the crown

nie mówiła do niego w ogóle po imieniu, tylko zawsze pieszczotliwie misiaczku, kurczaczku. dziwne, że w takim układzie w ogóle pamiętała jego imię! nawet przy ołtarzu prawie jej się wymsknęło 'robaczku'.
- nigdy nie miałeś nic wspólnego z tym miastem! całe życie spędziłeś w nowym jorku! - wytykała mu, bo oczywiście znała całą jego biografię życiową. chociaż nie ogarnęła, że jego st. albans to to samo st. albans thomasa, aż tak nie udało jej się połączyć wątków. poza tym mogło być kilka miast o tej samej nazwie, no i przede wszystkim william mógł cały czas być w nowym jorku. - to ty nie dałeś nam szansy! - jej zdaniem wszystko było z jego winy, ona chciała zakładać z nim rodzinę, żyć długo i szczęśliwie, wspólnie się zestarzeć. ona miała żal do niego, że się nie udało! - jestem tutaj i musisz się pogodzić z tym, że czasem na siebie wpadniemy. na przykład uwielbiam kurczaka z tej restauracji. - powinni wypisać swoje miejscówki i rozdzielić się miastem, tak, żeby nigdy na siebie nie wpadać.

o matko kochana, william to musiał dzielnie znosić. właśnie, oni mieli ślub kościelny? jezu to idealnie, tym bardziej mogli nie dostać rozwodu.
- to prawda, nie miałem ale po rozwodzie z tobą nie chciałem mieć niczego wspólnego ani z nowym jorkiem ani z naszym mieszkaniem ani naszym życiem! - wytknął jej to, widząc jak im się wszyscy przyglądają. zrobiła się większa afera, niż ta, która była wcześniej - ja nam nie dałem szansy? a kto zaczął świrować jakieś dziwne akcje, że niby cię zdradzam, jak zacząłem chodzić na rauty? kto mi przeglądał telefon i dzwonił do mnie, kiedy wrócę do domu? - zaczął wymieniać jej grzechy - nigdy nie dawałem ci powodu do tego, że cię krzywdzę w jakikolwiek sposób! - zauważył - świetnie. ja raczej chodzę na rauty, albo siedzę w szpitalu więc tam mnie znajdziesz - westchnął.

mary na pewno chciała ślub kościelny, pochodziła z dobrej rodziny xd
- nie musisz mi tego znowu przypominać, przecież wiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, wyraziłeś się jasno kiedy zażądałeś rozwodu! - głos jej się zachwiał i oczęta zaszkliły, bo tak jak wspomniałam wszystkie koszmary do niej powracały. - robiłam to z miłości! chciałam spędzać z tobą jak najwięcej czasu, wszystko robić razem, w końcu na tym polega małżeństwo! - nadal nie widziała w swoim zachowaniu nic złego. myślała, że otacza go miłością, a tak naprawdę go tłamsiła. - poza tym wychodziłeś wtedy kiedy miałam owulację i mieliśmy bardzo małe okienko, żeby starać się o dziecko! - dodała zbyt głośno. jeśli ktokolwiek w restauracji jeszcze udawał, że wcale nie interesuje się tą scenką, to teraz na pewno się już zainteresował. william popełnił błąd i zdradził jej gdzie go znaleźć xd chociaż póki co wcale nie chciała go szukać i spotykać, więc będzie unikać szpitala, no a na rauty nie chodziła, chyba że będzie miała prawo podejrzewać, że spotka tam thomasa.

no to poważna sprawa w takim razie była między nimi skoro w kościele brali ślub... może jakiś ksiądz nie dał im pozwolenia i oni o tym nie wiedzą xd
- zażądałem rozwodu bo zrobiła się z ciebie jakaś opętana na moim punkcie dziewczyna! chciałem mieć trochę prywatności, a nie spędzać z tobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. nie mogłem być z tobą w każdej chwili, mary do cholery, ty nawet chciałaś, żebym chodził z tobą do łazienki - wywrócił oczami - chciałaś mieć dziecko, na które ja jeszcze wtedy nie byłem gotowy. nie rozumiałaś tego wcale i nie chciałaś rozumieć - pokręcił rozczarowany głową - nie wiem, może by było inaczej między nami, gdybyśmy faktycznie rozmawiali normalnie. a nie darli się na siebie jak teraz - mruknął - mam nadzieję, że się już odkochałaś - liczył na to xd

