aula

- i bardzo dobrze, że już nie jesteście razem, bo jak widać nie przejmujesz się nim tak jak ja - peggy zaczynała już dostrzegać, że coś jest nie tak, bo znała archie'go od zawsze, a nigdy się tak nie zachowywał. jego imprezowanie zawsze było gdzieś tam w granicach normy akceptowanej przez peggy, choć oczywiście dla niego z sympatii naginała te granice. teraz przeginał.

peggy najwyraźniej znała dobrze archiego, ale nie znała zbyt dobrze vicky, bo ta faktycznie się przejmowała. stała trochę między młotem a kowadłem jeśli chodzi o tą całą sytuację z sally i jej dzieciakami oraz archiem!
- i skąd niby możesz to wiedzieć? - postawiła się!

jasne, że nie znała vicky, bo nie dała jej żadnej szansy, żeby się poznać. z góry założyła, że wie, jakie cechy vicky reprezentuje i teraz utrzymywała tę opinię. widziała ją jako olewaczkę zamiast być pod wrażeniem, że postanowiła wrócić na studia.
- nie jesteś już w jego życiu i nie ma tematu - ucięła, bo nie chciała z nią gadać i nie dostrzegała, że mogłyby wspólnie wyruszyć na misję wyciągania archiego z imprezowego transu. poszła rozmawiać z lepiej aspirującymi młodymi ludźmi na temat oferowanych kółek studenckich.

mieli ostatnie spotkanie samorządu w tym roku i jack rozdawał im dziękczynne dyplomy, które sam wydrukował i to na grubym papierze. (bo nie potrzebował pomocy percyego jak peggy!). dodatkowo rozdał zniżki do jakiejś knajpy wszystkim członkom i liczył na to że może z valentino pójdą tam razem. wyszedł z sali i udawał że czeka aż wszyscy wyjdą, a tak na prawdę zerkał czy valentino wychodzi.

dorotka czekała pod salą, bo ubzdurala sobie w głowie, że chce iść na kulkowe lody i że valentino ma ją tam zabrać.

Hehe.
Ucieszyl sie na widok dorotki bo nie sa sadzil ze jack by z nim chcial spedzac czas. Inaczej by nie bylo lodow dla dorotki xd - mam to! - zasmial sie i pomachal dyplomem. Nie zauwazyl ze jack czai sie w poblizu xd

miał w dupie jacka, ale jack nie miał w dupie jego! valentino chujek xd nie wiedział że ten zwraca się do dorotki więc podszedł uradowany - gratulacje - uśmiechnął się i wtedy zczail dopiero że dorotka stoi obok. myślał że to kuzynka xd - masz czas? - już planował go zaprosić na jedzenie z kuponem. wiedział że to klimat valiego xd

uradowała się na widok valentino, bo to oznaczało lody, jak vali będzie miał szczęście, to nie tylko kulkowe xd nie znała się na studiach, więc jak zamachał dyplomem, to myślała, że skończył już studia xd uwiesiła się więc na jego szyi i ucałowała w policzek.
- jesteś najmądrzejszy! - zaczęła go chwalić, ale jack im przeszkodził. - nie, jestem zajęta - odpowiedziała mu.

Pfffff! Raz sie odmienilo xd
Nie zdazyl odpowiedziec jackowi bo zaraz dorotka sie na niego rzucila xd zasmial sie i mimowolnie ja objal. wiedzial ze musi zasluzyc ja lody xd - wyglada na to, ze idziemy na drinka - powiadomil jacka. Nie dostal zaproszenia, ups xd

nonsens, po prostu powoli dochodził do pewnych wniosków. ale myślę że wulkan najbardziej mu pomoże xd
już miał coś powiedzieć do dorotki ale widząc ich/jej zachowanie zwątpił! - och... - spojrzał na valentino i dorotke. kuzyni się tak się zachowywali - oooochhhh - dopiero zczail że zachowują się jak parka - nie mówiłeś że masz dziewczynę - przynajmniej on nazwal to po imieniu. ale spojrzał na niego z pretensja i rozczarowaniem. on był inteligentniejszy xd

