stacja kolejowa

po prostu jeszcze nie uświadomiła sobie, że nawet jeśli zaplanowała swoje życie dwadzieścia lat w przód, to los może mieć w nosie jej plany.
- całowałam się z kimś kto nie jest moim chłopakiem, jak mogłoby to nie być głupie? jestem najgorszą osobą na świecie. - dramatyzowała. czuła się winna wobec adama, to oczywiste. tym bardziej, że tak bardzo podobało jej się całowanie z marty'm. niestety wizyta adama tylko bardziej upewniła ją w przekonaniu, że podczas ich pocałunków już dawno nie czuła fajerwerków. - obie opcje są złe! jeśli mu powiem to nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego. jeśli mu nie powiem, to całe życie będzie mnie to dręczyć. - tak czy inaczej będzie nieszczęśliwa.

bedzie miala niespodzianke, kiedy zycie zmieni jej plany.
- nie jestes najgorsza osoba na swiecie - zapewnil ja, przytulajac ja do siebie. - skad wiesz. to byl tylko pocalunek, tak? - zapytal, jednoczesnie probujac sie dowiedziec czy byla bardziej niegrzeczna i czy czegos przed nim nie ukrywa. - w takim razie co masz zamiar zrobic? - rozlozyl rece. skoro nie chciala o tym rozmawiac z adamem, a ukrywanie tego by ja dreczylo do konca zycia to juz nie mial pomyslow na to jak jej pomoc.

nie będzie zadowolona, nie lubiła niespodzianek.
- dzięki - wtuliła się w niego. - a jeśli powiem, że to eks mojej siostry, którą namówiłam, żeby się z nim rozstała, bo uznałam go za totalnego przygłupa? wtedy będę najgorszą osobą na świecie? - spytała mrucząc w jego klatę i licząc na to, że archie nie dosłyszy wszystkich informacji, które ona musiała po prostu wyrzucić z siebie. - tak, ale on chyba myśli, że będzie z tego coś więcej. wczoraj przyszedł do mnie i chciał mi dać psa!!! uwierzysz?! w dodatku był u mnie adam i go zobaczył. jak dobrze, że się nie wydało. - wzdychała. - no właśnie nie wiem! i miałam nadzieję, że ty mi powiesz?! - spojrzała na niego wyczekująco, bo jak do tej pory jego pomysły były niesatysfakcjonujące, w ogóle się nie starał.

troche go zatkalo gdy wyznala, ze calowala sie z chlopakiem swojej siostry. szczegolnie gdy uslyszal czesc, w ktorej powiedziala, ze przyczynila sie do ich rozstania. - ostro - powiedzial bardziej do siebie niz do niej. - nadal nie jestes najgorsza osoba na swiecie. kazdy popelnia bledy - zapewnil ja i zaczal ja glaskac po plecach. - psa? chyba go nie wzielas co? - spojrzal na nia. pies to byl wielki obowiazek! jak by jezdzili na spontaniczne wycieczki z psem? zawsze mogli go zabrac ze soba, ale co gdyby sie okazalo, ze ma chorobe lokomocyjna i nie moze latac samolotem. same problemy. - zasze mozesz wyjechac i zmienic tozsamosc - zazartowal.

pozdrawiam brata siostry peggy xd byłoby kiepsko w tej rodzinie gdyby wszystkie siostry się z nim całowały.
- ja nigdy nie popełniam błędów! - poprawiła go ostrzejszym tonem. to był jeden z głównych powodów, dla których była tak bardzo na siebie zła. nie była najgorszym człowiekiem na świecie, bo całowała się za plecami swojego chłopaka z kimś innym. była najgorszym człowiekiem na świecie, bo nie była małą perfekcyjną ułożoną peggy jakie wrażenie chciała sprawiać. - oczywiście, że nie. co ja bym z nim zrobiła? co on sobie myślał? włazić mi tak w życie i przynosić psa. - wywróciła oczami, przypominając sobie ten niedorzeczny pomysł. peggy w dodatku miała dwa koty, więc tym bardziej nie mogła przygarniać psa. archie zażartował, ale ona zamyśliła się nad tym na poważnie. - właściwie... może mogłabym zacząć nowe życie w la. - zaczęła się zastanawiać na głos. skoro i tak połowa jej bliskich tam chciała wyjechać / wyjechała to nie brzmiało to tak źle. - ale to nie pasuje do mojego planu pięcioletniego! - jęknęła zaraz. miała całe życie rozplanowane, a jeden dwa trzy głupie pocałunki z marty'm wywołały wątpliwości we wszystko w co wierzyła do tej pory.

