panorama miasteczka

nic sobie z tego nie robiąc dalej się opalała, ale uważała żeby znowu jakiś chłopaczek na nią nie wpadł. no next, ale to zaraz. bo muszę obiad sobie zrobić ;x

siedział tutaj na kocu i palił papierosa. musiał oczyścić trochę umysł, pomyśleć nad życiem, nad tym czy się oświadczać czy nie oświadczać. problemy pierwszego świata naprawdę. aha i miał ze soba butelkę wina.

przyszła tutaj. nie wiem gdzie była annie. może z jeremy'm. blaise to ma problemy! madeline tak dobrze znała blaise'a, że wiedziała gdzie go szukać. bo zawsze tu przychodził podumać, a ostatnio był taki nieobecny, że podejrzewała, że przyjdzie tu! inna sprawa, że miał gps w telefonie i tak go znalazła heheh.
- wiedziałam, że tu będziesz. - powiedziała mu zza pleców.

tak, problemy życiowe, naprawdę poważne! w końcu chciał poważnie pomyśleć nad tym, czy faktycznie nie oświadczyć się maddie. kochał ją i nie wyobrażał sobie życia bez niej, ale zawsze było jakieś ale. odwrócił się i posłał jej przyjazny uśmiech - cześć maddie. chodź - poklepał miejsce obok siebie. zgasił papierosa, podał jej kubek z winem. niezbyt drogim, ale nie była to amarena przynajmniej xd

awwww, czyli jednak blaise wcale nie był takim chamem! madeline już myślała nad udawaniem kolejnej ciąży (w końcu miała doświadczenie!), żeby złapać blaise'a w swoje sidła. zostawianie otwartego katalogu z pierścionkami na widoku nic nie dawało, bo blaise podczas wizyt interesował się tylko i wyłącznie książeczkami annie. usiadła zaraz obok niego.
- kto by pomyślał, że prędzej cię znajdę tutaj niż w domu. - wzięła wino do ręki, ale się nie napiła. spojrzała na widok miasteczka i się nim napawała.

no nie był! blaise jest grzecznym chłopcem, nie był takim chamem i chujkiem na jakiego czasami wychodził ;x jakby chciała go złapać na ciążę, to byłoby dopiero chamskie. jemu wystarczyło dać czas, a nie wymyślać bez sensu jakieś kolejne dramy, co to to nie. blaise nie był w końcu debilem xd objął ją ramieniem i przytulił do siebie - musiałem pomyśleć, a wino mi w tym pomaga - odpowiedział cicho - w domu mam młodszą siostrę, matka też siedzi i mnie denerwuje. a ja potrzebowałem spokoju - westchnął - przepraszam, że ostatnio zachowałem się jak palant - pocałował ją w skroń.

madeline była drama queen, a ty mi mówisz, że nie ma co wymyślać dram xd ona wszędzie musiała wywołać dramę, nawet tam, gdzie jej nie było. blaise był chłopcem kochanym, idealnym dla maddie i annie, nawet jeśli ta pierwsza czasem tego nie doceniała.
- chcesz być sam? nie będę ci przeszkadzać... - patrzcie ją, jaka nagle miła... pewnie chciała usłyszeć, że ona nigdy nie przeszkadza. w ogóle pewnie specjalnie przyszła, bo stwierdziła, że to romantyczne miejsce na oświadczyny i ich oczekiwała xdddddd - miałam na myśli nasz dom. - uśmiechnęła się w jego stronę. - ja nie jestem lepsza. - westchnęła i przymknęła oczy gdy ją ubuział.

zaśmiał się, bo tak, faktycznie, on miał dwa domy. tam, gdzie miał siostrę i mamę i tam gdzie miał swoją dziewczynę i przybraną córeczkę. latał tak od domu do domu, jak mu się podobało, chociaż wolał przebywać z maddie i annie. musiał dzielić czas w taki sposób, żeby nikt nie narzekał. pocałował ją znowu - nie, nie pójdziesz. no chyba, że pójdziemy razem, ale jeszcze mi się nie chce. zostańmy tutaj sami przez chwilę. należy nam się moment oddechu - zauważył zadowolony - kocham cię - wymruczał jej do ucha.

madeline też miała dwa domy, bo effie jej zostawiła jeden w londynie. chyba że maddie już go sprzedała, bo przecież nie miała pracy ani alimentów i jakim cudem dawała sobie radę? rodzice musieli jej zostawić niezłe spadki. wtuliła się w niego.
- ja ciebie też. - ucałowała go. - nie chcę cię stracić. - znowu buziak. - nie chcę się z tobą kłócić. - znowu. - nigdy. - znowu.