spoilery z wulkanem xd dorotce wystarczy samolot, żeby dojść do pewnych wniosków xd
- gluptasku, przecież idziemy na lody - poprawiła valentino. mówiła słodkim tonem, ale już była na skraju i jeśli upierałby się na drinki, to zrobiłby się dramat. dorotka odczytała pretensję w oczach jacka jako jego zazdrość, bo to on chciał ją gdzieś zaprosić. zachichotała na jego słowa o dziewczynie, co można byłoby odczytać jako uznanie tego za żart, ale ona po prostu cieszyła się z tego, jak to brzmi. - o tobie też nie wspominał - tak jakby dorotka słuchała xd może już dostrzegała czar jacka i ustawiała go w kolejce po valim xd

Mogl powoli ale inforumujac go o tym xd skad mial wiedziec ze juz mu przeszlo i chcial znowu spedzac czas!
- spoznimy sie na lody - spanikowal kiedy jack nazwal dorotkw jego dziewczyna zamiast zaptrzeczyc. Chwycil ja za reke i uciekl xd

faktycznie oderwie się od ziemi podczas lotu więc może wtedy będzie racjonalnie myśleć xd
słysząc te śmieszki dorotki spojrzał z politowaniem i współczuciem na valiego. dobrze, że ten zaraz uciekł bo mógłby usłyszeć nieprzychylny komentarz carswella. na szczęście dorothy i tak by nie zrozumiała xd

mieli tutaj wieczorek zapoznawczy. jasper stał w kącie i próbował zjeść suche, stare ciastka i popić je jakimś bezalkoholowym ponczem. niestety ciastka były nie do zjedzenia więc rozejrzał się i wyrzucił je do kosza xd poncz smakował jak chemiczny sok z kartonu xd uczelnia na poziomie xd pewnie alec kazał emmie przygotować ta imprezę i dał jej budżet, a ona kupiła taniochę a resztę przeznaczyła na ciuchy xd

była podekscytowana tą integracją, bo myślała, że cała intelektualna śmietanka się zjechała do st. albans i będzie mogła poznać te mądre głowy, z którymi będzie studiować. nie oczekiwała wiele od jedzenia i picia, skoro nie chodziła na imprezy w indiach i nie wiedziała, na czym to polega. poza tym tutejsze jedzenie było dla niej egzotyczne i nie miała porównania, więc uznała, że te ciastka były z zasady takie suche. wiedziała tylko, że błędem było wystrojenie się w sari, bo odstawała od casualowo ubranego towarzystwa. podeszła do stolika, żeby wziąć kolejne niedobre ciastko. było tak twarde, że jak je ugryzła, to i tak się nie ułamało, więc tylko uśmiechnęła się żałośnie do stojącego obok jaspera, nadal z tym ciastkiem w buzi.

haha, myślała że trafiła na uniwerek z ivy league, a tak na prawdę trafiła na prowincję do tłumoków xd
będzie teraz myślała, że angielska kuchnia jest sucha i niedobra aż coś jej ugotuje wes albo khai....
uśmiechnął się równie niezręcznie do niej, próbował nie gapić się za bardzo i za długo na innych, ale jednak zamachał kubeczkiem do dziewczyny, dobrze że się nie oblał - masz tu coś, ubrudziłaś sie - mogła pomyśleć, że to okruszek ciastka, ale tak na prawdę wskazał na jej bindi na czole. mogła się nie stroić bo faktycznie brytole tego nie kumali hehe. jasper tylko dbał o jej wizerunek i chciał dobrze!

