolejną słabą sztukę, czego pożałował zaraz, kiedy tylko się zaczęła. właśnie nastąpiła pierwsza przerwa i mógł sobie odetchnąć z ulgą i właściwie zastanawiał się, czy nie uciec do domu, ale z drugiej strony nigdy nie porzucił jakiegoś spektaklu czy filmu w połowie! pewnie jego nerwica natręctw nie pozwalała mu zostawić tego rozdziału niedokończonego, ot co.

lea natomiast przyszła na jakąś sztukę, która miała się dopiero zacząć, pewnie były jakieś mniejsze sale i ona właśnie szła na jakiś spektakl jednego aktora czy coś takiego, któż to wie. w każdym bądź razie stała i czekała na ten początek akurat kiedy gilbert wyszedł na przerwę. uśmiechnęła się na jego widok i podeszła. - cześć gilbert. - powiedziała stojąc za jego plecami.

nie znali się jeszcze na tyle, żeby od razu rozpoznawał jej głos, ale oczywiście słysząc swoje imię, automatycznie się odwrócił.
- o, hej lea. - uśmiechnął się szeroko na jej widok, bo zdążył ją polubić, wiadomo. - też przyszłaś na "hamlety umierają ostatnie"? przysięgam, ta sztuka jest jeszcze gorsza niż - tu podał tytuł, który omawiali ostatnio, nie chce mi się wymyślać drugiej niedorzecznej sztuki. od razu się ożywił, bo będzie mógł z kimś przedyskutować, jak okropne było aktorstwo, scenografia i niekończące się monologi głównego bohatera. to był błąd, że przyszedł tu sam, skoro nie mógł z nikim podzielić się wrażeniami. szczególnie, ze wszyscy wokół zdawali się być zachwyceni sztuką nowoczesną. w jakim świecie on się znajdował?!

pokręciła głową na jego pytanie. - niee.... moja sztuka zaraz się zaczyna, chociaż zastanawiałam się czy nie iść na tą... z twojego tonu wynika, że jednak dobrze postąpiłam. - stwierdziła marszcząc lekko brwi. chociaż nie spodziewała się, że ta na którą właśnie idzie będzie dużo lepsza. raczej nie wierzyła w to, że w st albans są w stanie coś dobrego puścić.

nie ogarnęłam, że tak szybko odpisałaś...
- myślisz, że twoja będzie lepsza? coraz bardziej zaczynam wątpić w tutejszy teatr i nie wiem, czy wybranie się na tę sztukę wystawianą przez studentów to nasz najlepszy pomysł... - zaśmiał się, zapominając, że całkiem możliwe, że już wcale nie są umówieni na tę sztukę po tym, co wydarzyło się ostatnio. ups.

- na to liczę, chociaż szczerze w to wątpię. - wzruszyła ramionami bo ona też nie wierzyła w tutejszą sztukę, no niestety... nie miała zbyt dobrych doświadczeń z nią. - sądzę, że ta sztuka może być o wiele lepsza niż nam się wydaje. - stwierdziła po chwili namysłu. - liczę na to, że studenci również mają dość tego co się dzieje z tutejszym teatrem i postanowią wystawić coś porządnego... - pokiwała głową z powagą.

- to co tutaj robisz, masochistycznie się katując? - zaśmiał się, szczególnie, że sam nie był lepszy, skoro tu przyszedł i nie uciekał przy pierwszej możliwej okazji. - może masz rację. przynajmniej mam taką nadzieję. - posłał jej swój czarujący uśmiech. rozejrzał się naokoło bez większego celu i przeniósł wzrok z powrotem na leę. - rozumiem, że nadal jesteśmy umówieni? - spytał, wsuwając ręce do kieszeni.

- ah, taką miałam ochotę. - roześmiała się. w sumie i tak nie miała co robić to co za różnica czy katuje się nudami w domu czy tutaj... co prawda mogłaby obejrzeć coś ciekawego ale kto wie na co się trafi.. no nikt. - och oczywiście, dlaczego miałoby być inaczej? - uniosła brew.

- rozumiem. - uśmiechał się cały czas. no, mina mu trochę zrzedła, kiedy zeszli na temat umawiania się na studencką sztukę, bo właściwie sam nie wiedział, w co się wkopał ostatnio z liską chytruską i jak to wyjaśnić lei albo nawet samemu sobie. oczywiście cały czas chciał spotykać się z leą na nudne sztuki albo udawane drinki. - myślałem, że chciałabyś usłyszeć jakieś wyjaśnienia co do tego, co wydarzyło się ostatnio. - odchrząknął. może lea nawet nie zwróciła uwagi na to, że przyszli razem, a wyszli osobno, skoro zajęła się harry'm.

- wyjaśnienia? gilbert... - uśmiechnęła się delikatnie do niego. - przecież nie jesteśmy dziećmi, ani małżeństwem, ani niczym takim.... - wzruszyła ramionami. - możesz się spotykać z kim tylko chcesz i nic mi do tego. - powiedziała z powagą ale lekko się uśmiechnęła. to racja, że zajęła się harrym, chociaż oczywiście zastanawiała się dlaczego ta dziewczyna się tak nagle na niego rzuciła jakby go nie widziała z milion lat.