rodzice musieli jej zostawić niezłe spadki, to pewne, halo xd nie byli aż takimi skąpcami, żeby zostawić ją bez pieniędzy! szkoda, że elodie już nie żyje, bo jej też by się coś mogło dostać za bycie kochanką xd uśmiechnął się do siebie - ja ciebie też nie chcę stracić ani się z tobą kłócić. wiesz, wcale tak nie myślałem, o tych oświadczynach - przygryzł wargę.

tym bardziej, że vincent i effie nieźle się dorobili. madeline była ustawiona do końca życia, a przynajmniej tak jej się wydawało, więc póki co nie musiała szukać sobie żadnego zajęcia ani nie kończyć szkoły. tym bardziej, że w razie czego mogła wszystko ze sklepów pokraść, jakby jej się skończyły zasoby. w sumie nie wiem czy przypadkiem lilka nie powinna czegoś dostać jako żona vincenta, ale może on zawsze miał tylko i wyłącznie swoją córeczkę, oczko w głowie, wpisaną w testamencie.
- nie chcę cię naciskać na nic, blaise... - zaczęła. jasne. oczywiście, że chciała go naciskać. - po prostu myślałam, że już jesteśmy na takim etapie. - przygryzła wargę.

oczywiście, że lilka coś dostała. znaczy wróć, powinna dostać, wiadomo. ale teraz już niczego nie zmienimy, maddie dostała swoją część i żyła jak pączek w maśle. przynajmniej miała zapewnione godne życie, ale dalej kradła. niegrzeczna maddie. pocałował ją w nos - maddie... - chciał coś powiedzieć, ale w jego głowie zaświtał pewien pomysł. być może chciał sprawdzić jak zareaguje, a może chciał być spontaniczny - chciałabyś zostac moją żoną? znaczy, wyjdziesz za mnie? - palnął znienacka.

lilka pewnie coś dostała, ale wyjechała z st. albans i oddała wszystkie pieniądze na protezę finna i tyle. zawsze kradła, to było bardziej ekscytujące niż czekanie w kolejce do kasy.
madeline wybałuszyła oczy.
- blaise! - zawołała. ujęła jego twarz w dłonie. - czy ty się oświadczasz?! - nie była pewna, bo nie wyciągnął pierścionka i nie uklęknął na jedno kolano i w ogóle nie wyglądało to tak, jak sobie to zaplanowała. xd

to fakt, ale trzeba pamiętać że connor też nie miał pierścionka jak się oświadczał carly! co z tego, że byli pijani, teraz byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie ;x blaise miał lekko w czubie ale był świadom tego co robi. pocałował ją w sam środek ust - wiem, że nie mam pierścionka, ani też nie klęczę a my siedzimy na jakimś marnym kocu gdzieś w środku miasta, jest jakoś super mało romantycznie, ale tak, oświadczam ci się - pokiwał głową zadowolony.

na pewno byli szczęśliwsi od zazdrosnej madeline, która nie mogła się doczekać oświadczyn xd no dobra, teraz się doczekała! twoje postacie w ogóle nie planują ożenków i nie kupują swoim wybrankom pierścionków...
- to najbardziej romantyczna chwila w moim życiu. - poprawiła go zaraz, bo nie miał prawa mówić, że nie było romantycznie! poza tym byli na obrzeżach miasteczka i to w całkiem przyjemnym miejscu. - tak, blaise, wyjdę za ciebie! - oczy jej zaszkliły.

moje postacie są po prostu spontaniczne xd przynajmniej dostała to co chciała. on kompletnie tego nie planował, a teraz był szczęśliwy, że ona jest szczęśliwa. przytulił ją mocno do siebie, a potem namiętnie pocałował - nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę - wymamrotał wtulony w nią - jutro obiecuję, że pójdziemy po pierścionek, wybierzemy taki jaki tylko chcesz. a potem możesz planować ślub - zaśmiał się i pstryknął ją w nos.

to nie było spontaniczne, to było wymuszone przez madeline hahahaha. teraz pewnie czeka ich pięć lat zaręczyn, już nawet zmieniłam maddie statusik. madeline była oczywiście szalenie szczęśliwa! wszystkie jej marzenia się spełniały. teraz naprawdę będzie mogła stworzyć szczęśliwą rodzinkę z blaise'm i annie i nic im w tym nie przeszkodzi!
- ja się cieszę bardziej. - chichotała. wciąż nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. - chciałabym ślub za miastem, pod wielkim namiotem... annie będzie sypać kwiatki! - zaczęła już wymyślać.