jeszcze brat mogl sie calowac. ten kuzyno brat oczywiscie bo ten prawdziwy jest za mlody na takie rzeczy.
- kazdy popelnia bledy - powiedzial spokojnie. nawet ulozona peggy nie byla taka swieta jakby chciala. no ale coz, zyje sie dalej. ulzylo mu, ze nie zaakceptowala psa w prezencie. - po co ci te wszystkie plany - westchnal. nie rozumial jak ona mogla sie tym tak przejmowac. beztroskie zycie bylo o wiele lepsze. on nawet nie umial na niby sobie zaplanowac pieciu lat gdy go o to pytali w szkole. nie chce mi sie juz nim grac, wiec wzial peggy na pedicure zeby mogla sie choc troche rozluznic i przemyslec co dalej.

babcia ofelia zachorowała więc sabrina pilnie musiała wrócić do rzymu opiekować sie dobrodziejką! wyfrunęła z londynu i może kiedyś wróci?

chloe poznała na imprezie w londynie modnego dj'a, którego zabajerowała. zaproponował jej, żeby pojechała z nim w wakacyjną trasę koncertową po usa, co też uczyniła.

siedziała tutaj i zastanawiała się czy jak skoczy pod pociąg to się szybko zabije czy nie. a tak na serio. siedziała tu z torbą z ciuchami i zastanawiała się czy nie wyjechać na kilka dni z albans, bo ostatnio spierdoliła wszystko co się dało i brat ją nienawidził a rodzice byli mocno rozczarowani. chcieli ją wysłać albo do tokio albo do las vegas, do dziadków! więc płakala sobie po cichu i paliła papierosa.

jakie mysli ;x dobrze, ze na serio tego nie rozkminiala!
flynn spedzil kilka dni w bristolu w odwiedzinach u rodzicow bo jego tatko mial dzis urodziny. milo z jego strony, ze nie zostal dluzej i wrocil akurat dzisiaj. no ale trudno! on przynajmniej swojego ojca odwiedzil, nie to co ben xd pewnie w weekend byla jakas imprezka, ktorej nie chcial ominac. wysiadl z pociagu i zaczal isc przed siebie. przystanal jednak obok quinn bo o dziwo byl dzisiaj w miare ogarniety i ja rozpoznal. pewnie wytrzezwial w pociagu. - hejka! - powiedzial wesolo.

nie chciała się zabijać z tego powodu, na szczęście.
ben się dobrze bawił z ashley i nie zamierzał świętować z własnym ojcem jak widać! quinn widząc, że do niej podchodzi flynn bo rozpoznała go z daleka, pospiesznie wytarła łzy z policzków i kopnęła torbę gdzieś pod swoje nogi, żeby nie widział i niczego nie zauważył - cześć - mruknęła cicho, zaciągając się zaraz papierosem.

ah ten ben! flynn nawet sie nie zorientowal, ze quinn plakala. nie musiala sie nawet starac dobrze tego ukryc po pewnie zauwazylby to dopiero gdyby sie pozadnie rozryczala. nie wiedzialby co ma wtedy zrobic. - wybierasz sie gdzies? - zapytal i usiadl sie obok niej.

odchrząknęła niezręcznie kiedy usiadł obok niej - hmm? co, nie. nie wiem w sumie, zobaczę jeszcze. muszę pomyśleć - nawet na niego nie patrzyła, bo pewnie miała rozmazany makijaż. na dodatek dostała wiadomość od mamy, że ma natychmiast wracać do domu martiego, bo inaczej naprawdę wyląduje w las vegas albo w tokio a wtedy tego pożałuje do końca życia - skąd wracasz? - zapytała odpisując eleanor na smsa.

- nie wiesz? - zdzwil sie troche. on zawsze wiedzial czy gdzies jedzie czy nie skoro juz dotarl na stacje kolejowa. troche bez sensu bylo tak siedziec nie czekajac na pociag. - troche pozno na wakacje - zazartowal sobie. niedlugo zaczynala sie szkola, a jej dopiero teraz zachcialo sie wyjezdzac. - z bristolu. bylem u rodzicow - wyjal z kieszeni kartonik soku pomarancowego i wbil w niego slomke. - chcesz lyka? - podsunal jej sok pod nos.

- nie, nie wiem flynn - powiedziała krótko i dobitnie - zamierzałam spędzić tu całą noc nad zastanawianiem się czy wolę pojechać do londynu, tokio a może las vegas - mruknęła niezadowolona - ale moja matka najwyraźniej nie pozwoli mi na nic - wzruszyła ramionami - hmm, nie, dzięki - pokiwała głową przecząco. nie miała ochoty na sok.

- nie mozesz sie nad tym zastanawiac w domu? - wzruszyl ramionami i pociagnal lyka soku przez slomke. w domu na pewno byloby jej wygodniej. - tez bym sobie pojechal na wakacje do tokyo - rozmazyl sie bo nadal nie skumal, ze quinn rozwazala ucieczke z st albans zamiast kilku dniowych wakacji.

