mateo

wiadomo, bóg dramek włada miastem. tak, żeby było co ukrywać xd
próbował od tego uciec, ale jak widać anglia to było jeszcze za blisko.
- czy ty właśnie wprowadziłaś się do mnie bez mojej wiedzy i zgody? - zaśmiał się, bo to była pierwsza reakcja, ale zaraz tego pożałuje. obstawiał dwie noce maksymalnie - gdzie byłaś, że mieszkałaś w hotelu? - wskazał na te walizki. myślał teraz, że może robiła objazd po europie i dlatego się tu znalazła. to by miało więcej sensu niż to, że szukała go specjalnie. - gin z tonikiem, robi się - kiwnął głową i ruszył do kuchni. gia przynajmniej nie skakała wokół niego i nie próbowała go wyręczać, więc czuł się przy niej nawet normalnie. przygotował dla niej gin z tonikiem, a sobie nalał whisky i wrócił do salonu z tacą z napojami na kolanach. - wybacz bałagan - powiedział mijając stertę książek, które spadły z regału. nie miał pokojówki do sprzątania.

tylko ty musisz xd
- chyba tak, możesz mnie uznać za uroczy dodatek - zaśmiała się. wszyscy zawsze uważali ją za uroczy, ładny dodatek więc przywykła do tej roli. choć ostatnio troche jednak próbowała wyjść ze strefy komfortu - tutaj - miała bardzo oczywisty głos, dla niej to było logiczne. chciała cały czas mieszkać w hotelu, stać było ją (a raczej jej rodzinę), ale jednak ciekawość i chęć jakiejkolwiek różnorodności wygrała. obserwowała jak poruszał się na wózku, ale nic nie mówiła. jasne, było to dla niej dziwne i nowe, ale nie miała zamiaru wokół niego skakać. po pierwsze nie miała tego w nawyku, po drugie mógł sobie wynająć służki xd - dzięki - chwyciła szklaneczkę i od razu upiła kilka łyków. była już pare godzin bez drinka, mogła się odwodnić xd - uznajmy to za artystyczny nieład - skinęła w stronę ksiażek - twoja gosposia ma wolne? - tak uznała xd

hahah sama sobie utrudniam.
- zaskoczyłaś mnie, nie spodziewałem się ciebie - powiedział zamiast uznawać ją za uroczy dodatek. nie dla tego catalano miała być dodatkiem. poza tym nie widział jej parę lat, nie spodziewał się takich wizyt, a tym bardziej wprowadzek. - tutaj? - zdziwił się. - tutaj nie ma nic ciekawego - zauważył. on tu uciekł, żeby znaleźć się w miejscu, które w niczym nie będzie przypominało domu rodzinnego, ale nie widział powodów, żeby ktoś taki jak gia chciał się znaleźć w tym szarym i deszczowym mieście. haha gia się dogada z gabrielem. - tak właśnie to postrzegam - zaśmiał się pod nosem. dobrze, że się nie czepiała bałaganu ani nie próbowała sprzątać. wkurzali go wszyscy, którzy próbowali to zrobić. (= próbowali pomóc xd) - mhm. permanentnie - odpowiedział i również napił się whisky. gia zdziwi się tym, że będzie musiała sama sprzatać.

tak!
- uznaję, że to pozytywne zaskoczenie - zaśmiała się. nie przyjmowała innej opcji. wszyscy powinni się cieszyć na jej widok xd nie widział jej parę lat więc powinien się cieszyć że taka osoba jak ona go zaszczyciła swoją obecnością! - to prawda, nie widziałaś żadnych markowych sklepów tylko jakieś butiki i lombardy - zaczęła narzekać - gdzie mam kupić kolejną złotą bransoletkę? - potrząsnęła naręczem bransoletek na jej nadgarstku. najwyraźniej dogadają się z gabkiem, tak! - a tak w ogóle to papa ma tu stadninę pełną koni, przyjechałam to nadzorowac - co mogło brzmieć absurdalnie, szczególnie że nigdy w życiu nic nie nadzorowała xd - permanentnie? - aż się podniosła zmartwiona na fotelu - mogę kogoś załatwić jak chcesz - zaproponowała. przecież ona w życiu miotły nie trzymała xd

trzeba się czasem poświęcić.
- mogłaś dać znać wcześniej to bym się przygotował - unikał odpowiedzi. dziwnie było ją gościć u siebie w domu po tym wszystkim co się wydarzyło, a tym bardziej jeśli tak beztrosko oznajmiła, że zamierza zostać tu dłużej. nie było dla niej miejsca w jego aktualnym życiu, ups. - w londynie? tam by ci się bardziej podobało - próbował ją już wyrzucić. wszystkim byłoby lepiej gdyby zatrzymała się w londynie. - więc przyjechałaś tu na stałe? - wyłapał i troche zbladł. aż pociągnął kilka łyków ze szklanki na uspokojenie. - absolutnie nie - zaprzeczył szybko. wystarczało, że nie był samodzielny przez jazdę na wózku, nie musiała go dobijac zatrudnianiem pomocy - wszystko robię sam - zapewnił ją. wiadomo, że w aktualnym stanie to nie był idealny układ, ale jak jej będzie przeszkadzało to się wyprowadzi albo sama ogarnie się do sprzątania. tak naprawdę to musiał mieć już w mieszkaniu parę miejsc wymagających głębszego sprzątania, bo tam nie dosięgał.

