the dail bar

elka pierwsze co po zerwaniu z johnem tymczasowo to poszła się uchlać. najzwyczajniej w świecie uchlać w trzy dupy. nie mogła jednak tego porządnie zrobić, bo ciągle przeszkadzali jej jacyś faceci, którzy próbowali ją poderwać eh.

rudy przyszedł do baru poderwać jakąś łatwą panienkę, bo denerwowały go gio i mia. zamiast łatwej panienki zauważył elkę, która wyraźnie szukała drogi ucieczki z rozmowy z jakimś palantem. rudy na szczęście rzucił się na ratunek.
- już jestem kochanie. - objął ją i ucałował w policzek. - ktoś ci się naprzykrza? - zmierzył typka wzrokiem.

zarzuciła mu ręce na szyję i uśmiechnęła się na jego widok. była mu wdzięczna, że go w końcu widzi. poza tym, lekko podchmielona była dziewczyna zawsze będzie wdzięczna swojemu chłopakowi za to, że ją uratował. przygryzła wargę i pokiwała głową - tak, ale temu panu już dziękujemy - zachichotała, a facet sobie poszedł - jak to jest, że ciągle na siebie trafiamy słoneczko? - zapytała puszczając go z objęć.

jak to miał w zwyczaju, uśmiechał się bezczelnie do typka kiedy ten uciekał w popłochu. zaraz spojrzał na elkę i zmienił swój uśmieszek na bardziej sympatyczny.
- to małe miasteczko. - rozłożył ręce bezradnie. popił swojej coli. - poza tym powinnaś być wdzięczna losowi, że na siebie wpadamy, skoro twój chłopak nie był w stanie cię z tego wywinąć. - machnął rękę w stronę przegonionego frajera.

- już były chłopak - poprawiła go i wychyliła wódkę ze szklanki. nie piła w kieliszku, bo przecież chciała się upić, a szklanka jednak więcej zmieści. poprawiła się na krześle i poprawiła też swoją krótką spódniczkę, którą specjalnie założyła, żeby kusić facetów. zamierzała się bawić. przynajmniej dzisiaj - mój były chłopak nie ma już teraz nic do gadania z kim się spotykam ani gdzie chodzę, bo najwyraźniej woli swoją siostrę i jej towarzystwo od mojego - wyszczerzyła się głupio do niego.

- hm? - spojrzał na nią niepewnie. - były cię z tego wywinął. - zamachał palcami, żeby jej wyjaśnić. nie spodziewał się rozstania elki i johna. nie po tym, jak na balu musiał wysłuchiwać jej gadania o tym, jaki on jest cudowny, a potem jeszcze wpierdolić johnowi w samoobronie. - rozstałaś się z johnem? - ogarnął w końcu. - hm, przykro mi. - nie umiał pocieszać, więc zamiast tego zamówił jej kolejkę na swój koszt.

- owszem, rozstałam się z nim. john nie chce ze mną zamieszkać to ja się postanowiłam wyprowadzić. niech sobie mieszka do końca życia ze swoją ukochaną siostrą - mruknęła niezadowolona. zapaliła papierosa, bo tutaj przynajmniej wolno było palić - widzisz, były tu, były tam, mam w tym mieście mnóóstwo byłych - zaśmiała się, przechylając w jego kierunku - przykro ci? naprawdę? powiedz prawdę rudy - dźgnęła go palcem w klatę.

- hm, czyli chciałaś przenieść wszystko na wyższy etap, a wyszło na to, że nie było wam to dane? - podrapał się po nosie, rozkminiając jej rozstanie nie wiadomo czemu. spojrzał krytycznie na papierosa w jej ustach. jak miał prowadzić zdrowy tryb życia, kiedy ona przy nim piła i paliła, ech. - tylko dwóch, nie ma tragedii. - zaśmiał się pod nosem. ona przynajmniej miała tych byłych, a nie leżeli sześć stóp pod ziemią jak ukochana rudy'ego. - przykro mi, bo widziałem, że byłaś szcześliwa. ale jednocześnie nie jest mi przykro, bo, pardon my french, ale john to ciota. - powiedział bez ogródek, bo czemu miał się powstrzymywać, skoro się rozstali.

