the dail bar

- no siema. czekaj, ja cię skądś kojarzę. a już wiem, z gazet. to ty masz ten kanał na youtube i pokazujesz się tam od czasu do czasu ze swoją siostrą bliźniaczką. a w ogóle nie jesteście do siebie podobne... jak ty do cholery masz na imię.. e... eeee... elena? a nie, czekaj, emma, zgadłem? - oparł się o ścianę a potem się jej przyglądał z zaciekawieniem - nie jesteś taka brzydka, jesteś śliczna - ale jej prawi komplementy xd

koleś paplał jak najęty, w dodatku z jakimś szalonym akcentem, którego nie ogarniała. pewnie wtryniał jeszcze jakieś hiszpańskie słowa gdzieniegdzie, czy coś. a ona w szkole była słaba z hiszpańskiego (zresztą nie tylko z niego) i nie czaiła go momentami. - brawo! - nawet zaklaskała, chociaż była zła, że nazwał ją najpierw elena. no i że nie wiedział od razu kim jest! to godziło w jej dumę i chęć bycia prawdziwą sławą! - och! jasne. dzięki. - nie była zadowolona, bo co to w ogóle za tekst "nie jesteś taka brzydka"?! już nie słyszała drugiego członu xd

nie mogę z nich xd ale nie chce mi się nim grać w sumie. ekspresówki to ekspresówki - to super cieszę się. masz u mnie suba młoda - pocałował ją w policzek a potem sobie poszedł do domu.

- dziena - pewnie popatrzyła na siebie w lustrze i stwierdziła, ze jest brzydka. pojechała do domu szukać najlepszego chirurga, żeby się jakoś poprawić.

taylor siedziała tutaj i zabawiała się z jakimś gościem, pijąc drinka za drinkiem. wcześniej miała sporo wywiadów na temat jaki to bezduszny jest świat i że znów została sama jak palec.

gość był jakimś prostakiem, dlatego taylor wysłała wiadomość do jill, zeby ją ratowała, a ta oczywiście przyleciała tu na swojej miotle wiedźmy i już była obok niej. nie wiem, jak spławiła oblecha ale jej się udało, dlatego teraz czyściła chusteczką miejsce, na którym siedział, zeby zaraz zająć tamto miejsce. - co ty w ogóle robisz w takim miejscu?! - zapytała z wyrzutem, bo jill nie łaziła po pubach. a nie jakichś wiejskich, w którym pełno było buców, buraków i starych facetów.

- przyszłam się upić, poza tym co ty tutaj robisz? chciałam się z nim zabawić! szkoda, że sobie poszedł - czknęła pijana, spoglądając się tęsknie za tym nieszczęsnym kolesiem. podszedł następny to się nim też zainteresowała. prawdopodobnie miała depresję po harrym który wolał zostać księdzem niż zostać z nią co było dla niej wielkim rozczarowaniem. podrapała się po policzku, miała lekko rozmazany makijaż - chcesz się też napić? masz, trzymaj, mam dla ciebie wódeczkę - podsunęła jej pod nos szota.

- bo do mnie napisałaś?! - teraz się wkurwiła. pewnie taylor przypadkowo wysłała jej tego smsa, bo miała go jako szybką wiadomość czy coś, a była tak pijana, ze wysyłała smsy zamiast robić sobie selfie z jakimś gościem. jillian pokręciła głową. - spadłaś nisko, taylor. ogarnij się, bo niedługo nie będzie dla ciebie ratunku - zerknęła w lusterko, bo gdzieś wisiało niedaleko nich i poprawiła palcem kontur szminki, bo gdzieś jej tam uciekła. - nie chcę tego! jestem autem. - odsunęła szybko kieliszek i złapała ją za nadgarstek praktycznie wbijając jej w niego pazury. - ogarnij się, tay. mówię poważnie! - syknęła.

