zakątek

pff!
na jaki skoro jest crazy? na gorzki? elka nie może być gorzka, wtedy zdziadzieją wspólnie z patrickiem xd
- pytam bo się martwię - odparł szczerze. przecież to ze nie byli razem nie oznaczało, że się nie martwił. może był troche nieogarnięty, ale to nie znaczy że był bez serca - nie będę się całował z twoją siostrą - bo ona nie chciała! - może ci potowarzyszę w psim spacerze? - zapytał, skoro była w takim beznadziejnym nastroju.

przecież ona jest koszmarnie gorzka. ona totalnie nie pasuje do kwaśnego... i nie jest crazy! niby z której strony?
- teraz nagle się wszyscy o mnie martwią, o super, nie ma co! a wcześniej wszyscy mnie mieli w dupie. a mogłam pojechać do tych cholernych stanów i mieć też was w dupie - kopnęła kamyk. coraz bardziej żałowała, że tu została. - och to szlachetne. bo na imprezie widziałam coś innego marty. nie kumam tego. przecież nawet jej nie lubiłeś, ale nie, postanowiłeś, że weźmiesz się za młodszą bo jedna ci nie wystarczy - poklepała go po ramieniu - nie wiem czy chcę żebyś mi w czymkolwiek towarzyszył marty - wywróciła oczami.

crazy jak crazy ex girlfriend xd
- wydaje mi się, że peggy cały czas się o ciebie martwiła - zamiast bronić siebie to postanowił bronić peggy, co było nawet słodkie - a teraz ją lubie i co na to mogę poradzić? los jest przewrotny - zaśmiał się - nie musisz się jednak przejmować, ma chłopaka - poklepał ją po ramieniu pocieszająco skoro tak ją to uwierało - nie masz innej opcji - i poszli razem na ten spacer a marty opowiadal jej o głupotkach.

nie jest crazy xd i ona należy do gorzkich, nie zmienisz mojego zdania.
nie chciała z nim iść na ten spacer, ale się do niej przykleił, więc szybko się z niego wymiksowała i wróciła do domu.

siedział sobie w tym zakątku. odprowadził wcześniej tiffy na chatę, bo się ostatnio skarżyła, że patrick ją opierdzielił i teraz palił tu skręta.

wracała z zajęć. chyba ostatnio pilnie się uczyła i szła tędy. widząc louisa zamachała do niego co było dziwno bo ostatnio się obraziła - podziel się! - usiadła obok i wzięła skręta.

oddał jej skręta na chwilę - a tobie nagle co, że zaczęłaś ze mną rozmawiać? odobraziłaś się? - zapytał spoglądają na nią niepewnie. nie wiedział o co kaman. to czekał na wyjaśnienia!

spojrzała na niego i zaciągnęła się - tak - odparła lakonicznie nie tłumacząc nic więcej. a potem podała mu skręta bo nie byłoby to fajne gdyby wypaliła mu całego hehehe. i najwyraźniej nie miała mu zamiaru wszystkiego wyjaśniać. przynajmniej nie od razu!

- to świetnie - odebrał od niej skręta. na razie nie wiedział co ma do niej mówić, bo tak naprawdę nie zamierzał opowiadać o tym jak to mu się świetnie z tiffy układa - co tam u ciebie? wszystko w porządku? uczysz się dzielnie? - zapytał jak to starszy braciszek. martwił się mimo wszystko. o andersona też, tylko udawał, że nie.

lepiej żeby nie opowiadał o tiffy, bo ta się tylko wkurzy znowu, a chyba tego nie chciał ;o
- w porządku - znowu mówiła lakonicznie bo w zasadzie nie wiedziała jak ma go namówić żeby wpuścił andersona do domu - uczę się dzielnie, nie masz się czym martwić - zapewniła. szkoda, że nie opowiadała jakie bujne życie towarzyskie prowadzi xd

- cieszę się - odpowiedział zdawkowo, kończąc skręta. nie chciał jej denerwować, nie chciał nikogo denerwować, więc chował się trochę ze swoim szczęściem - jesteś może głodna? to byśmy poszli na pizzę czy coś. mam dzisiaj wolny wieczór - zapytał spoglądając na siostrę. - no chyba, że masz już inne plany to kiedy indziej - wzruszył ramionami.

biedny louis, nie mógł się cieszyć swoim szczęściem, ups!
- masz dziwny wolny wieczór? - uśmiechnęła się zdawkowo - a co z tiffy? - zapytała z ciekawości pewnie. może tiffany już znalazła sobie nową przyjaciółkę - louis - przygryzła dolną wargę denerwują się trochę - musisz odpuścić andersonowi - zerknęła na niego niepewnie.

