fishpool street

nie wiem kto wychowywał się w gorszych warunkach, alice czy tracy xd
- a nie powinny. - zaczęła, ale zanim zdążyła się obejrzeć, już wylądowała w śmietniku, tylko wydając z siebie krótki pisk. z ust wypadł jej lizak, który przykleił się do jej włosów razem z jakimiś zaplątanymi obleśnymi śmieciami. - co ty robisz?! - patrzyła na alice oczekując odpowiedzi.

po prostu ustalmy, że obie miały cięzko ;x
alice miała na głowie skórkę od banana, która smierdziała okropnie. ale wolała siedzieć w angielskim smietniku niż wrócić do korei xd - nic, przecież się potknęłaś - udawała głupią xd

to na pewno. przynajmniej się wyrwały!
- przecież wrzuciłaś mnie do środka! - uparła się przy swoim. rozejrzała się naokoło. - wpadło ci tu coś? czego szukamy? kluczy? - zaczęła szperać w śmierdzących śmieciach ;x

gratulacje za odwage he he.
udawała że coś szuka i szybko znalazła - mam, chodźmy - wychyliła się ostrożnie. samochodu na szczęście już nie było. wróciły więc śmierdzące do akademika i alice zaryglowała drzwi na wszelki wypadek. next!

tracy odetchnęła z ulgą i nigdy się nie dowiedziała co się wydarzyło. i musiała obciąć kosmyk włosów przez tego lizaka. mam nadzieję, że alice była z siebie zadowolona!

chodziła sobie po krawężniku i cieszyła się życiem, jak zawsze.

nie ogarniam w ogóle jakie one mają relki..
vesper sobie szła i obczajała na fejsie w telefonie jakiegoś kolesia, który jej się spodobał.

vesper ją hejtuje, wczoraj robiłam listę, ale dzisiaj też musiałam to sprawdzić, bo mi wyleciało z głowy xd i pewnie vesper na nią wpadła, skoro była tak zapatrzona w telefon. cherry się przewróciła, bo akurat robiła jakieś akrobacje na jednej nodze. spojrzała na nią z krawężnika i czekała na jakieś przepraszam, czy coś.

tak myślałam bo vesper z cherry na pewno by się nie przyjaźniła xd nawet się nie przejęła, że kogoś potrąciła. tym bardziej gdy zobaczyła, że tą osobą była właśnie ona. - uważaj jak łazisz ofermo - prychnęła zła bo o mało co przez nią nie upuściła telefonu.

prychnęła tylko poirytowana i poszła sobie dalej po krawężniku na koniec świata i jeszcze dalej.

była na jakiś zakupach w londynie i właśnie wracała z siatami do domu, a może nawet była na zakupach z elką.....

pewnie, że była z elką! bo święta przyszły i się pogodziła z rodziną, tak zarządzam. elka czuła się sto razy lepiej, miała siłę do życia w końcu. podśpiewywała pod nosem. - miaaa, a może weźmy taksę, co? - zaproponowała.

- po co? zaraz będziesz w domu. a w święta zeżarłaś tyle, że trochę ruchu ci nie zaszkodzi leniuchu. - wywróciła oczami i zaśmiała się. - nie narzekaj tylko maszeruj. - zarządziła. ona wolała spacerować niż jeździć taksówką, szczególnie, że po świętach czuła się ociężała trochę.

eleanor, chciałam napisać kendall xddd, była chudzielcem i nie aż tak bardzo opychała się w te święta. owszem, rodzice wepchali jej kilka kopców jedzenia na talerzu, a ta dzielnie musiała się bronić stwierdzeniem, że przecież jest już okej i nie potrzebuje nadmiaru kilogramów. zaśmiała się i dźgnęła ją w żebro. - to ty chyba zeżarłaś więcej ode mnie! a najwięcej zjadła gigi. ona to ma dopiero spust... - wywróciła oczami. - ja przynajmniej o siebie dbam! - wystawiła język jak małe dziecko.

też bym ogarnęła xd a mia pewnie im kibicowała jak dokładali jej jedzenia. w końcu wtedy miałaby szansę zostać najszczuplejszą z sióstr. nie pogardziłaby. ;d pewnie to jej bronienie nie za bardzo się opłacało bo rodzice i tak robili swoje i tak. w końcu się o nią martwili i wierzyli, że elka potrzebuje dużo siły, a dużo siły równa się dużo jedzenia. - wcale nie jadłam więcej od ciebie. - wywróciła oczami. chociaż możliwe, że tak właśnie było.... zaśmiała się na wspomnienie o gigi. - nie mówię, że nie dbasz, ale ruch ci nie zaszkodzi. - szturchnęła ją lekko.