rodzice całe życie robili jej taką presję, że ma się uczyć, żeby trafić na najlepszą uczelnię, że myślała, że właśnie na taką trafiła xd
khai będzie jej gotować indyjskie jedzenie, więc nie będzie miała jak się przyzwyczaić do angielskiej kuchni xd
- ojej - odłożyła polizane ciastko na stolik i zaczęła palcem wycierać wszystko naokoło bindi na czole. już czuła się zażenowana, że chodziła po sali ubrudzona. pewnie dlatego nie kleiła jej się konwersacja z jakimiś dziewczynami, które juz planowały imprezki. nachyliła się, żeby obejrzeć swoje odbicie w naczyniu od ponczu, upewniając się, że wszystko już jest ok (i że bindi jest nienaruszone). - dzięki, inaczej wyglądałabym jak idiotka - zaśmiała się, podnosząc wzrok na jaspera. nie skumała, że własnie tak wygląda xd

dante może coś ugotować na przywitanie, ale to raczej nie będzie świadczyło o dobrej kuchni xd
obserwował jak się wyciera i dawał jej wskazówki, ale nie podziałało dlatego podszedł - o tutaj, coś jeszcze masz - chciał wskazać, ale bał się jej dotknąć więc wskazywał palcami w powietrzu i to wyglądało jakby tańczył i naciskał niewidzialne guziczki jednocześnie, albo jakby odprawiał taniec godowy na środku auli hehe - takie czerwone i na środku - w końcu dał radę opisać słowami.

czyli nayanadini nigdy nie pozna dobrej angielskiej kuchni xd
patrzyła na niego zdezorientowana i żałowała, że nie ma przy sobie żadnego lusterka, bo w ten sposób byłoby najłatwiej opanować sytuację, skoro odbicie w naczyniu nie wystarczyło.
- och - wydobyła z siebie w końcu, kiedy i on się wysłowił. - to ozdoba w mojej kulturze - powiedziała pospiesznie, ale z wyraźnym przejęciem. - och nie, wyglądam jak idiotka, prawda? - popatrzyła na niego jeszcze bardziej zażenowana niż przed chwilą z tym ciastkiem. - myślałam, że to wydarzenie będzie bardziej... wystawne - odchrząknęła, zasłaniając czoło i rozglądając się po uczestnikach integracji.

nie xd viv jej też nic nie ugotuje xd
nic by jej nie pomogło bo nie było problemu. to znaczy jasper okazał się ignorantem i tyle xd nie miał złych zamiarów, ani nie chciał jej ubliżyć, był po prostu równie zestresowany i niepewny nowego środowiska jak naya - och - zmieszał się i zawstydził - to jak biżuteria, rozumiem - pokiwał głową i aż się napił bo z własnej głupoty zaschło mu w gardle - nie prawda, wyglądasz szykownie i doskonale - zaczął jej na pałę prawić komplementy - to wygląda o wiele lepiej niż te długie wiszące kolczyki w kształcie pizzy - wskazał na jakąś inną laskę, ale powiedział to za głośno i właśnie zabijała go wzrokiem.

może na stołówce jej da coś spod lady xd
jasper wyszedł na ignoranta, ale i naya nie popisała się chęcią asymilacji, tylko odstawała od towarzystwa.
- nie musisz tak mówić, przesadziłam - teraz było jej wstyd, że się tak wystroiła. - chciałam tu przyjść i poczuć, że tu przynależę, a tylko się wyróżniam... - karciła sama siebie na głos. jej akcent też ją zdradzał, choć całe życie mówiła po angielsku, więc nie miała piskliwego głosu jak ming xd popatrzyła przepraszająco na dziewczynę w pizzowych kolczykach. jasper wychodził na chamka, który obraża dziewczyny na prawo i lewo. ale jednocześnie był pierwszą osobą, z którą udało jej się nawiązać dłuższą konwersację, więc teraz się go trzymała xd odwróciła się od dziewczyny zawstydzona i złapała znowu to twarde ciastko, w które ponownie się wgryzła, ponownie bezskutecznie. - ugh - jęknęła, bo już czuła, że wszystko idzie nie tak i zaczęła się stresować. nie tak sobie wyobrażała pierwszy dzień na uczelni.

