plac zabaw

- no chyba, że ty... to znaczy ktoś dał im sygnał że mogliby liczyć na coś więcej - doprecyzowała i napiła się opierając o ścianę domku. dobrze, że się nie przewrócił - tiffany? - spojrzała na nią podejrzliwie - zrobiłaś coś? - zaczęła podejrzliwie dopytywać.

- ale że jaaa? - popatrzyła na nią zdziwiona jakby nie wiedziała o czym jo mówi. przecież tiffy tak dobrze szło mówienie hipotetycznie! wyżłopała sporą część piwa. - dlaczego zawsze oskarża się ofiarę?! - potrząsnęła głową. - nic nie zrobiłam oprócz tego, że jestem dla wszystkich idealnie miła i lubię przytulać swoich kolegów albo zarzucić raz na jakiś czas głupim żartem. - uparła się, pomijając tę część, w której po pijaku całowała się z jednym z nich. no ale już ostatnio ustaliły, że po pijaku całowała się z bardzo przypadkowymi kolesiami.

- tiffany - zaśmiała się - zawsze jak pytasz o to hipotetycznie to wszyscy wiedzą że chodzi o ciebie - wyjaśniła - musisz zmienić taktykę - odstawiła pustą puszkę i otworzyła następną - przeprowadzać ankietę czy coś - zaproponowała. jo chyba raczej była osobą, która waliła prosto z mostu. jej psiapsia była jakaś dzika za to w takich tematach xd pewnie za dużo netflixa oglądała - czyli jesteś idealną koleżanką tak? mhm, okej, niech będzie - nie dopytywała dalej - ach, wiesz co - pstryknęła palcami - pamiętasz tego chłopaka, który jest cwaniakiem i nie szanuje kobiet - spojrzała na tiffy czy nadąża - zmusiłam go do randki - odparła dumnie.

- ale już zmieniłam! jak mówiłam, że chodzi o koleżankę to wszyscy pytali o którą - zauważyła niezadowolona, tym bardziej, że chyba wszyscy zieloni na forku się przyjaźnią, więc ciężko było wyskoczyć z udawaną koleżanką. tiffany naoglądała się seriali i nie wiedziała jak się funkcjonuje w prawdziwym świecie. czasem chciała przewinąć swoje problemy albo obejrzeć szybko kolejny odcinek, żeby dowiedzieć się jak sprawa się wyjaśni. ciężko było funkcjonować w świecie bez takich ułatwień! - a niby nie? twierdzisz, że nie jestem dobrą koleżanką? - szturchnęła ją w ramię. teraz to poczuła się obrażona! - przystojny dupek? - zainteresowała się kiedy jo zaczęła opowiadać o swoich znacznie lepszych miłosnych podbojach. - czy to jakiś skomplikowany plan, podczas którego podczas randki rozkochasz go w sobie i potem zemścisz się na nim w imieniu wszystkich kobiet, których nie szanował? - zdecydowanie za dużo netflixa oglądała.

- pamiętam - zaśmiała się - taktyka na koleżankę też była kiepska - bo i tak wszyscy finalnie wiedzieli o kogo chodzi. to fakt, wszyscy zieloni tworzyli paczkę, nie było żadnych tajemnic ;x
no to jo miała zupełnie inaczej, raczej stawiała czoła problem (nie licząc chłopaka przed którym uciekła z kraju). no ale też dziewczyny były zupełnie inne, tiffy bingewatchowała netflixa, kiedy w tym czasie jo ratowała afrykańskie dzieciaki czy coś. podsumowując, nie bała się wyzwań w przeciwieństwie do psiapsi - nie o to mi chodziło - zaraz poklepała ją po ramieniu żeby się nie obrażała i przysunęła jej kolejne piwo. może to ją udobrucha! - nie knuję tak jak ty, choć nie ukrywam że mam w planie pójść na randkę i dobrze się bawić, bez ekscesów łóżkowych - zastrzegła, choć theo nie musiał tego wiedzieć, jeszcze by się zniechęcił! - a potem już się z nim nie spotkać żeby poczuł się potraktowany tak jak wszystkie inne dziewczyny, na które poluje - marna zemsta, ale jo uważała że to będzie dla niego wystarczająca nauczka.