- odpierdol się jillian! to moje życie i nikt mi nie będzie mówił jak ma wyglądać! ty nie straciłaś dziecka a twój gach nie został księdzem! więc spierdalaj, nie będę się ogarniać bo ty nie jesteś wyrocznią - wyszarpała się z jej uścisku, popijając dalej mocną wódkę. poprawiła włosy, poprawiła makijaż i cycki, bo to było teraz najważniejsze i chwiejąc się lekko wstała ze stołka - taka z ciebie przyjaciółka nagle?! taka z ciebie przyjaciółka?! - zaczęła się rzucać niczym w blank space xd

oczy jillian zaszły łzami. - pierdol się, swift. mam dość ciebie! - bo ciągle tylko dramatyzowała i się rzucała. popchnęła ją gdzieś na bok, ale była od niej mniejsza i słabsza to tylko uciekła stamtąd i jadąc do domu ryczała do jakiejś głupiej piosenki taylor, bo akurat leciała w radiu! pech.

no peszek, pobiegła przelecieć pierwszego lepszego.

lidka siedziała z monotonnym wyrazem twarzy przy barze popijając kolejne martini i próbując nie myśleć o biednym finnie, którego obraz nie mógł wyjść jej z głowy. pewnie wszystko przez brak nogi, który mimo swojego małego, kurzego móżdżka zauważyła. na wykałaczce miała nadziane dwie oliwki, którymi mieszała martini i nad nim wzdychała teatralnie.

przypadł ci teraz najwyraźniej brooklyn, bo nie wiem kogo by teraz innego dać. nie chce mi się rejczel, mnie w ogóle dzisiaj jakoś malo się chce xd usiadł przy lidce, zamówił whisky - masz może ognia? bo nie wziąłem zapalniczki - zapytał. znał się z nią bo to przyjaciel finna jest to cóż xd

dobrze, że mi powiedziałaś. nie wiedziałam, że brooklyn to przyjaciel finna. skoro był jego przyjacielem to finn zapoznał ich kiedyś, ale pewnie teraz uważał ją za wielką szmatę, ups. wyciągnęła pozłacaną zapalniczkę z zippo i podała mu nawet nie patrząc na jego twarz - masz może papierosy bo nie wzięłam? - zapytała zaraz korzystając z okazji.

dał jej jednego papierosa, zapalił im a potem poprosił o popielniczkę bo nie będzie strzepywał popiołu na podłogę. dla niego lidka była straszną kurwą, skoro zdradziła jego najlepszego przyjaciela, jak mogła w ogóle tak postąpić. ale skoro już tutaj byli razem, to mogą pogadać. napił się whisky a potem rozejrzał się dookoła, sami grubi faceci i nudziarze - wyszłaś na łowy? - zapytał znudzony.

haha, wszyscy ją za kurwe uważali xdddddddddddd jeden z tą, czy w tamta nie zrobi jej różnicy. chwyciła więc papierosa i włożyła do buzi, po czym odpaliła. w zasadzie to paliła tylko mentole, ale zwykłym nie pogardzi. dobrze, że brooklyn chciał ja poczęstować xd zaśmiała się gorzko słysząc jego pytanie i strzepnęła popiół do popielniczki - nie - zaraz chwyciła martini i napiła się. jak w ogóle mógł o coś takiego pytać! - ale jeśli ty chcesz upolować kogoś to przy tamtym stoliku dziewczyny są nieźle pijane - wskazała wzrokiem na stolik w rogu pomieszczenia.

spojrzał się na nie, ale były okropnie brzydkie to aż się skrzywił - nie, dziękuję. nie chcę się zadawać z takimi dziewczynami, tak łatwymi zupełnie jak ty lydia - powiedział zaciągając się zaraz papierosem. przypatrywał się jej, wyglądała na typową prostytutkę która sypia z dosłownie każdym facetem. a on miał klasę to sypiał z dziewczynami, które miały sporo kasy, żadne inne go nie interesowały.