i ją upali przypadkiem xd
to przez to że jego ojciec był pewnie ignorantem i jakiś pierwiastek tego siedział w nim. nie potrafił się obchodzić w towarzystwie bez niego, a viv była bezużyteczna w tej materii.
- chyba przynależenie gdzieś i bycie oryginalnym może się łączyć - obracał nerwowo kubek w dłoniach próbując ją jakoś pocieszyć. nie chciał wyjść na chamka dla nayi bo z nią teraz rozmawiał więc obrażał laskę w pizzowych kolczykach. tak źle i tak niedobrze xd - automat ma smaczniejsze kanapki - mruknął cicho znad kubka widząc jak męczy się z tym ciastkiem.

to na pewno będzie dla niej niecodziennie doświadczenie.
nayanadini też miała klapki na oczach przez to, w jakich warunkach się wychowywała. każde z nich miało w sobie ignorancję, tylko w innym zakresie.
- nie, to się wzajemnie wyklucza - uparła się przy swoim i już widziała wszystko zero-jedynkowo. chciała tu być częścią grupy, a samym swoim pochodzeniem się wyróżniała. - co będziesz studiować? - spytała go znikąd, bo miała nadzieję, że medycynę i że jednak uda jej się zintegrować z grupą ze swojego kierunku. poddała się z tym ciastkiem i teraz miętoliła je w dłoni, bo nie wiedziała, co z nim zrobić. - moja kuzynka prowadzi restaurację - oznajmiła z dupy, bo nie wiedziała, jak zareagować na te kanapki, to nie była instytucja znana w indiach xd ich opiekunki obie robiły w gastronomii xd oprócz tego, że naya miała nieaktualne informacje.

viv ją weźmie do domu i jasper ja zastanie śpiącą w jego łóżku xd
kolejny oderwani od rzeczywistości!
- och, okej, może się zastanów chociaż nad tym - sugerował delikatnie nie próbując cokolwiek implikować. jemu było łatwiej, bo już kogoś znał i był brytolem w zasadzie więc nie odstawał aż tak bardzo. chociaż sam jasper sobie to i tak utrudnial.
- politologię - odpowiedział od razu czując że studia to bezpieczny temat - a ty? prawo? - ocenił ją zbyt pochopnie, same wpadki - moja współlokatorka też gotuje - wypsnęło mu się, choć nadal nie potrafił nazwać viv matka, a 'gotowanie' w jej przypadku było naduzyciem.

śpiącą w jego łóżku albo odwalającą jakiś przypał.
nie da się robić przyziemnych postaci xd
- mówisz tak z doświadczenia, bo masz te wielkie błękitne oczy? - wskazała na jego oczęta, które jednak też sprawiały, że wyróżniał się w tłumie. ona też teraz zwróciła na nie uwagę, to było nieuniknione. - dlaczego prawo? myślisz, że wszyscy hindusi studiują prawo? to stereotyp - wytknęła mu. - będę studiować medycynę - powiedziała poważnie, nie zdając sobie sprawy z niedorzeczności swojej wypowiedzi i potwierdzania innego stereotypu. - a znasz kogoś z medycyny? - rozglądała się, uznając, że musi znaleźć kogoś, z kim będzie studiować, bo nie opłaca się nawiązywać znajomości z osobami z innych kierunków. przeciez i tak będzie chodzić na wykłady i do biblioteki i siedzieć w domu. nie ma to jak nazwać matkę współlokatorką xd - mieszkasz ze współlokatorką? - była pod wrażeniem, bo myślała, że to sytuacja jak z amerykańskich filmów. w domu było zabronione oglądanie ich, ale w samolocie zdążyła jakiś obejrzeć xd