- przestań! - poryczała się i uciekła, bo nie mogła tego słuchać. dzieki spotkaniu z williamem będzie jeszcze bardziej świrować. ups!

najlepsze spotkanie pod słońcem. william uciekł do domu.

siedziała tu na piwie i smskowała z jakimś kolegą ze studiów. nie miała niczego innego do roboty najwyraźniej.

na pewno na to piwo umówiła się z nico, który przybiegł nieco spóźniony bo popołudniowa drzemka się mu przedłużyła - mam nadzieję, że zamówiłaś i dla mnie - wskazał na jej kufel z piwem i usiadł na przeciwko niej! trochę się zziajał!

- spóźniłeś się. oczywiście, że zamówiłam ale już zdążyłam je dawno wypić - powiedziała nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. musiała dokończyć smsa, bo akurat przyszedł w jego połowie - więc, co cię zatrzymało, żeby spóźnić się na piwo ze swoją ulubioną eks dziewczyną? - odłożyła telefon na bok po wysłaniu wiadomości i spojrzała mu głęboko w oczy - czyżby jakaś dziewczyna cię tak wymęczyła? jesteś mega zziajany - zażartowała z niego.

uradował się kiedy powiedziała, że zamówiła ale zaraz zasmucił kiedy okazało się, ze miała taki spust i już wypiła - czyli muszę zamówić? - dopytał się bo kto wie może już kolejne ogarnęła - właściwie to - próbował ubrać to w ładne słowa - położyłem się na chwile i odpłynąłem, byłem zmęczony - ciekawe tylko czym xd no ale fakt, sen go pokonał najwyraźniej - biegłem tutaj, dlatego jestem zziajany - wyjaśnił - wiem, że nie lubisz spóźnialskich - pewnie nie raz go opierdzielała za to bo nico notorycznie się spóźniał.

- no na to wygląda. zmarnowałeś swoją szansę kochaniutki - poklepała go po policzku rozbawiona i napiła się piwka. poprosiła kelnerkę o to, żeby przyniosła też im frytki, bo po tych piwach zaczęła głodnieć - odpłynąłeś bo byłeś zmęczony, no proszę proszę, a czym żeś był taki zmęczony, że spóźniłeś się, czekaj - spojrzała na zegarek - prawie że godzinę nico - mruknęła i pokiwała niezadowolona głową - już miałam sobie iść... - dodała szybko - co tam u ciebie? - zagaiła kiedy już zgarnął opierdol.

- nie pierwszy i nie ostatni raz, dobrze o tym wiesz - zaśmiał się. nico był mistrzem marnowania szans. zaraz jednak dostał piwko i wszystkie troski odpłynęły. taki prosty typ! - życiem - rozłożył bezradnie rece tłumacząc się - życie mnie tak zmęczyło - pokiwał głową. nie miał lepszej wymówki. nie ratował świata i był zmęczony czy coś, sorki! - na szczęście nie poszłaś i tu jesteśmy - potwierdził fakty - nic nowego, rodzice dalej nie rozmawiają ze sobą - więc w zasadzie tak, u niego nic nowego xd

popukała się w czoło na jego odpowiedź - wiecznie zmęczony życiem nico i ta twoja jedyna wymówka. biedaczku, a może jak ty jesteś taki życiem zmęczony to powinieneś już kłaść się do grobu, co? - rozłożyła bezradnie ręce - a to faktycznie nic nowego. moi za to już zacierają ręce na wesele rodziców faye, od tygodnia o niczym innym nie nawijają. a właśnie, jak tam sprawa z faye? - zapytała skoro już tak się stało i nawinęło jej na myśl xd

zaśmiał się - wiesz jak jest ja po prostu lubie odpoczywać - co było zgodne z prawdą. nie miał dużo roboty i wszyscy wszystko za niego w domu robili więc przywyknął do odpoczynku. łatwo się do tego przywyka. dlatego był taki leniwy. chociaż ostatnio pomagał faye w kuchni - do wesela chyba jeszcze troche czasu co? - przynajmniej jemu się tak wydawało. planowanie wesela nie wydawało się łatwe! - w porządku, zaprosiła mnie na jakąś rodzinną imprezę - pewnie to bedzie jakiś pogrzeb dalekiego kuzyna! w każdym bądź razie impreza rodzinna brzmiała jak poważne zobowiązanie!