- wiesz jak lubię niespodzianki - odparła nonszalancki głosem. w zasadzie to ona lubił jak ktoś jej robił niespodzianki, ale czy to ważne teraz? ważne, że się wytłumaczyła, jakoś xd
gia już wprosiła się w jego życie i znalazła w nim miejsce, w fotelu xd - utknęłam tu, londyn jest za daleko, a papa powiedział, że nie dostanę kolejnego auta - pożaliła się - rozbiłam dwa w ciągu trzech miesięcy - westchnęła. może to i lepiej, skoro jeździło sie tu po innej stronie. jeździłaby pod prąd xd - a pociągi, ugh - wzdrygnęła się na myśl o obleśnym pociągu kursującym z albans do londynu - na jakiś czas - sprostowała. jak jej się znudzi to wróci, poza tym tatuś na pewno szykował jej kandydata do ożenku skoro miała przedłużyć/połączyć się z kolejnym mafijnym rodem - sam? - zdziwiła się - skoro tak ci wygodniej - założyła, że po niej też będzie sprzątać, ups.

- a ty wiesz, że lubię wiedzieć czego się spodziewać - odpowiedział, bo jej zamiłowanie do niespodzianek to tylko połowa duetu. nie wzięła pod uwagę tego, że to jemu zwalała się na głowę i do życia, które było w tym momencie bardzo nieuporządkowane. - mhm - słuchał jej i potarł się po oku. mateo już dawno odciął się od pieniędzy rodziny i przywykł do jazdy pociągami, co zresztą nawet lubił. był mniej wymagający i bardziej przyziemny niż gia czy ich rodziny. myślę, że mateo musiał być świadomy stadniny rizzo w mieście i w ten sposób komunikował się też ze swoim ojcem kiedy go potrzebował kilka miesięcy temu. czyli jednak kiepskie miejsce na ucieczkę do mafijnych porachunków. - niech będzie. możesz tu zostać - westchnął w końcu. myślał, że ma tu możliwość podjęcia decyzji, a nie, że zostało to już dawno postanowione xd i od poprzedniego posta przemyślałam, że pewnie polly widziała jego mieszkanie i jednak pomagała mu trochę ogarnąć i posprzątać ku jego niezadowoleniu xd ale nie przyznawał się głośno do tego, że jednak nie był taki niezależny na jakiego pozował. - czy twoja rodzina wie, że się u mnie zatrzymujesz? - dopytał.

- następnym razem się zaanonsuje - obiecała z ręką na sercu. nie wiem czy mateo chciał doświadczyć następnego razu xd pewnie jak na początku się odciął to też miał taki dysonans! teraz gia była w tym samym miejscu. dzięki niemu mogła zostać wprowadzona w normalne życie. mógł być jej przewodnikiem! o ile tylko będzie chciała! był świadomy stadniny, ale nie sądził że kiedykolwiek przyjedzie tu gia, która wolała pić drinki i wylegiwać się na prywatnej plaży. a tu zdziwko! - jesteś taki łaskawy - zaśmiała się i zaraz otworzyła jedną z walizek żeby powyciągać jakieś ciuszki, zwiewne halki, w których będzie paradować i inne takie. już część z tych ubrań rzuciła na kanapę. to się nazywa czuć jak u siebie xd polly jak zawsze taka pomocna! - nie sądzę żeby ta wiedza była im potrzebna - odparła wymijająco.

- będę czekać - zgodził się, bo to brzmialo jakby jednak nie miała siedzieć aż tak długo i była przestrzeń na następne razy. mateo od zawsze odstawał od rodziny, więc łatwiej byłoby mu się zadomowić w st. albans i udawać, że jest biedakiem. chętnie zostanie jej przewodnikiem, ale nie sądzę, żeby zaakceptowała jego styl życia. oczywiście łatwiej by mu było kierować obecnością gii tutaj gdyby nie jeździł na wózku. obserwował jak wyciągała wszystkie rzeczy. - zorganizujemy ci zaraz komodę - już się zastanawiał gdzie może umiejscowić gię z jej rzeczami. mieszkanie było przestronne, ale nie było tu za dużo mebli. będą musieli coś dokupić. póki co dziewczynę czekało spanie na kanapie, bo mateo był niepełnosprawny i nie mógł oddać łóżka sorry xd uśmiechnął się kiedy ulżyło mu, że informacje o jej pobycie nie zostaną przekazane dalej. - też tak uważam - odpowiedział od razu. - wiesz, że nie utrzymuję kontaktu z rodziną - dodał, żeby od razu to ustalili. chociaż w ostatnich miesiącach niestety te granice się zatarły znowu.

