verulamium muzeum

były tutaj na jakimś wykładzie z motywacji, po którym był poczęstunek i właśnie zajadały bezglutenowe ciasteczka komentując wystąpienie profesorka.

- o, w niedzielę będzie tu wykład z archeologii, idziemy? - już czytała tablicę ogłoszeń i szukała sobie i danielle kolejnych zajęć.

wygooglowała profesora który będzie prowadził niedzielny wykład - i prowadzi go żywa skamienielina - pokazała na telefonie zdjęcie prowadzącego, jakiegoś siwego dziadka i zaśmiała się - ale tak, chętnie - przytaknęła zaraz. w niedziele był trudny dzień więc musiała go wypełnić po brzegi zajęciami.

- pan wygląda na pełnego wiedzy. - spojrzała na ekran. ona szanowała starych profesorów, którzy wyglądali jakby od 80 lat siedzieli w książkach. od takich to na pewno można się dużo nauczyć. - świetnie, zapiszę sobie w kalendarzu. - wyciągnęła swój telefon, żeby dopisać wykład. ona nie skojarzyła co będzie w niedzielę, pewnie dlatego, że archie nie zaprosił jej jako osobę towarzyszącą!

- powiedziałam, że wygląda jak skamielina, a nie że jest głupi - odparła na swoją obronę. też szanowała takich profesorków. pewnie od wielu takich uczyła się zapisu nut i kompozycji! - doskonale, to może przed wykładem zjemy lunch, a po nim pójdziemy jeszcze do kina? widziałam, że grają dokument o ratowaniu lasów równikowych - zaczęła wymyślać coraz więcej atrakcji żeby spędzić z peggy cały dzień. ruby jej nie odpisywała bo siedziała na randce więc musiała inaczej się ratować!

- w takim razie idealnie się nadaje, żeby opowiadać o skamielinach. - podsumowała. może będzie można na panu profesorze przeprowadzić badania archeologiczne i datować jego wiek metodą radiowęglową. - a możemy iść do kina przed lunchem? grają to też przed południem? o 18 prowadzę korepetycje. - też chętnie spędziłaby z dani cały dzień, ale jednak miała już kalendarz wypełniony po brzegi.

- nie zaprzeczam - wstukała sobie w kalendarz informacje o wykładzie. może wiek profesora można było określić na podstawie ilości słojów jak u drzew! - mhm, grają o jedenastej więc najpierw kino, potem lunch, a następnie wykład - tworzyła powoli plan dnia - może po twoich korepetycjach pójdziemy na drinka? jednego? - dalej cisnęła peggy.

- świetny plan. - wklepywała sobie wszystkie zajęcia po kolei do kalendarza. - po wykładzie się przegrupujemy i koło dwudziestej, dwudziestej dziesięć możemy spotkać się na drinka. - musiała wszystko zaplanować co do minuty. podniosła na nią wzrok. - pasuje taki plan? co będziesz robić w czasie moich korepetycji? - oby nie włączała telewizora i nie oglądała transmisji ze slubu.

dani w ślady za nią też wklepywała wszystko do kalendarza. miała dobrą organizację, ale peggy nauczyła jej jeszcze lepszej! - dwudziesta dziesięć drink - mówiła do siebie i wpisywała to samo w telefon. zaraz spojrzała na przyjaciółkę - pasuje, powłóczę się po sklepach, albo pójdę do biblioteki - zaczęła wymieniać. też miała zamiar unikać telewizora.

