skate park

ma się to coś xd
- nie, nie zamierzam robić akrobacji rolki plus deska. dobra, poczekaj chwilę - musiała ściągnąć swoje rolki i założyć normalne buty. dobrze, że nie chodziła w szpilkach czy coś, bo inaczej byłoby ciężko. celeste raczej wolała trampki czy inne wygodne obuwie - okej, już gotowe! to co dalej? - zapytała poprawiając kask na głowie. nie miała pojęcia czego tutaj się nauczy z flynnem! moje postacie ciągle się uczą jeździć na desce najwyraźniej xd

- brat będzie ze mnie dumny w końcu - wskoczyła na deskę i o mało co na niej się nie wywaliła, bo musiała złapać równowagę. nie była tak zdolna jak faye najwyraźniej - flyynnn, ale musisz mnie porządne trzymać, jasne? - złapała go za obie dłonie i próbowała ustać żeby zacząć gdziekolwiek jeździć i cokolwiek robić.

- nie wątpię. mam nadzieję, że nauczysz mnie dużo więcej akrobacji niż on potrafi - brata miała wręcz za zawodowca jeżeli chodzi o jazdę na desce a ona musiała się sporo nauczyć żeby zaimponować własnemu braciszkowi - tak, bardzo dobrze, że będziesz mnie trzymał - zgodziła się z nim - więc jaki będzie pierwszy element? - zapytała.

spojrzała na to gdzie miała jechać - ale, że aż tam? wow, no dobra, niech będzie - pokiwała głową i nabrała rozpędu na desce, żeby się kawałek przejechać. dojechała tam gdzie jej pokazał! była z siebie dumna - ale fajnie! chcę jeszcze raz - klasnęła w obie dłonie - flynn, gdzie teraz mam dojechać? - zapytała poprawiając znów kask.

złapała za deskę i poczłapała do niego - dobra, niech będzie. ale jak mi się coś stanie to nie wiem kto cię prędzej zabije, moi rodzice czy mój brat - zaśmiała się i stanęła na rampie, bo chciała być odważna i z niej zjechała jakby to robiła non stop. jak już była na dole, to wyrzuciła tylko ręce do góry - ale jestem zajebista, musimy częściej razem wychodzić - zapewne lepiej bawiła się z nim niż z własnym bratem xd

- no ba, pewnie, że jestem zajebista! jestem najlepsza na świecie i kiedyś jeszcze pojadę na olimpiadę - przybiła mu wszystkie piąteczki zadowolona - to teraz idziemy na jakieś piwko czy coś? ja stawiam - zaproponowała - ale zjadę sobie jeszcze raz - wspięła się na górkę i znów zjechała - dobra, już, starczy wrażeń na dzisiaj - zawisnęła na nim.

celeste miała jedną wadę, lubiła sypiać z każdym swoim kumplem. zupełnie jak mamusia. może liczyła na taką historię miłosną jak frankie, która zakochała się w finnie i miała z nim trójkę dzieciaków? możliwe. ucieszyła się jak ją złapał - okej, w takim razie od teraz, codziennie, przychodzisz tutaj ze mną i będziemy jeździć, jasne? - zaproponowała - znudziło mi się już. chce piwo - była jak małe dziecko xd

sporo ma ich do zaliczenia w takim razie xd
poszli na to piwo i świetnie się bawili do białego rana, next i zacznij!

siedział schowany za jedną z ramp i podpisywał swój nowy notatnik na wiersze! pojechał specjalnie do papierniczego w londynie żeby wybrać odpowiedni!

rafe przyszedł tu ze swoimi kolegami, którzy jeździli na deskach. rafe nie, ale to nie przeszkadzało mu w spędzaniu z nimi czasu. wszyscy byli bardzo głośni i oprócz deskorolek pod pachami mieli też piwko. rafe rozsiadł się u szczytu tej rampy, za którą chował się samuel. dość szybko pozbył się pierwszego piwa, bo wypili je na jeden raz (zapomniałam jak to się nazywa jak się przebija puszkę i pije jak najszybciej???) i rafe zgniótł puszkę i wyrzucił ją za siebie, to znaczy za rampę.

nie pamiętam jak nazywa się to picie piwa na raz. za stara już jestem.
w każdym bądź razie puszka trafiła samuela prosto w głowę. może nawet rozcięła mu czoło odrobinę! zdenerwował się że ktoś mu przeszkadza kiedy ten skupiał się na tworzeniu, dlatego z naburmuszoną twarzą wyjrzał zza rampy - czy moglibyście? - mruknął spoglądając na winowajcę którym okazał się rafe - no tak, któżby inny - powiedział bardziej do siebie, aniżeli do nich.