- już nic więcej wam nie będę mówić - mruknęła obrażona i dopiła swoje piwko. tylko jak będzie miała pytać o rady jeśli nie będzie chciała nic mówić? to była najgorsza taktyka z możliwych. tiffany wychodziła na życiowego placka, który leżał na kanapie i oglądał seriale, podczas gdy jo ratowała świat. pewnie miała przez to kompleksy! ale jednocześnie podziwiała przyjaciółkę i wiedziała, że sama się do tego nie nadawała. otworzyła kolejne piwo bez gadania, a to oznaczało, że przyjęła prezent i przeprosiny. - no właśnie. ale co jeśli będziesz się dobrze bawić? no wiesz, za dobrze? jeśli będziesz chciała jednak spotkać się z nim jeszcze raz? - póki co brzmiał jak czarujący koleś, więc randka z nim mogła okazać się sukcesem.

- zawsze tak mówisz, a potem i tak mówisz wszystko - zauważyła słusznie. tiffany obrażała się na niby na parę dni, a potem w natłoku netflixowych seriali zapominała o tym i z wypiekami na twarzy plotkowała z koleżankami. myślę, że każdy przy jo mógłby mieć kompleksy jeśli chodzi o życiowe dokonania także tiffany nie powinna się nazbyt tym przejmować - nie sądze żeby jedna randka mogła o tym przeważyć - uważała się za taką cwaną, trzymającą emocje na wodzy, ciekawe czy na serio tak było? - więc uznaję twój argument za inwalidzki - klasnęła w dłonie kończąc ten temat bo nie było co rozwodzić się nad czarującym theo.

- ej! nie zachowuj się tak jakbyś wszystko o mnie wiedziała. - wycelowała w nią palcem. co za przewidywalne stworzenie z tej tiffany! jo wiele osiągnęła, a zachowywała się jak typowa dziewczyna z podwórka. dlatego tiffy ją tak uwielbiała! była jednocześnie oszałamiająca i przyziemna. gdyby tylko potrafiła zainspirować przyjaciółkę, żeby sama ruszyła tyłek i coś zrobiła ze swoim życiem... - okej. a skąd będziesz wiedzieć czy się czegoś nauczył? wyślesz potem tajnego agenta, na przykład mnie, żeby sprawdzić jak mnie potraktuje? - wymyśliła. jeśli chłopak był tak przystojny jak jo go opisywała to nawet nie miałaby nic przeciwko. - okej! nowa zabawa. - klasnęła w dłonie. - fuck, marry, kill. jake, marty, anderson. - wymyśliła. nie skończyła najwyraźniej jeszcze swojego tematu o romansach z kolegami xd

- chce po prostu pomóc ci wymyślić lepszą taktykę - jo tutaj próbowała pomóc, a tiffany w ogóle tego nie doceniała! gdyby nie to, że jo od czasu do czasu musiała pojechać do szkockiego zamku w którym mieszkali jej rodzice i pewnie zapraszała tam też znajomych to nikt normalnie by nie wiedział, że jest nawet trochę arystokratką. pewne wybekiwała z kolegami alfabet na imprezach, mało to arystokratyczne. chwyciła buzię tiffany w ręce i scisnęła jej poliki, a potem dała jej buziaka w czoło - dokładnie tak, wyślę ciebie mój szpiegu, jesteś genialna! - doceniała jednak psiapsie, ha! wzięła solidnego łyka piwa i skoro chciały grać w tą grę to podjęła wyzwania - okej, fuck marty, marry jake, kill anderson, nie pytaj dlaczego tylko odpowiadaj teraz ty! - wskazała na nią.

- póki co kiepsko ci idzie. - podsumowała. roześmiała się kiedy jo doceniała jej genialny umysł i szpiegowskie plany. - będę musiała wymyślić sobie jakąś tożsamość. będę się nazywać... angelina mcqueen, tancerka burleski z paryża. - zaczęła wymyślać, przez co jo chyba zacznie żałować, że chciała wysyłać tiffany jako swojego szpiega. a ona tylko chciała się wczuć w rolę! jej normalne życie było zbyt przewidywalne, więc mogła przez chwilę poudawać kogoś innego. zanim odpowiedziała na pytanie z własnej gry to również musiała pociągnąć wielkiego łyka. - kill jake, fuck marty, marry anderson. - wymieniła na palcach, zastanawiając się trochę między andersonem i marty'm, natomiast co do jake'a w tej chwili miała bardzo konkretne uczucia i nie chciała go i jego wyznań w swoim życiu. po swojej wypowiedzi roześmiała się jak dzikuska, bo uznała, że ta gra jest szalenie zabawna. - przynajmniej zgadzamy się co do marty'ego - śmiała się tak, że aż chrumknęła i roześmiała się jeszcze bardziej.