myślał, że szybko się jej pozbędzie. naiwniak xd gia za to doskonale wpasowywała się w rodzinę i grzecznie oraz potulnie wykonywała wszystkie ich polecenia. no dobra, teraz pierwszy raz się sprzeciwiła ale miała ku temu jakieś swoje ukryte powody! gia chętnie pozna plebejske życie, ale nie wiem czy będzie chciała takie wieść. no chyba, że nie będzie miała innego wyjścia.
- w porządku, na razie mogą leżeć tutaj - wskazała beztrosko na kanapę. biedna gia, nie wiedziała że wyląduje na kanapie, albo będzie spała z nim w łóżku xd - to, że nie utrzymujesz z nimi kontaktu nie oznacza, że oni nie rozmawiają o tobie - bo na pewno nie raz się o nim nasłuchała. na pewno istniał w rodzinie catalano i pamiętali o nim! - idę zrobić sobie małe spa w twojej łazience - wygrzebała ogromną kosmetyczkę i szlafroczek. wzięła też drinka ze sobą. liczyła na długą kąpiel, ale pewnie okazało się że mateo ma tylko prysznic. rozczarowanko!

na razie nie wiedział co o tym myśleć i sądził, że to tylko chwilowe. zarządzanie stadniną szybko mogło jej się znudzić. jak będzie spała z nim w łóżku to nie będzie miał jak jej wyrzucić xd i w jego sypialni będą dowody obecności dziewczyny hehe.
- więc nie dawajmy im powodów do rozmów - upierał się. wiedział, że ostatnio było o czym rozmawiać w jego kontekście. ona poszła pachnieć, a on w tym czasie już robił jej miejsce w szafie, żeby jej rzeczy się nie walały po mieszkaniu.

mateo bez nóg na awku xd adekwatnie!
jakiś czas temu jeszcze przed wypadkiem zamówili jakieś ksiązki wspólnie. pewnie o architekturze. i eve teraz wygrzebała w przyczepie te książki. wcześniej się na niego wkurzała, a teraz postanowiła jednak zanieść mu te książki więc dobijała się do niego naciskając dzwonek.

hahaha tak.
mateo kupował tak dużo książek (fakty z karty), że dawno już zapomniał o tamtych, które zamówili razem. nie spodziewał się też gości, ale pomyślał, że gia znowu dzwoni zamiast użyć klucza (bo tak łatwiej xd) i otworzył drzwi.
- co ty tu robisz? - powitał ją trochę niemiłym tonem (burczeniem jak zwykle ostatnio), ale nie spodziewał się jej.

strzeliłam z tymi książkami, ale miałam racje hehe!
ona też zapomniała bo wrzuciła je pod łóżko, ale sprzątała i je znalazła. nie miała w nawyku wywalania kupionych rzeczy więc dotarła tutaj.
- ciebie również miło widzieć - burknęła równie niemiło co on. nie spodziewała się oklasków i czerwonego dywanu, no ale - to - wyjęła ksiązki z torby - to chyba twoje - mruknęła.

podświadomie wiedziałaś!
mogła je zostawić dla siebie, ale wykorzystała wymówkę, żeby go odwiedzić hehe.
- nie spodziewałem się, nie masz w zwyczaju odwiedzać mnie - mruknął próbując jakoś się wytłumaczyć ze swojej reakcji. miał prawo być zaskoczony. zmarszczył czoło i przejął te książki - nie pamiętam, żebym ci pożyczał jakieś książki... - spojrzał na tylną okładkę próbując skojarzyć co to za książki.

tak to teraz już działa!
może tak właśnie było, nie przyznawała się do tego.
- a ty nie masz w zwyczaju mnie zapraszać - odbijała piłeczkę oczywiście! ona odebrała to zaskoczenie jako to, że nie jest mile widziana tutaj - nie pożyczałeś - wyjaśniła od razu - zamówiliśmy je wspólnie, kilka dni przed naszą randką - zniszczoną przez rosie xd - potem nie rozmawialiśmy ze sobą więc leżały u mnie - i dziwnym trafem po kilku miesiącach do niego dotarły.