- niestety, nie było nam to dane bo się widocznie wystraszył bycia prawdziwym facetem. trudno się mówi. chyba - wypiła kolejne kilka wódek, dopaliła całego papierosa - mój drogi, to prawda byłam szczęśliwa. teraz jestem cholernie nieszczęliwa, bo się w nim zakochałam. znowu się w kimś zakochałam i co? i miłość widocznie jest dla idiotów. powinnam być dalej tak samo odważna jak wcześniej - westchnęła teatralnie - dwóch? w sensie że takich na powaznie? to tak, to dwóch. wiesz co, mam pomysł. chodźmy do mnie. nie chce mi się jednak tu siedzieć - oparła głowę o rękę.

dzięki skiba za minusika. co innego miał rudy myśleć o johnie, skoro ten rzucił się na niego, a skończyło się na tym, że sam dostał wpierdol xd
- gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy - zacytował jej danutę rinn, bo, nie wiem, też miał okazję zabawić się z tą międzynarodową wymianą i polak mu to śpiewał po pijaku. podczas gdy ona piła kolejne wódki, on dopijał swoją colę. będzie musiał się nią zaopiekować. lepiej on niż te typki, które się czaiły na nią wcześniej. - popieram. - pokiwał głową. sam siebie disował. - my nie byliśmy idiotami. - poprawił się więc. - prędzej czy później i tak wylądowałbym u ciebie, bo nie dasz rady dotrzeć tam sama. - stwierdził. w sumie gdzie ona mieszka, skoro się wyprowadziła dopiero co xddd nie dowiem się, ale rudy się dowiedział i ją zaprowadził grzecznie i dopilnował, żeby zasnęła, a sam poszedł do siebie.

wiadomo, że miał wtyki wszędzie, więc ktoś mu doniósł o tym, że will spędza dziwnie dużo czasu z aggie, więc znów miał zły humor. postanowił iść się trochę socjalizować i upić się w barze, a nie samemu w domu.

gigi spędziła tydzień w pakistanie, bo nie chciało jej się siedzieć w st. albans. wróciła, żeby żyć sobie dalej z williamem, ale najwyraźniej on wolał towarzystwo aggie! georgina jeszcze o tym nie wiedziała, ale i tak jakoś nie chciało jej się odwiedzać swojego partnera, tylko najpierw odwiedzić bar. weszła tu z wielką walizką, prosto z lotniska. usiadła przy barze i zamówiła drinka.

gigi jakie wycieczki sobie organizuje. harry siedział gdzieś w kącie, żeby go byle kto nie zaczepiał, ale w końcu skończyło mu się whisky, więc musiał podejść do baru. poprosił jeszcze raz to samo i odwrócił się w stronę georginy. - wyjeżdżasz gdzieś? - spojrzał na jej walizkę.

musiała, skoro nie umiała usiedzieć w miejscu i strasznie nudziło jej się w st. albans. siedziała tu tylko ze względu na williama, a wcale nie było warto... ej, gigi powinna zostać ochroniarzem harry'ego xd hahah. spojrzała na księcia, który wcale nie robił na niej wrażenia, skoro widziała go już w pełnej krasie, a poza tym był na tyle głupi i ślepy, żeby lecieć na tę wariatkę aggie.
- chciałabym. - mruknęła. zaraz podmieniła im drinki i pociągnęła łyka whisky, zostawiając przed harry'm kolorowego drinka. - jednak mam ochotę na whisky. - wzruszyła ramionami.

lol i przed kim by go broniła xd raczej wolał faceta, bo uważał, że dziewczyna nie poradzi sobie w jego obronie. przypał by był jakby się okazało, że umie się bronić lepiej niż on xd a jak lubi tak jeździć na wycieczki, to niech z harrym jedzie na ibizę czy gdzieś ;d - kto by niech chciał - mruknął. jemu to było nawet na rękę, że się nim nie podniecała, bo znudziło mu się już wysłuchiwanie podlizujących się do niego lasek, które myślały, że też mają szanse na zostanie księżniczką, skoro takiej aggie się prawie to udało. - więc mamy podobny gust - skinął głową na kelnera, żeby podał mu następną szklankę. nie lubił takich drinków, więc nie będzie go pił za gigi.

miała doświadczenie w zabijaniu ludzi, więc byłby bezpieczny i na pewno poradziłaby sobie lepiej od jakiegoś mięśniaka xd oj tam na ibizę... aggie zabrał do chin, a o gigi ma tak niskie mniemanie, że chce ją po europie wozić.
- na pewno nie do kobiet. - mruknęła w odpowiedzi, popijając szkocką i z powrotem przysuwając blizej siebie kolorowego drinka, bo szkoda, żeby się zmarnował. to nic, że tkwili w popieprzonym czworokącie i brakowało już tylko tego, żeby gigi zaczęła romansować z aggie, a harry z williamem.

on o tym nie wiedział, więc wolał mięśniaka xd bo aggie nawet wtedy darzył jakimś dziwnym uczuciem tylko wtedy jeszcze tego nie wiedział xd ale jak ona po dziwnych krajach woli jeździć to może ją zabrać na afganistanu albo egiptu czy coś takiego. - trudno by było skoro wolisz facetów - upił łyka zimnego alkoholu. gigi to też była wariatka, więc nie wiem co się tak aggie czepiała. przynajmniej ta nikogo nigdy nie zabiła. powinni stworzyć jeden poligamiczny związek i wymieniać się co chwilę partnerami albo robić orgie.