- staram się - dźgnęła ją paluchem pod żebrami. w ogóle nie doceniała jej starań i złotych rad! trochę jej mina faktycznie zrzedła jak tiffy zaczęła opowiadać jak będzie szpiegować - w porządku, możesz mieć nową tożsamość, ale chyba musi być nieco bardziej przyziemna - schłodziła jej zapał - ale to na pewno będzie dobra wymówka żeby pójść na zakupu i wybrać ci idealne przebranie - tak na prawdę chciała skontrolować czy tiffany nie ubierze się jak jakaś diva z lat 50 czy 60 - i to jest chyba jedyna rzecz, w której się zgadzamy.... zresztą to marty - zafalowała brewkami, wiadomo że marty był nieogarnięty, ale ciągle był ciachem. co do pozostałych... tu chodziło tylko o osobiste relacje, może gdyby były inaczej to kto wie... tiffany też by chciała poślubić jake'a!
upiły się troszkę ale na szczęście nie zasnęły w domku tylko w mieszkaniu jo!

sloneczko dzisiaj pieknie swiecilo, wiec umowila sie z natem na dworze by mu pokazac co tez wymyslila jesli chodzi o te hobby. wybrala plac zabaw bo kto sie nie lubil pobujac na hustawce. pewnie nate, ale jednak miala nadzieje, ze sie troche rozluzni.

nate lubił spędzać czas na świeżym powietrzu, więc dopóki leila nie każe mu biegać i gonić dzieci, to był chętny na takie miejsce spotkania.
- cześć! jak ci minął weekend? - przyszedł i od razu zaczął od uprzejmości. gdyby wiedział, że spędzała czas z jego bratem to by wcale nie pytał.

usmiechnela sie szeroko na jego widok I podeszla do niego by go przytulic na przywitanie. - za szyko jak zwykle - zasmiala sie. - ale calkiem nizle - a nawet bardzo niezle skoro wczoraj z tobiasem udalo sie jej przeprowadzic taka gleboka rozmowe. - a tobie? co porabiales? - zaczela go wypytywac.

ucieszył się kiedy go tak od razu przytuliła. nie był pewien czy znowu nie będzie między nimi dystansu, ale na szczęście szybko powrócili do wcześniejszego statusu przyjaźni.
- oglądałem bakterie pod mikroskopem. - odpowiedział zgodnie z prawdą. chociaż raz miał do powiedzenia coś więcej niż "nic szczególnego". nate zaczął przeżywać szalone przygody!

Leila dlugo nie trzymala urazy, szczegolnie ze juz ja przeprosil. no I wczoraj przy rozmowie z tobiasem poczula lekkie wyrzuty sumienia, ze tak sie na nate'a wydarla, wiec nie byla by stanie dluzej sie gniewac. - I cos fajnego zobaczyles? - delej pytala. cieszyla sie, ze robil postepy.

- tak, to było ciekawe doświadczenie. - zastanowił się. chyba ciekawsze było spotkanie z jo i "włamywanie się" do laboratorium niż samo oglądanie bakterii. - nie znam się na tym. - dodał, wzruszając ramionami. - możemy to skreślić z listy pomysłów na moje hobby. - stwierdził i usiadł na huśtawce. jak widać był gotowy spróbować różne rzeczy, w tym oglądanie bakterii pod mikroskopem oraz robienie kasztanowych ludzików xd

hahah jak sledzisz xd
- ciekawe na tyle by robic to czesciej? - dalej przeprowadzala z nim wywiad. troche w sumie miala nadzieje, ze jednak mu sie to nie podobalo na tyle by chcial to robic z nia. na takie nudy chyba nie byla gotowa. - jest cos jeszcze do skreslenia? - musiala sie dowiedziec.

