katedra

moze czula sie troche winna I musiala to odpracowac.
usmiechnela sie do niego. bylo jej milo gdy ktos ja chwalil I docenial. myslala, ze bedzie miala chwile odetchnac, ale zaraz znowu zagonili ja do roboty. westchnela I juz chciala isc kiedy James zaoferowal pomoc. - jesli to nie problem - na pewno mial wiecej sily od niej.

mogła w ramach pokuty grać z benkiem w planszówki.
nie ma odpoczynku na darmowym wolontariacie, sorry! xd
- jasne - pokiwał głową i uśmiechając się do niej ruszył w stronę pudeł. podnoszenie ich nie przyszło z łatwością, bo nie był pakerem jak jakiś rafe. ale brnął powoli i do celu. no może gdyby nie to, że ostatnie pudło mu się wymsknęło i upadło na jego stopę. syknął pod nosem. na szczęście przywykł do bólu więc miał wysoki próg. czuł jednak rozchodzące się ciepło po stopie i ból. przysiadł na jakimś murku żeby odpocząć i cierpieć w samotności xd

to raczej robila z przyjemnoscia.
na dobra karme trzeba bylo sobie zapracowac xd
- dzieki - odetchnela z ulga I zajela jego miejsce. zerkala co jakis czas w jego strone I po cichu troche sie jarala, ze z chlopaka taki dzentelmen! bedzie musiala to opowiedziec vicky. zauwazyla, ze ucierpial wiec nalala dokladke bezdomnemu. akurat podeszla do niej jakas dziewczyna wiec wkrecila ja w zastepstwo. - w porzadku? - podeszla do niego.

chyba tylko ona xd
niech cioci aurorze opowie o nim, zobaczymy czy go zaakceptuje. ale skoro zaakceptowała benka..........
w swojej głowie xd
rozsznurował buta i poruszał lekko stopą żeby sprawdzić czy faktycznie coś złego się nie stało. jeszcze tego by brakowało - raczej tak, to nic wielkiego - pochylił się żeby dotknąć obolałe miejsca - nie chciałem cię oderwać od pracy - wskazał na dziewczynę która już ją zastępowała. raven jednak chciała xd

to mozliwe xd
haha pewnie I cioci sie pochwali. zeby juz wiecej nie prowadzila jej na striptiz! nie zdradzi jej tylko kim jest chlopak bo by jej narobila przypalu! nie miala w planach mowic chlopakowi, ze jej sie podoba wiec tym bardziej nie chciala zeby aurora znala jego imie.
- to nic, Kate I tak nic nie robila - machnela reka. - zaproponowalabym ci mrozony groszek, ale nie mamy nic takiego - rozejrzala sie. groszek plywal w zupie.

i tak ją będzie prowadzić żeby mieć pretekst i chodzić tam i wsadzać im kasę w majtki. przecież takiej dojrzałeś kobiecie to nie wypada xd
- przynajmniej polewa teraz zupę - zaśmiał się widząc jak kate próbuje sobie radzić z kolejką bezdomnych. pewnie faktycznie wcześniej tylko siedziała i udawała że pracuje. karma ją dopadła!
- nic mi nie będzie - zapewnił ją i wyciągnął lekko uszkodzoną nogę na murku - przynajmniej to nie ty je podnosiłaś i tobie nic się nie stało - już miał włączony opiekuńczy instynkt, choć raven mogła to dwojako odczytać.

wykorzystywala ja xd
- tak - zasmiala sie zerkajac w strone dziewczyny. skoro ona mogla sie obijac to im tez nalezala sie chwila odpoczynku. James takimi slowami sprawial, ze bedzie miala motylki w brzuchu za kazdym razem gdy go zobaczy. - uratowales mnie - zazartowala lekko zawstydzona.

no jasne, że tak. była jej przykrywką xd
akurat zaczęli odpoczywać przed zakończeniem swojej zmiany w jadłodajni. sprytnie!
- teraz ty możesz uratować mnie - powiedział tajemniczo i wstał lekko kuśtykając - odprowadzając bezpiecznie do domu - zasugerował z uśmiechem. trochę kuśtykał więc mogła mu użyczyć swojego ramienia!

ech! znioslaby to jeszcze gdyby nie kazala jej nikogo dotykac xd
spojrzala przelotnie na karton. myslala, ze chodzilo mu o to, ze ma dokonczyc, ale zaraz wytlumaczyl. - och, tak. jestem ci to winna - zasmiala sie I podeszla do niego. byla za niesmiala zeby sama mu zaproponowac oparcie sie o nia.

musiało być wiarygodnie i musiała się interesować!
haha, nie był takim tyranem żeby zaciągnąć ją za karę do ciężkiej pracy!
- musisz być dziś moją opoką - sam zarzucił jej rękę na ramię żeby go przytrzymała. po tym słowach i po tym dotyku faktycznie będzie o nim fantazjować z motylkami w brzuchu.