- mhm, jej mama ma urodziny i organizuje imprezę. to będzie taki wstęp do wesela. swoją drogą, na które również się wybieram, bo mnie oczywiście zaprosili, więc się zapewne spotkamy - zmierzwiła mu włosy - wesele jest zaaa dwa tygodnie. jakoś tak - napiła sie piwka i spojrzała na tyłek kelnera. nawet się z tym za bardzo nie kryła. jak się już napatrzyła, wróciła wzrokiem do nico - ale coś więcej czy nic więcej mi nie powiesz? - uniosła brew - bo faye jest bardziej wylewna - oparła się wygodniej o oparcie.

- urodziny jej mamy? - zająknął się ze zdenerwowania - myślisz, że powinien jakiś prezent kupić? - nie był na to przygotowany, nie znał jej mamy! - musisz mi pomóc wybrać jakieś ciuchy - chwycił ją za rękę i spojrzał błagalnym wręcz wzrokiem - już za dwa tygodnie? - szybko zorganizowali się - myślisz, że faye mnie zaprosi? - nie zaprosiła go jednoznacznie na razie xd - wylewna? - zapomniał już o jej pytaniu - mówiła coś o mnie? - dopytywał.

- owszem, urodziny jej mamy, ma na imię nina ale to chyba już wiesz, czy nie wiesz? prawniczka - powiedziała mu na szybko, a potem wyjaśniła kim konkretniej jest nina i że nie jest taką sztywniarą na jaką mogła brzmieć ze względu na wykonywany zawód - widzisz, macie coś wspólnego z jej mamą, ty przyszły prawnik, ona prawniczka, macie o czym gadać - machnęła ręką i odebrała fryteczki od kelnera - pomogę ci ze wszystkim obiecuję! - poklepała go po łapce - owszem, planuje cię zaprosić bo pytała mnie o to czy jej wypada - zaśmiała się. - ona jest taka śmieszna i nadal nie wie, że byliśmy razem bo jej nie powiedziałam - napiła się piwa - a wracając do pytania. bardzo cię chwali, że tak o nią dbasz, że jej wysyłasz smsy na dzień dobry i dobranoc i sprawdzasz na wideo czatach czy sobie krzywdy nie zrobiła. ona cię totaaaalnie lubi. tylko nadal nie wie czy też ją lubisz i się strasznie boi o to cię zapytać - zajadała się dalej frytkami - pytanie w sumie brzmi co was łączy albo czy byś czegoś od niej chciał - dźgnęła go w mostek.

chłonął każde jej słowo jak mantrę xd - o nieeee, jesli jest prawniczką to znaczy że mój numer z popisywaniem się prawniczymi zwrotami jest spalony - bo nina na pewno wiedziała więcej od niego, szczególnie że on był nieukiem i leserem - czyli zaprosi mnie na wesele? - uśmiechnął sie - musimy pójść kupić jakiś garnitur - jego matka nie była w stanie mu pomóc więc zoe będzie mu matkować xd - wygadała ci wszystko? teraz jestem w twoich oczach miękką kluchą - zaśmiał się nerwowo. on nie był taki wylewny i raczej nikomu nie rozpowiadał o tym co czuje/nie czuje do faye - lubie ją - przyznał, bo tak było - ale nie wiem czego od niej chce - jeszcze się biedak nie zdecydował więc tylko wzruszył ramionami - poza tym nawet nie wiem czy pasujemy do siebie - ona grzeczna i ułożona, on totalna patologia xd