powinna mieć na drugie kendall... pewnie, że mia by chciała zostać najładniejszą i najchudszą z sióstr i nie mieć wielkiego tyłka jak jej starsza siostra, ale to eleanor tutaj wygrywała. sama uważała się za ładniutką, nawet jak nie miała włosów. nie ma co, miała wysokie mniemanie o sobie. westchnęła i poprawiła torebkę na ramieniu. - ruch to zdrowie, każdy ci to powie. niech ci będzie, pójdziemy do domu na piechotę. rodzice przynajmniej będą zadowoleni. ej, właśnie, może zaczniemy razem biegać, co? - zaproponowała.

oj zdecydowanie miała xd nawet mia się tak nie wychwalała jak elka! i niestety nie będzie najładniejszą z sióstr carden... jakoś będzie musiała to przeżyć, ale przynajmniej na drugim miejscu będzie xd roześmiała się głośno na jej propozycję. - aż tak nie zwariowałam elka..... ruch ruchem, ale bieganie to już za dużo. - powiedziała rozbawiona, bo ona chętnie chodziła, ale niechętnie biegała.

to w końcu eleanor, ona mogła sobie mieć wysokie mniemanie o sobie. z tego co pamiętam, miała wpisane w karcie, że chodziła po wybiegach, to jak myślisz, co o sobie myślała xd - to w takim razie musisz uprawiać dużo więcej seksu. seks jest też pewnego rodzaju ruchem, a jaki jest przyjemny... powiedz, masz kogoś takiego do seksu, czy nie? - zawachlowała śmiesznie brwiami.

- o co ty mnie pytasz. - zaczęła się śmiać i pokręciła głową. - oj elka elka.... - westchnęła. może westchnęła dlatego, ze było jej smutno, ze nie ma takiego faceta od seksu i nie może przyjemnie spalać kalorii! a po świętach na pewno by się jej przydało. - lepiej mów jak z johnem. - uniosła kącik ust, nie wiem czy się z johnem kłócą czy nie, więc mia też nic nie wie. xd

- no co, dostałaś ode mnie wibrator, to powinnaś się cieszyć czy coś takiego - puściła jej oczko. - ale że co z johnem? z johnem wszystko w porządku. przyjechał do nas jego ojciec, spędziliśmy ze sobą kilka miłych chwil. nie żebym nadal pozostawała w świadomości, że mnie podrywa... - machnęła ręką. - czasem odnoszę takie wrażenie, powiem ci w sekrecie. - wymruczała jej to na ucho.

- głupol. - zaśmiała się i pokręciła głową. chociaż może rzeczywiście powinna się cieszyć z takiego prezentu skoro nie zapowiadało się na to, że znajdzie sobie jakiegoś faceta. z resztą nawet nie szukała.... - john cię podrywa? - zmarszczyła brwi bo trochę się pogubiła już w tym wszystkim. - co w tym złego? - zapytała mrużąc oczy lekko. chyba wolno kojarzyła.

- jego ojciec mnie ciągle podrywa! ciągle... dosłownie. john tego nie widzi, bo przecież wiadomo, ojciec robi to bardzo dyskretnie, ale ja to zauważyłam. widać, że brakuje mu konkretnej kobiety w życiu. nie mamy jakiejś niespokrewnionej z nami ciotki, kuzynki czy sąsiadki, co? - wywróciła oczami. miała z lekka dość tatusia i jego żarcików na temat jej wyglądu.

- aaaaaaaaa............- mruknęła zamyślona. musiała to ogarnąć trochę też. zastanowić sie nad tym wszystkim xd - ktoś by się pewnie znalazł... musiałabyś się mamy zapytać, ona ma mnóstwo koleżanek! - zaproponowała jej. w końcu mama na pewno była skarbnicą wiedzy i ploteczek na ten temat....

- mama! tak, mama jest bardzo dobrą osobą jeżeli chodzi o takie sprawy. ja będę się trzymać johna, bo nawet nie chciałabym być w jego skórze, gdyby tylko wiedział, że pan singleton dowala się do jego ukochanej dziewczyny. - westchnęła. pogadały jeszcze i poszły, dawaj next, zacznij.

panienka malin szła tutaj zupełnie sama. nie miała żadnego ochroniarza, bo jak ostatnio twierdziła, bardzo dobrze jej szło w życiu i wszyscy ją lubili. skandal z bjornem nadal gdzieś tam ją nękał, ale starała się o tym zapomnieć. przez ostatnie miesiące pracowała ostro na swoją słodziutką twarzyczkę. a czy miała kontakt z bjornem? zapewne. to szła z imprezy, kołysząc lekko biodrami a dookoła słychać było stukot jej obcasów.