- możemy iść do cafe rogue. - zaproponowała, bo załóżmy, że tam też serwowali drinki po godzinach. peggy wolała iść do takiego miejsca niż do typowego baru, wiadomo. zachowywały pozory porządności xd - jeśli chcesz możesz posiedzieć u mnie w pokoju i poczekać. wiesz, będę obok w razie czego. - zasugerowała, spoglądając na przyjaciółkę. wklepując wszystko do kalendarza dojrzała notatkę o tym, że tego dnia jest ślub (pewnie miała zsynchronizowany kalendarz z archie'm, bo jego też próbowała nauczyć organizacji, ale był bardziej oporny niż dani), więc wiedziała już czemu danielle chce iść na drinka.

archie był oporny na wszelki sugestie, włącznie ze zmianą ochrony. a wszyscy tak o niego dbali i się martwili!
- jestem dorosła, poradzę sobie, poza tym twój pokój nie jest aż tak interesujący jak biblioteka - zaśmiała się. dla nich miejscem rozrywkowym były muzea i biblioteki, a nie jakieś tam bary xd - wspaniale, to mamy plan, może jeszcze wciągnę w to ruby - zaczęła się zastanawiać - albo możemy poszlajać się z andersonem i jego kumplami - zaproponowała dodatkowo na wieczór. oni na pewno zapewniliby im dużo rozrywek.

- zdziwiłabyś się, przywiozłam z londynu dużo nowych książek. - pojechała do londynu z pustą walizką, poszła do największej biblioteki w kraju i załadowała walizkę książkami. - koniecznie zapraszamy ruby. ale od kiedy niby szalajamy się z andersonem i jego kumplami? - zaśmiała się trochę cierpko, bo wiadomo kto był w szeregach kumpli andersona. z drugiej strony kto wie czy spędzał czas z kumplami skoro miał teraz swoją nową cizię. ale co gorsza mógłby przyjść z nią!

- znam cię, przywiozłaś więcej ksiażek niż ubrań - zauważyła śmiejąc się. biblioteka peggy na pewno była imponująca, ale mogła się nieco wymijać z zainteresowaniami dani jednak - w takim razie piszę do niej - i już stukała smsa do ruby z zaproszeniem i całym planem żeby się przeorganizowała - no nie wiem, a nie lubimy już andersona i jego kumpli? - zapytała żartobliwie. ostatnio były na etapie że lubili xd

- nie potrzebuję nowych ubrań, a książki owszem. - stwierdziła lekkim tonem. zaglądała jej przez ramię jak pisała do ruby, która niestety była zajęta innymi sprawami. przy okazji spojrzała na własny telefon gdzie archie wysyłał jej fotki z wyjazdu. - powinnyśmy pojechać na wycieczkę, archie cały dzień wysyła mi zdjęcia z malezji. - westchnęła. - lubimy, ale to nie znaczy, że się z nimi, cytuję, "szlajamy" - zrobiła palcami cudzysłów w powietrzu. peggy nigdzie się nie szlajała! - tylko, że przynosimy im muffinki na pocieszenie jak połamią sobie kończyny. - wyjaśniła. przy czym jej relacja z marty'm aktualnie była na takim etapie, że nawet muffinki by nie dostał.

- ubrania się zawsze przydają, szczególnie że ostatnio przy sprzątaniu swoich oddałaś mi parę - danielle lubiła dobrze wyglądać i stawiała książki na równi z ubraniami! - co archie robi w malezji? - zapytała nie kojarząc kompletnie faktów i nie łącząc kropek - może nowy samorząd powinien zorganizować jakąś wycieczkę żeby zdobyć poparcie studentów? - trochę ją podpuszczała, ale peggy mogła zawsze zaszczepić taką myśl u nejta! - nie robiłam andersonowi muffinów - zdziwiła się słysząc słowa przyjaciółki i zmrużyła oczy - piekłaś marty'emu muffinki jak się połamał? - dopytała.