zestarzałyśmy się, a to jest dowód.
rafe i koledzy byli zbyt zajęci niewybrednymi żartami, żeby poświęcać uwagę jakiemuś ziomeczkowi, który coś tam burkał z tyłu. rafe nawet zaszczycił go spojrzeniem i uniósł brew pytająco na "któżby inny". czyżby ostatnio za często na siebie wpadali i samuel już uważał, że rafe mu wyskakuje z lodówki?
- leci ci krew - pokazał palcem na swoim czole, w którym miejscu to się stało. nie skumał, że to jego wina.

tak xd
no jasne że go nie dostrzegli. nawet najgroźniejsza mina samuela była mało straszna. sam był trochę smutny i wkurzony przez to że pozbawiono go notatnika dlatego zareagował tak a nie inaczej na widok chłopaka. dotknął swojego czoła i zobaczyć krew na palcach - świetnie - burknal rzucają puszka rafe'go w jego stronę.

akurat to, że pozbawiono go notatnika to wyjatkowo nie była wina rafe'a!
schylił się po puszkę, która wylądowała przy jego stopach.
- nieładnie, nie wolno śmiecić, nie spodziewałbym się tego po tobie, samuel. - powiedział beztroskim tonem. spojrzał jeszcze raz na chłopaka i jednak zrobiło mu się go żal, bo nie był takim chamkiem na jego wyglądał. dlatego wyciągnął chusteczkę, bo akurat miał je przy sobie i podszedł bliżej samuela, żeby mu ją przyłożyć do rany. - masz - mruknął, ale wcale nic nie oddał i dalej trzymał chusteczkę przy jego czole.

niby tak, ale napatoczył się więc sam niewerbalnie się n nim wyzywal.
- to nie moja puszka - wyjaśnił szybko szukając chusteczek których nie miał bo nie wziął swojego plecaka skauta! taki fail! zaraz jednak zjawił się bliżej rafe który przyłoży chusteczkę do jego czoła - dzięki - odparł patrząc na niego - sam sobie poradzę - próbował chwycić ta chusteczkę ale chłopak dalej nie odchodził.

znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze i wychodził na chamka jak nejt xd
- to po co dotykasz puszek innych ludzi? - dopytywał tak jakby naprawdę chciał mu zrobić przesłuchanie. może rafe miał plan, że po popijawie wejdzie za rampę i pozbiera te wszystkie śmieci i wyrzuci do kosza. - dobra, już - puścił chusteczkę, żeby samuel sam ją sobie przytrzymał, bo wcale nie zależało mu na opiekowaniu się samuelem. uniósł zgięte w łokciach ręce w geście niewinności i zrobił krok do tyłu. - a właśnie, wystarczyło ci batoników na wyjeździe? - rzucił głupawym tonem, bo przypomniało mu się.

wszystkie twoje postacie są chamkami dla moich xd już przywykłam xd
- nie dotykalbym cudzych puszek gdyby ktoś mnie nimi nie obrzucił - zauważył bo niech rafe nie czuje się niewinny! co to to nie! przycisnął mocniej chusteczkę do czoła i zmrużył oczy sycząc cicho bo go tam zapieklo. jak wróci do domu to będzie musiał przeprowadzić porządna dezynfekcję rany - wystarczyło - przyznał się - ciocia zrobiła też trochę rzeczy na wynos - wypaplal znowu za dużo przyznając się że był tam z ciotka xd

a takie z nich słodziaki. swoją drogą nate i rafe się przyjaźnią w prawdziwym życiu i mają dużo fotek razem. moi też się znali skoro oboje dorastali w st. albans, byli sportowcami i ich ojcowie wchodzili w konszachty.
- nikt nie rzucałby w ciebie puszkami gdybyś nie chował się za rampą. - machnął ręką w tamtą stronę. - co ty tam w ogóle robiłeś, co? - skrzyżował ręce i zmierzył go wzrokiem. samuel nie wyglądał mu na typa, który jeździł na desce albo organizował popijawy w skate parku. wybuchnął śmiechem kiedy przyznał się do wyjazdu z ciotką. - spoko, to te co zostały możesz mi oddać w dowolnym momencie. - zażartował sobie.