- ja nie mam domu - powiedziała bezmyślnie. marty teraz traktował ją jak powietrze, matka z ojcem siedzieli nad nią non stop w mieszkaniu martiego i jej pilnowali, więc czuła się wszędzie niepotrzebna. a na dodatek czuła się teraz wrogiem własnej rodziny. a wszystko dlatego, że urządziła jedną imprezę za dużo - wiesz co, muszę już jednak iść - wyciągnęła tą torbę i zaczęła w niej grzebać, bo czegoś z niej potrzebowała - to nie byłyby wakacje w las vegas ani w tokio - skomentowała tylko.

- jak to nie masz domu? - zapytal zdziwiony. nie wiedzial o problemach quinn i myslal, ze fajnie jej sie zyje z bratem. on bardzo lubil martyego i z checia sam by pewnie z nim zamieszkal gdyby mial taka okazje. - gdzie idziesz? - przejal sie nawet troche skoro przed chwila powiedziala mu, ze nie ma domu, a teraz chciala gdzies lazic po nocy! - przeprowadzasz sie? - spojrzal na jej torbe.

zadawał za dużo pytań, a zaczynała ją boleć głowa - nie mam, po prostu nie mam, nie muszę ci tego tłumaczyć flynn - powiedziała wprost i dobitnie - nigdzie, pod most pójdę, pasuje ci taka odpowiedź? - zapytała niegrzecznie - nie przeprowadzam się. chcę stąd uciec - zamknęła torbę, kiedy znalazła w niej to co chciała - muszę iść - niech ją lepiej zatrzyma bo faktycznie trafi pod pociąg!

- nie pasuje, nie mozesz isc pod most - troche sie zdziwil, ze mowila do niego w taki sposob! moze i za dobrze jej nie znal bo nie spoufalal sie z siostra martyego tak jak anderson, ale przewaznie byla milsza. szybko wstal gdy ruszyla przed siebie i zlapal ja za ramie. - nie moge ci pozwolic odesc jesli grozilas, ze bedziesz spac pod mostem - odwrocil ja by na niego spojrzala i dopiero teraz dostrzegl, ze plakala. - jesli nie masz gdzie isc to mozesz sie zatrzymac u mnie - zaproponowal.

- nie potrzebuję twojej litości flynn - mruknęła ale zaraz się do niego przytuliła, bo czuła się koszmarnie z tym wszystkim co zrobiła. nikt w rodzinie jej teraz nie lubił! - dziękuję ci flynn i przepraszam - mruknęła rycząc już teraz w jego koszulkę - zrobiłam coś koszmarnego! przeze mnie okradli mieszkanie mojego brata i teraz wszyscy mnie nienawidzą! rozumiesz! ojciec chce mnie wysłać do tokio do dziadka, a mama do las vegas do swoich rodziców! bo marty mnie nie dopilnowaaaaał - łkała dalej - marty mnie nienawidzi!!! - złapała go za kurtkę.

mial teraz mieszane uczucia i nie wiedzial czy quinn go nie lubi czy potrzebuje wsparcia. nie umial za bardzo sie obchodzic z rozemocjonowanymi dziewczynami. w glowie mu byly tylko glupawki i trzymal sie z ludzmi, ktorzy nie mieli takich dramek w zyciu. - nie ma sprawy - objal ja i pogladzil po plecach. - marty cie nie nienawidzi. nikt cie nie nienawidzi - zapewnil ja. - rozmawialas z nim o tym co sie stalo? - dalej ja gladzil po plecach bo nie za bardzo wiedzial co innego moze zrobic.

- a właśnie mnie nienawidzi! nawet nie wiesz jak na mnie patrzy, to wszystko moja wina flynn! moja! rodzice są mną rozczarowani i tym, że marty nie potrafił mnie przypilnować a ja jeszcze na dodatek byłam pijana i pod wpływem narkotyków. jezu co za przypał, sorry, nie powinnam ci tego w ogóle mówić, jesteś kumplem mojego brata, co ja w ogóle odwalam - odkleiła się od niego - mogę naprawdę u ciebie spać? - zapytała taka zaryczana.

- przejdzie mu - dalej ja zapewnial. nie wierzyl zeby jego wyluzowany kumpel marty na serio niecierpil swojej siostry na tyle by pozwolic jej spac pod mostem. nie chcial sie za bardzo wtracac w ich problemy wiec wysluchal co miala do powiedzenia. - naprawde - potwierdzil. - mozesz zostac jak dlugo potrzebujesz - dodal. nie sadzil by jej brat sie o to na niego obrazil.

quinn była drama queen xdd więc pewnie to wyolbrzymiała xd poszli do niego do domu i tam nocowała, a rano zwiała bo mama ją już ścigała.