powinna mu uratować życie szybciej niż ochroniarz i wtedy doznałby olśnienia. gigi nie darzył żadnymi uczuciami, więc chciał ją zabierać na ibizę. smuteczek. william to nigdy nosa nie wytknął z st. albans, więc sama musiała sobie jeździć do pakistanu.
- ale potrafię oceniać ludzi. - odparła od razu. gigi i aggie się dobrały dwie wariatki, więc nie mogły dojść do porozumienia. tak, powinni założyć harem albo sektę.

i by ją zatrudnił i wtedy by miała więcej darmowych wycieczek. nawet nie będąc z nią może jej zaoferować więcej niż nudziarz william. co one w nim widziały ;x - więc kogo masz teraz na myśli? - zmierzył ją wzrokiem. nie ogarnął, że chodziło jej o aggie, bo po co miałaby o niej mówić. zresztą dla niego nie była taką wariatką i zapomniał pewnie nawet, że one się znają. to jakiś plan.

też nie wiem co gigi widziała w williamie, skoro chcieli zupełnie różnych rzeczy w życiu i nie potrafili się normalnie dogadywać. gigi na pewno wolałaby wieść ekscytujące życie u boku harry'ego... albo kogokolwiek, bo każde byłoby bardziej ekscytujące xd
- nie dam ci tej satysfakcji i nie będę kolejną laską przekonującą cię, że o wiele lepiej ci bez holtzman. - dopiła whisky, zabrała się za kolorowego drinka.

aggie postanowiła zrezygnować ze swojego ekskluzywnego życia, więc zwolniło się miejsce u boku harrego. zawsze może to jakoś wykorzystać xd szczególnie, że aktualnie miał we wszystko wyjebane. - to mi wcale nie przynosi satysfakcji, więc dobrze, że nie zamierzasz się bezsensu produkować - zamieszał lód w szklance. nie lubił rozmawiać na temat aggie, więc było mu to na rękę.

miejsce georginy było u boku williama. a przynajmniej tak wmawiała sobie, jemu i całemu światu.
- szkoda. mi to przynosi satysfakcję. - zaśmiała się pod nosem. obiecała harry'emu, że nie będzie rozmawiać o aggie, ale jej obietnice chyba nic nie oznaczały. - szkoda tylko, że nie odciągasz jej już od mojego chłopaka. - dodała z przekąsem, bo william nie odebrał jej z lotniska, wymigując się opieką nad swoją przyjaciółeczką leżącą w szpitalu.

na dłuższą metę może i tak, ale ciekawe jak będzie myślała jak się dowie, że william z aggie razem kręcą i to właśnie w nim się ona kocha. a on też nie traktuje jej raczej jak zwykłą przyjaciółkę. - trudno - powiedział obojętnie. może sobie zaczynać ten temat, ale to nie znaczyło, że harry się będzie jej na wszystko odpowiadał. - mnie już to nie dotyczy, więc chyba raczej ty powinnaś zająć się swoim chłopakiem. szczególnie, że obydwoje się do siebie kleją chyba trochę za bardzo - zamoczył usta w whisky, przyglądając się jej. zależało mu na dowiedzeniu się kto jest tym frajerem, który ukradł mu aggie, więc przekupił jakiegoś pielęgniarza, żeby przekazywał mu informacje wartę jego uwagi. dlatego wiedział o wczorajszych odwiedzinach williama.

w sumie to gigi pierwsza zdradziła williama i chyba nieszczególnie się tym przejęła xd oczywiście ona mogła sobie pozwolić na takie rzeczy, ale w drugą stronę już to tak nie działało i bardzo by się wkurzyła, gdyby okazało się, że william kręci z kimś na boku... a w dodatku z tą głupią aggie!
- co masz na myśli? - zmrużyła oczy i przybliżyła się do harry'ego, żeby podał jej więcej informacji. pogardzała aggie i jej przyjaźnią z williamem, ale nie dostrzegła, by kleili się do siebie za bardzo. najwyraźniej patrzyła nie w tę stronę, co trzeba.

w ogóle nie myślała logicznie xd chciała być z williamem ale go zdradzała i nie przeszkadzałoby jej jakby on też wyruchał aggie? chyba powinna sobie ustalić lepsze priorytety. chociaż zresztą takie wariatki miały dziwny pogląd na świat. - jakbyś ich razem zobaczyła to na pewno byś wiedziała o co mi chodzi - oparł się łokciem o bar. musiał to przemyśleć, bo z jednej strony chciał żeby wkurwiła się na willa, a z drugiej jednak nie chciał aby przez to jakoś bardziej ucierpiała aggie.