- ubrania mogę nosić wiele razy, a nie wszystkie książki nadają się do wielokrotnego czytania. - kontynuowała. kto by pomyślał, że nawet one będą prowadzić bezsensowną dyskusję. peggy lubiła schludnie wyglądać, ale gdyby jej mieszkanie się paliło to ratowałaby książki. odpisywała archie'mu na wiadomość, więc jej uwaga była połowiczna i automatycznie zaczęła odpowiadać. - jest na wieczorze ka... - urwała i spojrzała na danielle. - kawalerskim. - dokończyła poważnym tonem, bo nie było sensu wymyślać kłamstw. - przepraszam, mogłam o tym nie wspominać. - szybko schowała telefon. - nie chcę, żeby nowy samorząd, a mówiąc dokładniej nowy przewodniczący, zdobył poparcie studentów. - odpowiedziała. kto by pomyślał, że peggy będzie trzymać stronę swojego zaciekłego wroga. z nim przynajmniej mogła prowadzić potyczki na poziomie, a nate nic nie ogarniał. - poza tym miałam na myśli, żebyśmy my gdzieś pojechały, na przykład do rosyjskiej biblioteki narodowej w petersburgu. - wymyśliła skoro już mowa o bibliotekach. - andersonowi też. nie mówił nic? nie smakowały mu? - wyrzuciła z siebie szybko.

- nie wszystkie kobiety by to zrozumiały - odparła śmiejąc się. znała takie dziewczyny, którym tylko zależało na drogich ciuchach, a ich sposób na karierę to piękne, lśniące włosy i obcisła sukienka. tak, o tobie mowa florence! - w porządku - odparła od niechcenia zupełnie jakby to jej nie obchodziło - zainteresowanie ksieciem już mi przeszło - przygryzła dolną wargę przekonując samą siebie. tak na prawdę trochę było jej przykro że dalej w to brnął pomimo ostatnich rozmów. może ślub sprawi, że definitywnie o nim zapomni! - nowy przewodniczący już jest twoim wrogiem? - wiedziała, że jack był, ale nie wiedziała że nejt tak szybko się nim stanie! - może być petersburg, o ile pójdziemy też na balet - postawiła warunek - anderson nie zapamięta żadnego jedzenia jeśli nie jest o smaku pizzy - poklepała ją po ramieniu pocieszająco.

- na szczęście ty to rozumiesz. - ucięła. skoro danielle to rozumiała to to jej wystarczało w tej konwersacji, a z pustakami się nie zadawały. - w porządku - obserwowała ją, żeby upewnić się czy dani nie zmyśla, ale nie naciskała na rozwijanie tematu. - ale jeśli chcesz to w niedzielę możemy pójść na więcej drinków niż jeden. - czyli na maksymalnie trzy. - och nie, dogadujemy się doskonale. - poprawiła ją. peggy mówiła mu wszystko co ma robić, a on się nie odzywał, także było fajnie. - po prostu nie byłby moim wyborem na przewodniczącego. - powinna nosić przypinkę z napisem 'nie mój prezydent'. - oczywiście, nie mogłybyśmy tego odpuścić. w domu sprawdzę wszystkie daty i godziny występów i lotów i porównam koszty lotów na różnych stronach i dam ci znać, który termin jest najbardziej optymalny. - podróżowanie z peggy na pewno musiało być świetną rozrywką. - w takim razie muszę upiec wytrawne muffiny o smaku pizzy. - już planowała, bo teraz danielle wjechała jej na ambicję i peggy pojawi się jutro pod drzwiami louisa i andersona z blachą słonych wypieków.

- dlatego mamy jednocześnie super ciuchy i dużo książek - dodała do słów peggy. był ładne i inteligentne, czego chcieć więcej! najlepszy wybór dla faceta.... a jednak nie xd dani też nie chciała o tym rozmawiać, wolała walczyć z nieznośnymi myślami sama - jest szansa, że to nie będzie jeden drink - przyznała jej rację. jak ta peggy ją znała! trzy drinki i tak je poskładają! może znowu będą pisać do swoich niedoszłych chłopaków - bo twoim wyborem na przewodniczącego byłaś ty? - spojrzała na nią z oczywistym wyrazem twarzy. wiedziała jakie ma ambicje! - mianuję cię na organizatorkę tej wycieczki - wiedziała, że to spełnienie marzeń rudej - tylko spraw żeby było jak najtaniej - dani nie szastała pieniędzmi na lewo i prawo więc musiała ciąć gdzieniegdzie koszty - na twoim miejscu nie robiłabym dla niego nic i tak nie doceni - takie miała zdanie o bracie xd