- wiem, że nie muszę się przed tobą tłumaczyć... ale chcę. - wzruszył ramionami. nawet nie wiedział jak to ubrać w słowa. pogubił się w tym wszystkim. tu spotykał się z leą, z którą swatała go matka, tu była dziewczyna rzucała się na niego rzeczywiście po tym, jak nie widziała go z milion lat. przyszedł na imprezę z leą, wyszedł z niej w związku z lysette, ale niekoniecznie był co do tego wszystkiego przekonany.

- w takim razie powiedz mi co chcesz mi powiedzieć. - powiedziała unosząc lekko kącik ust. była gotowa go wysłuchać i ewentualnie to jakoś skomentować chociaż w sumie nie czuła takiej ogromnej potrzeby bo przecież nic go przy niej nie trzymało i mógł się spotykać z kim chce. chociaż na pewno trochę głupio się jej zrobiło kiedy zobaczyła taką scenę dziwną.

jemu też zrobiło się głupio, że musiała to oglądać, a tym bardziej, że teraz odczuł potrzebę, że powinien się przed nią tłumaczyć. ale czyż to nie jest to, co robią dżentelmeni? no cóż, dżentelmeni na pewno nie całują się dziko z przypadkowo przypałętającymi się dziewczynami na oczach dziewczyn, które zaprosili na daną imprezę. moze gilbert nie był takim dżentelmenem, jakim starał się być.
- to moja była dziewczyna. - powiedział automatycznie. właściwie powinien powiedzieć "aktualna". albo w ogóle przedstawić ją jakoś inaczej. tak jak mówiłam, sam się pogubił w tym wszystkim.

on może i odczuwał taką potrzebę, ale ona ani odrobinkę. no cóż, rózni na świecie są ludzie. nie będzie mu tego wytykać.
- była? - roześmiała się, ale serdecznie tak. - wcale nie wyglądała na byłą, gilbert.... wręcz przeciwnie. - powiedziała poważnie. chociaż ona to się raczej na takich rzeczach nie znała, bo starała się nie wchodzić w żadne związki żeby przypadkiem nie przegapić swojego księcia....

różnili się od siebie, to żadna nowość. zresztą myślał, że to ona będzie żądała wyjaśnień, bo kobiety zwykle tak mają. najwyraźniej lea nie była zwyczajną kobietą! ale to już wiedział wcześniej... 
- to... skomplikowane. - podrapał się po policzku. akurat gong wzywał widzów na powrót z przerwy, więc spojrzał szybko w stronę drzwi i zaraz z powrotem na dziewczynę. - miło było cię zobaczyć, leo. - powiedział swoim książęcym głosem i nachylił się, żeby pocałować ją w policzek, ale coś mu nie wyszło i trafił w kącik ust. przypadek? nie sądzę. ukłonił się na pożegnanie jak prawdziwy książę i wrócił na swoje miejsce, dalej katować się spektaklem.

suzie wynajęła sobie ekipę sprzątającą na cały dzień, to poszła w końcu się ukulturalnić i poszła na pierwszą lepszą sztukę. ubrała się jak najlepiej, założyła szpilki, miała super ciuchy i wyglądała zjawiskowo. po spektaklu wyszła zapalić papierosa, czekała na taksówkę.

hahahha! najpierw miała być liska, później dix, żebym w końcu zaczęła pisać elroyem, ale ostatecznie masz ferba xdddddddddddddddddddddddddddddd
bo ten już tracił nadzieje na kwiaciarnię, która była totalnie zdemolowana, więc zatrudnił się na okres próbny jako taksówkarz. podjechał więc z piskiem opon pod suzanne, prawie ją przejeżdżając. cały się stresował, pewnie był spocony, ale robił dobrą minę do złej gry, he he.

wepchnę go pod samochód, obiecuję xd suzie ledwo tam uszła z życiem, na szczęście ktoś ją odciągnął w porę! zaczęła odgrażać mu coś pod nosem, nie chciała takiego taksówkarza to po prostu nie wsiadła do jego taksy ;x

no weź! xd ferb zobaczył, ze laska coś na niego fakeruje, więc wyleciał z auta prawie się przewracając, bo akurat lód był gdzieś pod jego nogami. ten to ma pecha! - ej! gdzie chcesz jechać? dalej, wsiadaj! - bo przecież nie na darmo się tu spieszył, dwa razy przejechał na żółtym, żeby się wkurzyła i jeszcze w pierwszy dzień pracy naskarżyła na niego.

- spieprzaj, o mało co mnie nie przejechałeś! złożę na ciebie skargę w korporacji taksówkarskiej - zaczęła mu znowu wygrażać, nie zamierzała nigdzie z nim jechać. obraziła się i wezwała drugą taksówkę xd

pewnie z konkurencji. - O TY MAŁA SUCZKO! - zebrał śnieg z dachu taksy i rzucił śnieżką suzanne. szkoda, że śnieg był raczej mokry, a kulka ubita... musiało boleć. odjechał i miał w dupie jakąś głupią blondynę, pf.

miała siniaka ale pojechała do domu.