bóg dramek cię prowadził.
- no właśnie - uznał, że skoro tak jest to tym bardziej powinna rozumieć jego reakcję na jej odwiedziny - och - wydobył z siebie kiedy wyjaśniła powód wizyty i jego wyraz twarzy złagodniał. od razu stwierdził, że to była jej wymówka, żeby pojawić się pod jego drzwiami przez to, że ostatnio zachęcał ją pocalunkami. przygładził okładkę książki na wierzchu zagapiając się na tytuł. - przeczytałaś je? - podniósł wzrok na eve. jego głos był spokojny, jakby prowadzili normalną konwersację.

dzisiaj czuwał mocno nade mną.
spodziewała się bardziej miłego powitania, szczególnie po ostatnich pocałunkach. może troszkę ją to zachęcało, odrobinę xd - przejrzałam - nie chciała kłamać - byliśmy umówieni że każdy przeczyta swoje pozycje i potem będziemy się kłócić na ten temat i na zmianę całować - mówiła to jak gdyby nigdy nic, ale taką mieli obietnicę - więc przeczytałam swoje książki i nie mam się z kim kłócić - wzruszyła ramionami. całować się miała z kim xd

zesłał swoje łaski xd
te pocałunki też przypomniały mu to miłe uczucie, które zawsze go ogarniało w jej obecności. to znaczy wtedy kiedy się nie kłócili tylko kiedy jeszcze wszystko było normalnie, on mógł chodzić, a ona nie była oskarżona o to, że leciała na jego kasę.
- pamiętam - wtrącił zagapiając się na nią i myśląc o tych łatwiejszych czasach kiedy mogli sobie takie beztroskie obietnice składać. - kiedy przeczytam swoje to dam ci znać - przycisnął mocniej książki do siebie. brzmiało jakby już ją wypraszał, ale jednocześnie pierwszy raz od dawien dawna zasugerował, że mógłby znowu z nią być w kontakcie. on miał się z kim kłócić, ale nie miał z kim się całować xd

tak!
jej też przypominały się lepsze czasy kiedy się całowali. myślała, że wtedy że mogą wrócić do punktu wyjścia. ale kiedy tylko przestawali to wracali do szarej rzeczywistości.
- i będziemy się kłócić? - wracała do obietnic - to znaczy o książki, a nie z innych powodów - z innych już się kłócili i eve była tym zmęczona - nie zaprosisz mnie? - zapytała zerkając do środka jego mieszkania i zauważyła szpilki rozrzucone po korytarzu - och, nie zaprosisz - już sobie nawkręcała.

rozwiązanie: powinni cały czas się całować i nie przestawać xd
zdziwił się jej pytaniem, no ale zaraz doprecyzowała o co jej chodziło. cały czas w jej obecności myslał o tych innych kłótniach, nawet jeśli chwilę wcześniej wspominała o kłótniach o książki.
- jeśli nie będziesz mieć racji to będziemy się kłócić - przytaknął. gia była ostatnim powodem, dla którego nie chciałby wpuszczać eve do środka. pierwszym jego zmartwieniem byłoby to, że gdyby ją zaprosił to spędziliby miło czas i nie umiałby się od niej trzymać z daleka. ewentualnie by się pożarli znowu i znowu czułby się jak śmieć przez to jak ją traktuje. i tak źle, i tak niedobrze. - zaraz wychodzę - z daleka śmierdziało kłamstwem.

bóg dramek nie pochwalał xd
ona też miała w głowie te inne kłótnie, ale jednak teraz nie chciała się na tym skupiać.
- zapamiętam to - obiecała z uśmieszkiem. dla niego gia nie była powodem do zmartwień dla eve, dla niej było odwrotnie - wychodzisz z..... - rozejrzała sie ponownie i dostrzegła jakieś damskie kosmetyki na szafce w korytarzu - ze swoją dziewczyną? - dopytała niby to casualowo.

wolała przenieść energię z tamtych kłótni na mniej niebezpieczne kłótnie o książkach.
kącik jego ust nawet lekko drgnął w uśmiechu i przez chwilę mogła dostrzec w nim tego dawnego mateo, który miał chęci do życia.
- idę na rehabilitacje - uciął temat nie odpowiadając na jej pytanie. nie skojarzył, że za nim znajduje się mnóstwo babskich rzeczy, które eve mogła zauważyć podczas tego rozglądania. raczej myslał, że eve ogólnie bada teren, tak samo jak myślał, że jego odpowiedź oznacza, że żadnej dziewczyny nie ma. jak zwykle niedopowiedzenia.

tak było łatwiej.
widziała innego mateo, ale widziała też te stosy dziewczęcych rzeczy za nim i to ją zaniepokoiło! uznała, że nie chce dzielić się intymnymi szczegółami i że faktycznie kogoś ma. niedopowiedzenia - powodzenia -uśmiechnęła się niemrawo i uciekła!

od razu zabrał się za czytanie pierwszej książki. naszła go motywacja, ciekawe skąd!