- tak, mama jest prawniczką, ojciec skończył kartografię ale jak sam wiesz ma sieć kawiarni - przedstawiła mu całą sytuację bardziej ogólnie. roześmiała się na jego słowa - nie musisz się jej bać, to naprawdę spoko babka. strasznie zakochana jest w córeczce, ja się wcale nie dziwię, że ona też tak o nią dba - pewnie zoe już zdążyła poznać ninę i z nią trochę pogadać - kupimy kupimy nico - zapewniła go - nie jesteś wcale miękką kluchą. ja uważam, że to akurat wychodzi ci na dobre, wiesz? widzę, że ona sprawia, że tutaj coś się dzieje. o tu, w środku. robi z ciebie dobrego człowieka i to jest fajne - uśmiechnęła się do niego szeroko - jeszcze nie wiesz czego od niej chcesz? ale jak to nie wiesz! no halo! ależ z was totalne matołki emocjonalne. wiem, że ze mną było łatwiej, ale tutaj to staary. widzę jak na siebie patrzycie... - poklepała go po głowie rozbawiona - jakie ty możesz mieć wątpliwości, no naprawdę, weź! pasujecie do siebie głupku i nie powiesz mi, że chociaż trochę ci nie zależy żeby to tylko z tobą chodziła za rączkę i ci gotowała - pokazała mu na palcach ile to jest troszkę.

- mhm - przysłuchiwał się jej opierając podbródek na dłoni. nawet mądrze tak wyglądał jak na siebie xd nico był z rozbitej rodziny teraz to chociaż dobrze mu się sluchało, że rodzice faye o nią dbają tak bardzo i że są w sobie znowu zakochani. w domu maddie pewnie paliła pozostałości rzeczy blejsa xd - może troche - zawstydził się z lekka kiedy zoe stwierdziła że faye zmienia go na lepsze. nie myślał o tym w takim kontekście, ale może faktycznie tak było? na pewno mniej jarał xd - moją ostatnią dziewczyną byłaś ty i wiesz jak to sie skończyło - zaśmiał się. skończyło się tak że nie byli razem jednak xd - dlatego nie wiem no - wzruszył ramionami. był troche mniej entuzjastyczny niż zoe. pewnie bał się, taka prawda.

ciekawostką jest to, że nina również pochodziła z rozbitej rodziny a jej ojczym jest jakimś filmowcem xd na dodatek urodziła się w johannesburgu i wpisałam jej jakieś mega głupoty w karcie. nina powtórzyła najwyraźniej schemat po matce, która rozwiodła się również i postanowiła wyjść za mąż ponownie. cudownie. - może trochę - rozbawiła ją jego odpowiedź - mówię ci, że jesteście jak te dwa matołki emocjonalne, co chodzą obok siebie ale chcą być razem - złapała go za obie dłonie - posłuchaj mnie nico i teraz będę mówiła bardzo poważnie - zaczęła powoli - jak my byliśmy razem, byliśmy gówniarzami, niedojrzałymi emocjonalnie, którzy robili to dla zabawy. to zupełnie inna sprawa. przestań się w końcu bać, że jak wejdziesz w kolejny związek to to się rozpadnie od razu. nie trać szansy tylko dlatego, że dziewczyna jest twoim przeciwieństwem ale mimo wszystko was do siebie ciągnie. lepiej ustalcie to między sobą przed imprezą, bo faye musi cię jakoś przedstawiac, nie? - zauważyła nie puszczając jego dłoni - ona chce z tobą być - stwierdziła ale to tylko były jej przeczucia.

hahhhahaa, nie pamiętam jej karty. może specjalnie sobie przeczytam ;x
- teraz czuje presje, że muszę zdecydować przed imprezą! - wstał zbulwersowany i zdenerwowany tym faktem. zoe zasiała w nim to ziarno niepewności. wypił piwo na raz praktycznie i uciekł do domu rozkminiać nad tym! next!

- i bardzo dobrze joyce! bardzo dobrze! - zawołała za nim i jak została sama, uwiodła kelnera xd

zieloni umowili sie tu na predrinks przed impreza. leila nie miala ochoty nigdzie wychodzic, ale nie dali jej wiekszego wyboru wiec w koncu sie pojawila. zamowila sobie piwo i usiadla przy stoliku, nie sluchajac za bardzo o czym rozmawiali.

louis zjawił się tutaj tylko na chwilę, bo w sumie sam nie miał ochoty na imprezę, ale anderson go o to poprosił. ciągle musiał się opiekować tiffy, która przejmowała się sytuacją z braćmi. zauważył, że leila była jakaś przygnębiona, więc przysiadł się do niej - co jest? - zapytał.