pijana dani wypisująca do gabriela w jego noc poślubną to byłoby coś. peggy za to nie mogla pisać do marty'ego, bo usunęła jego numer, ups. musiałaby znowu odszukać go na tinderze i rozpocząć czat.
- sama musisz przyznać, że byłby to bardziej oczywisty wybór - rozłożyła ręce na tekst o byciu przewodniczącą. nic się przed dani nie ukryje. - jasne, rozpiszę cały budżet i ci wyślę do akceptacji. - peggy była jedną z tych osób, które sprawdzają w internecie ceny artykułów spożywczych w miejscu, do którego się udają i wyliczają ile dokładnie będą wydawać każdego dnia. dani i tak miała farta, że nie musiała oszczędzać na wiolonczelę. ciekawe czy skorzystała z oferty dorobienia w antykwariacie. - mhm tak, oni chyba wszyscy tacy są - wymamrotała, mając oczywiście na myśli marty'ego, który w ogóle nie doceniał jej starań i gotowania zupy i już latał z inną laską. ciekawe czy tamta gotowała mu zupę! pewnie nie!

albo dobijać się do niego do domu skoro znała adres xd
- i na pewno lepszy - przytaknęła śmiejąc się. danielle nie interesował samorząd, ale cieszyła się że przyjaciółka odnajduje się w tym i spełnia - wspaniale, wnioskuję o siedmiodniowy okres na rozpatrzenie i akceptację budżetu - były formalne aż do porzygu. dani na pewno popracowała chwilę w antykwariacie żeby nie zrobić jej przykrości, ale potem wymyśliła wymówkę że już zebrała odpowiednią kwotę i że trochę jej rodzice dołożyli xd także nie wystawiła peggy! - oni czyli marty? - nie znały wszystkich zielonych aż tak dobrze żeby wiedziec.

na tyle to miała jeszcze instynkt samozachowawczy... chyba!
- może szybko przejrzą na oczy i nadejdzie mój czas. - wzruszyła ramionami. może liczyła, że dzięki knuciu z jackiem obalą nate'a, ale to nie jack obejmie stołek. - wniosek przyjęty. - przytaknęła, wcale nie w żartach tylko na serio. dobrze, że się dogadywały. może dlatego nie wyszlo jej z marty'm? nie złożył odpowiedniego podania zapraszając ją na randkę? xd - hm? nie, mówiłam ogólnie o andersonie i jego kolegach. - czyli o marty'm xd tym bardziej nie znała kolegów andersona, może oprócz louisa. dani za to całkiem blisko znała flynna, czy to dlatego proponowała niedzielne drinki właśnie w tym towarzystwie?

chyba xd
- trzymam za to kciuki - pokazała zaciśnięte kciuki i serio trzymała je za nią. nie miała ją za psychopatkę jak inni pracujący wokół niej. widziała potencjał! może tak było! może marty powinien złożyć podanie i wtedy byłoby pozytywnie rozpatrzone! - czyli o andersonie i jego koledze marty'm? - dalej ciągnęła temat śmiejąc się niewinnie. wiedziała, że peggy nie zna wszystkich i wiedziała że chodzi o singletona. ach ta wszechwiedząca dani! no jasne, że mogło chodzić jej o flynna, flynn to był niezobowiązujący, nieszkodliwy flirt i to się jej podobało!

- czy możemy uznać temat marty'ego za zakończony na zawsze tak samo jak temat ciebie i księcia? - poprosiła. mówiła 'tak samo' w kontekście tego, że już im obu przeszło, a w rzeczywistości obie wiedziały, że jeszcze nie do końca tak było. tak czy inaczej było tak samo. gabriel brał ślub, a marty miał nową dziewczynę, podobna sytuacja xd flynn był dobrym sposobem na zapomnienia o księciu. zieloni chłopcy potrafili skutecznie zabajerować niebieskie dziewczyny.