skiba mnie poinformowała xd
- czy ja wiem... to chyba nie jest hobby, tylko pomysł na pracę. pracę, która do mnie by nie pasowała. - stwierdził. może i było fajnie spędzić jeden wieczór w laboratorium, ale nie wyobrażał sobie bardziej się w to angażować. wypróbowane, next. - liczyłem na to, że ty coś wymyśliłaś. - przyznał. to leila miała tu być tą zakręconą, która rozrusza towarzystwo. nate samodzielnie był w stanie znaleźć tylko nudne zajęcia typu patrzenie w mikroskop.

a juz myslalam, ze jestes na czasie xd
- skoro tak uwazasz - ulzylo jej pewnie. chociaz jakby chcial dalej wlamywac sie do laboratorium to motley to robic z jo. ona by zorganizowala im inne atrakcje. - tak tylko pytam, zeby sie upewnic - usiadla na drugiej hustawce I zaczela sie lekko bujac. - no wiec myslalam nad czyms kreatywnym jak malowanie, robienie zdjec, garnarstwo, gotowanie, pieczenie - zaczela mu wymieniac. - albo wolontariat w schronisku dla zwierzat. to zajecie jest bardzo satysfakcjonujace - wiedziala co mowi skoro razem z andersonem pomagala bezdomnym.

coś tam podglądałam, nie powiem, że nie.
nate może mieć dużo koleżanek od wielu różnych zajęć. będzie miał zawsze atrakcje zapewnione.
- czekaj, czekaj, po kolei. - zastopował ją, bo wyskoczyła z tyloma propozycjami naraz, że zdążył już zapomnieć co mówiła od początku. ostatnia opcja jednak najbardziej mu się spodobała. - ooo, to brzmi dobrze. lubię zwierzaki. i mógłbym oddać coś od siebie innym. - przytaknął. kto by pomyślał, że leila tak szybko wymyśli mu nowe hobby xd

- swietnie! - powiedziala podekscytowana. - wolisz psiaki? kociaki? zwierzaki z farmy? a moze wszystkie? - zaczela go zalewac lawina kolejnych pytan. miala nadzieje, ze powie wszystkie bo z checia by sie zajela malymi kozkami albo kurczakami. ale samymi psami tez by na przyklad nie pogardzila, bo jednak byly to zapewnie jej ulubione zwierzeta.

nate najbardziej lubił psy i nawet mieli dwa w domu. co nie zmieniało faktu, że lubił wszystkie zwierzaki i nie miał szczególnych preferencji co do tych, którymi miałby się zajmować.
- zwierzaki z farmy? to też jakaś opcja? - pogubił się w możliwościach. - sam nie wiem, leila... możemy pójść do schroniska i spytać kogo potrzebują i przy których zwierzakach możemy pomóc. bo pójdziesz ze mną, prawda? będziemy tam chodzić razem? - musiał się upewnić, bo jednak nie pozbierał się w sobie na tyle, żeby pójść tam samemu.

- no jest. maja na przyklad koine, osiolki I kury - pokiwala glowa. dobrze sie przygotowala I zrobila research! musiala miec milion opcji w razie nate by sie rozmyslil albo gdyby mu sie nie spodobaly. - jasne, ze pojde z toba. wszystko razem zalatwimy I ustali kiedy I gdzie nas beda potrzebowac - zapewnila go. nie mogla przegabic takiej okazji. gdyby tego nie widziala na wlasne oczy to pewnie nie uwierzyla by, ze nate wychodzi z domu. no I musiala go dopilnowac.

- nigdy się nie zajmowałem końmi, osiołkami i kurami... - zauważył z lekkim przerażeniem. opieka nad psami? jasne, żaden problem. ale jeśli w grę wchodziły jakieś mniej znane mu zwierzęta, to znów zaczynał wątpić. to wymagałoby od niego szkolenia i czasu. nate nie miał cierpliwości do nowych rzeczy. niby nowe hobby miało polegać na tym, że miał się nauczyć czegoś nowego, ale jak przyszło co do czego to znów wolał się zamknąć w swojej skorupie. - od razu tam pójdziemy? czy najpierw zadzwonimy? może wcale nikogo nowego nie potrzebują. widziałaś jakieś ogłoszenie, że kogoś szukają? - zaczął dopytywać. musiał znać wszystkie fakty. nie chciał się fatygować nadaremno.