teraz przynajmniej będzie mogła powiedzieć, że blaise jest jej narzeczonym i pochwali się zaraz carly, która jest szczęśliwą mężatką. no cóż, może i wymuszone trochę, ale jednak coś. pięć lat, tak, też tak sądzę. oni mają krótszy staż od debbie i daniela a już są narzeczeństwem, słabo daniel, słabo ;x rozmarzył się razem z nią - tak, koniecznie. annie będzie w ślicznej różowej sukieneczce, zaprosimy wszystkich znajomych, rodziny - pokiwał głową - chodźmy do domu, robi się chłodno - zaproponował.

teraz carly będzie jej zazdrościć, bo madeline będzie mogła przynajmniej zaplanować ślub i wybrać najpiękniejszą suknię. ciekawe kogo wybierze na druhnę, skoro przyjaźni się z carly i essie tak samo ;x blaise jak wybierze jude'a albo johna, to na pewno oboje pogubią obrączki. jeszcze niedawno myślałyśmy, że madeline i blaise nigdy się nie zejdą, a tu proszę! pewnie zdążą zerwać te zaręczyny jeszcze ze dwa razy. daniel nie ma czasu na szukanie pierścionków! poza tym oni przynajmniej mają psa.
- teraz już naprawdę naszego domu. - cieszyła się nadal. blaise musiał się wprowadzić, dla niej to było oczywiste.

czy ja wiem, carly przynajmniej ma wszystko już za sobą, jest mężatką i jej dobrze z tym co ma xd najwyżej connor zrobi jej drugi ślub taki jak sobie tylko wymarzy, to wtedy będą sobie wzajemnie zazdrościć. taaa, ciekawe którego z nich wybierze. weźmie johna pewnie, bo on przynajmniej ma elkę, która obrączki przypilnuje a jude no cóż, przewróciłby się chyba już na samym początku. albo przewróciłby maddie z blaisem xd pffff, daniel jest beznadziejny, pies ma zastąpić pierścionek ;x - tak, teraz naprawdę do naszego domu - powiedział równie zadowolony jak ona. zebrali się i poszli. next?

byle nie podwójny carly i maddie, bo będą ze sobą toczyć wojny xd john wcale nie jest lepszy, obraża to jude'a, na którego zresztą morgan znowu leci, więc ona też go przypilnuje! ja bym wolała psa od pierścionka... zaczynam!

leżał na kocyku i jarał skręta!

gigi postanowiła sobie zrobić day drinking, bo pokłóciła się z williamem. w sumie to nie było nic nowego, cały czas się kłócili, ale zwykle kończyło się na potłuczonych talerzach i namiętnym seksie. tym razem żadnego seksu nie było, a oni nie odezwali się do siebie słowem od czasu wrzasków. przyszła na wzgórze z siateczką, w której pobrzdękiwały butelki i liczyła na to, że będzie tu sama, ale nie dość, że znajdował się tu intruz, to jeszcze był to majk. usiadła więc obok niego i wyciągnęła butelkę. pewnie whisky z gwinta piła xd
- nie odzywaj się do mnie. - zastrzegła od razu, nie patrząc nawet na niego i odkręcając butelkę.

jaki awek xd niebieski taki!
majk tu byl pierwszy, a ona traktowała go jako intruza! w ogóle z tego co czytałam to ta kłótnia była o niczym xd no ale coż! zerknął kątem oka na gigi - nie jestem williamem to sie nie bede słuchał - mruknął bo ostatnio nazwała go williamem! nie żeby mu to przeszkadzało, bo zły humor to mial raczej z powodu wczorajszej ucieczki rosalie!

hahahaha. wakacyjny xd
oni zawsze mają kłótnie o niczym, więc nie ma co się dziwić... nie mają już żadnych naczyń do tłuczenia, więc kłótnia zawisła w powietrzu i nie została rozwiązana. gigi traktowała majka jak intruza, bo to ona chciała tu posiedzieć sama, a on miał czelność zająć jej miejscówkę.
- william też się nie słucha. - mruknęła od razu i pociągnęła z butelki. oboje mieli złe humory, no ładnie. ej, w końcu aggie i debbie nie zamierzają go na nią posyłać?