ale z niego chuj xd lydia mogła znieść wiele, ale słysząc te obelgi od wieśniaka brooklyna, który nawet porządnie nie potrafił dopasować koszuli do spodni coś w niej drgnęło. wrzuciła mu fajkę, którą paliła do whisky i go spoliczkowała - jak śmiesz! - bo ona była damą, a nie kurwą!

wylał na nią drinka skoro go spoliczkowała, zasłużyła sobie - jesteś zwykłą dziwką - warknał i wyszedł sobie z baru. xd

uciekła z płaczem xd

karli postawiła dzisiaj madeline opiekunkę żeby te mogły wyjść się napić. teraz siedziały przy stoliku wypełnionym pełnymi i pustymi kieliszkami szotów. lekko pijana carly obracała kieliszek w dłoni i gapiła się na maddie - to prawda, że po porodzie tam na dole nic już nie wraca do dawnego stanu? - pewnie na trzeźwo zawsze nurtowało ją to pytanie, ale dopiero po pijaku odważyła się zapytać. poza tym obe lubiły kraść, chyba dlatego się psiapsiły.

carly nie musiała stawiać madeline opiekunki. madeline miała wystarczająco dużo pieniędzy ze spadku po rodzicach. i miała też nierozgarniętego ojca swojego dziecka, któremu czasem podrzucała małą, nawet jeśli całkowicie mu w tym nie ufała. taak, zazwyczaj wybierała opiekunkę.
- czy to ważne? i tak nie uprawiałam seksu odkąd urodziłam! - odpowiedziała, wychylając kolejny kieliszek. a niee, spała z xavierem raz na złość blaise'owi... ale wyparła to z pamięci najwyraźniej. teraz spotykała się z bliźniakiem caplanem, chociaż nie wiem kiedy zobaczymy go na oczy.

zapomniałam, że effie i vincent umierając zostawili jej spadek i dom. ech, nie ma to jak urodzić się pod szczęśliwą gwiazdą! haha, a co do bliźniaka to może za milion lat go zobaczymy, jak karola go zrobi ;x;x;x a na razie jak widać jej się nie chce, więc drugi bliźniak caplan jest jak widmo.
- bieeeedactwo - pogłaskała ją pocieszająco po główce - dlatego dzisiaj tutaj jesteśmy - wzniosła napełniony kieliszek ku górze - moja droga rozejrzyj się, dzisiejsza noc jest twoja - zachichotała stukając o jej kieliszek i wypijając go do dna.

teraz madeline nie będzie musiała nic robić do końca życia, wracać do liceum i naprawdę będzie tylko szyć ubranka dla annie i robić jej zdjęcia i wierzyć, że kiedyś zostanie wielką projektantką mody. drugi bliźniak i tak ma calą historię tworzoną podczas gdy go nie ma. xd
- carly! nie mogę przecież sypiać z kim popadnie! - obruszyła się zaraz. nie chodziło o to, że madeline miała być odpowiedzialną matką, tylko o to, że przecież zaczęła spotykać się z tym caplanem. fajnie by było, jakby tego nie spieprzyła, skoro sama informacja o tym spieprzyła pięćsetny raz jej relację z blaise'm. ups.

w przeciwieństwie do bankrutki astrid przynajmniej ma pieniądze xd nie to co biedna, głodująca astrid. haha, zaraz sobie poczytam co tam napisałyście. ale najpierw muszę zajeść kryzys, a dzis to bardzo trudna sztuka wymagająca ode mnie wiele poświęcenia. skiba, co ty w ogóle piszesz... wstydziłabyś się, ech. karola nawet nie musi się z historią trudzić, a i tak jej się nie chce zrobić, ale żal.
zaśmiała się widząc jej obruszenie - daj spokój, możesz sie przecież na początek umówić z kimś tutaj - rozejrzała się po barze - a dopiero potem przejść do konkretów - puściła oczko maddie. ona sama też z nikim nie spała, bo ojczym ją molestował i miała spierdoloną psyche do końca życia. ale udzielała złotych rad maggie, brawo carly!