- mozesz na mnie liczyc - przytrzymala go. odprowadzila go, a potem poleciala do domu opowiadac zwierzakom o swoim dniu.

byl na swoim stupid walk for stupid mental health. krecil sie po miescie bez celu i zaszedl tutaj. usiadl na lawce i wyciagnal z kieszeni snaka. ktorym byla zupka chinska. pokruszyl ja i jadl na sucho jak chrupki.

dorotka poszła do katedry się modlić o andy'ego. myślała, że skoro się zna dobrze z tym u góry to będzie dla niego bardziej łaskawy xd wyszła z katedry i zobaczyła swojego super kolegę, z którym co prawda widziała się raz w życiu, ale mieli wtedy dobrą fazę, więc dobrze to wspominała. potrzebowała teraz takiej przygody na rozluźnienie! 
- heej! co robisz? - już skakała wokół niego.

dorotka takie poswiecenie xd
spojrzal w gore kiedy ktos go zaczepil. rozpoznal dorotke, ale byl swiadomy, ze byli juz na etapie kolezenstwa. wzial wdech i wysilil sie na usmiech. nie mogl byc przygnebiony przy nieznajomej. - czesc, jem obiad - zazartowal pokazujac jej paczke suchego makaronu.

dorotka zamiast nakarmić rybki albo pogadać z lekarzami w szpitalu to zajmowała się tym co uważała za najbardziej produktywne, czyli prowadzenie monologu z siłą wyższą xd 
- to nie wygląda na obiad - zmarszczyła czoło. - idziemy na coś dobrego? znasz jakieś fajne knajpki? - też była głodna, bo nie miał kto gotować obiadu.

kto by sie przejmowal obowiazkami skoro mozna poprosic wyzsze sily zeby sie tym zajely xd
- nie doceniasz moich wynalazkow - zasmial sie i wrzucil garsc makaronu do buzi. chrupal to chwile myslac nad jej propozycja. czul presje, ze powinien sie zgodzic skoro go zapraszala. - niedaleko maja dobra rybe z frytkami - wzruszyl ramionami. nie wychodzil czesto wiec nie znal lepszych miejsc.

siły wyższe i tak były bardziej produktywne niż ona xd
- to nie jest wynalazek tylko suchy makaron - skrytykowała go. nawet oderwanej od rzeczywistości dorotce to nie wydawało się dobrym rozwiązaniem. gdyby chociaż był polany jakimś sosem to mógłby się chwalić, że je coś dobrego. - ryba z frytkami! czy to od razu nie brzmi lepiej? - klasnęła w dłonie z entuzjazmem. biedak musiał jej dorównać energią xd

w sumie xd
posypal sobie makaron przyprawami wiec to bylo prawie jak czipsy! nie doceniala jego kreatywnosci. nie klocil sie z nia o to. wiele osob nie docenialo jego pomyslow xd - to brzmi dobrze, ale tym tez bysmy sie najedli - pomachal torebka i leniwie podniosl sie z lawki co oznaczalo, ze zgodzil sie wymienic makaron na frytki.

zdecydowanie tego nie doceniała i nawet nie chciała próbować. to nie był poziom spektakularnych doświadczeń jakich oczekiwała w swoim życiu xd 
- mozemy tym nakarmić ptaki - machnęła ręką, żeby już nie marudził. myslała, że pójdą karmić kaczki makaronem z zupki chińskiej xd zeldzie było zdecydowanie lepiej u jo. - jak już się najemy to możemy poszukać dalszych przygód. w piątek na pewno dużo się dzieje! - oznajmiła podekscytowana. myślała, że ich spotkanie jest jak początek filmu, w którym bohaterowie spędzają wspólnie całą noc na mnóstwie przygód.

ups xd
westchnal i wysypal makaron na trawe zeby sie nie zmarnowal. ciekawe czy zelda by w ogole dozyla do dzisiaj gdyby nadal byla pod opiekom dorotki xd zdechlaby jak jego rybki. wiedzial co robil oddajac ja xd - w st albans nic sie nie dzieje niezaleznie od dnia tygodnia - zapewnil ja. nie mial sily na przygody. sama rozmowa z nia byla meczaca. nie potrafil dzis dopasowac sie do jej energii.

mógł sobie zostawić makaron na potem xd fakt, andy myślał kilka kroków wprzód i spodziewał się, że jeśli kiedyś nie będzie miał okazji zajmować się zeldą to będzie z nią kiepsko. gorzej, że nie załatwił tymczasowej opieki dla rybek. annie będzie zawiedziona, też czuła się związana z jego rybkami xd
- zawsze coś się dzieje tylko trzeba dobrze poszukać - tak jakby jej się chciało szukać xd liczyła na to, że pójdą do jakiegoś baru i wszystko samo się potoczy. jednak jej entuzjazm co do spędzania czasu z blake'm trochę opadał jak nie był taki zaangażowany.

nie chcial jest zwietrzalego xd
andy jednak przejmowal sie losem niewinnych zwierzat! nie pomyslal o tym, ze ktos moze go zaatakowac i zafundowac mu wycieczke do szpitala xd powinien przyprowadzic annie zeby sie przerazila zdechlymi rybkami xd
- mozemy sie przejsc po miescie i zobaczyc czy cos sie dzieje - wzruszyl ramionami. mogl zaproponowac wygooglowanie, ale nie chcial zeby az tak odczula, ze nie chce z nia spedzac czasu. nie mial nic do niej, wszystko wina jego zlego samopoczucia!

annie będzie pisać smutne piosenki zainspirowana tymi rybkami xd
- i to jest dobry plan! - przyznała radośnie. - już przez chwilę się bałam, że jesteś nudziarzem - zaśmiała się z niego. miała trochę inne postrzeganie jego osoby xd i tak dobrze sobie radził mimo złego samopoczucia. naprawdę myślała, że pójdą w tango i się nie zniechęciła!

haha xd
usmiechnal sie niemrawo. poszli na jedzenie, ale wymyslil jakas wymowke zeby jednak nie isc z nia na miasto. bal sie, ze znajdzie cos co ja zainteresuje i bedzie musial udawac dalej, ze sie dobrze bawi.

nie chciało jej się zagadywać innych znajomych czy idą w miasto, więc wróciła do domu niezadowolona i w myślach już oskarżała blake'a, że zepsuł jej wieczór xd