nie mógł bo ani nie mógł tego okazywać przy siostrze ani przy patricku! paczka też jakoś nie bardzo się kwapiła do tego żeby ich oglądać xd
- owszem, mam dziwny wolny wieczór. odprowadziłem ją wcześniej do domu bo ostatnio jej starszy brat się czepiał i obiecała mu, że będzie częściej wracać na chatę. więc mam wolne - rozłożył bezradnie ręce. zaraz zamienił się w słuch - andersonowi? a to nowość - prychnął.

bo pewnie mieli dość ich słodkich buziaczków xd
- och - pokiwała głową. czyli to oznaczało, ze tiffany nie obgadywała jej z innymi koleżankami. hehehe tiffany martwiła się o to, że jo nie chce sie już z nią kumplować i jo tak samo, powinny sie pogodzić xd
- daj już spokój - dźgnęła go w ramię - to sprawa między mną, a nim... już wyjaśniona zresztą - ona się nie wtrącała w jego relację z tiffany, to on nie powinien w jej.

dobrze, że nie widzieli czegoś więcej niż buziaczki xd
- mhm, no więc patrick ją teraz pilnuje, pewnie chce mnie zabić za to, że się spotykam z jego siostrą. to jest jakieś dziwne - wywrócił oczami ale cóż miał poradzić. nie będzie się przecież bił z patrykiem za to, żeby spotykać się z jego siostra częściej niż by chciał - jak to wyjaśniona? nic właśnie nie jest wyjaśnione - mruknął niezadowolony. jak dla niego sprawa wcale nie była zakończona.

na szczęście!
- zachowuje się tak samo jak ty w stosunku do mnie i andersona - zauważyła błyskotliwie. bo w zasadzie czepialstwo patricka nie różniło sie niczym od czepialstwa louisa - okej - odwróciła się w jego stronę i patrzyła na niego - co mam ci wyjaśnić? - zapytała wprost.

- anderson jest... był... a może nadal jest moim kumplem. a tobie niczego nie zabraniam jeżeli chodzi o związki! - zauważył, bo przecież jej nie kontrolował - sprawa z andersonem to coś innego. więc nie odwracaj kota ogonem - skierował ku niej palucha - może najlepiej wszystko po kolei skoro twierdzisz, że niby ta cała sytuacja nie powinna mieć miejsca, co? - wkurzył się teraz.

- jest czy był? - uniosła brew ku górze, zaciekawiona. badała sytuacje! patrick nie był taki straszny tylko louis robił z niego potwora! - w porządku - przewróciła oczami niezadowolona - spotykaliśmy się, spaliśmy ze sobą, wyznałam mu, że się w nim zakochałam, nie odwzajemnił tego i wyjechałam do afryki - odparła w wielki skrócie xd

- nie wiem - bo sam nie wiedział. anderson się wyprowadził, stracił w jego oczach bardzo dużo szacunku po tym jak potraktował jego siostrę. to było bardzo skomplikowane. nie chciał mieć takiego przyjaciela - aha, ale nic nowego mi nie powiedziałaś i to wcale nie wyjaśnia dlaczego tak a nie inaczej cię potraktował - zauważył. czepiał się dosłownie wszystkiego, a jego wkurw już rósł.

jak tak dalej pójdzie to będzie siedział tylko z tiffy, bo anderson mieszkał u marty'ego, umawiał się z liamem.... a jake? jake przeleciał jego siostre xd
znowu przewróciła oczami bo louis naciskał żeby tłumaczyła sie z rzeczy, z których nie chciała się tłumaczyć - bo nie czuł do mnie tego co ja do niego czułam okej? - oparła się i naburmuszona patrzyła przed siebie - nie każdy ma tyle szczęścia co ty i odnajduje osobę która odwzajemnia twoje uczucia - mruknęła.

nie tylko z samą tiffy, jeszcze jest paru innych zielonych, którzy będą chcieli się z nimi spotykać! jake go nie interesował, prędzej powinien jake tłumaczyć się jego dziewczynie nie jemu! z resztą, co go obchodziło czy ją przeleciał, była wolną i niezależną dziewczyną i nie spotykała sie z nikim! nie właził jej do łóżka z buciorami xd - i co i to niby wszystko, tak? żadnego podwójnego dna, żadnego wykorzystywania? proszę cię - nadal w to nie wierzył - mówisz to tylko dlatego, że pewnie anderson cię tu przysłał - oj, chyba naprawdę poczuł sie zraniony przez andersona - przestań jo - burknął - mój związek nie ma tutaj nic do rzeczy - westchnął.

ja wcześniej miałam czarno biały awek, a teraz ty!
hahahaha, niby mogła spać z kim chce, ale jak spała z andersonem to sie czepiał, co za dziad z niego. jo liczyła na to, że tiffany nigdy sie nie dowie o jej przypałowym seksie z jake'iem - dlaczego niby miałby mnie wykorzystać? - rozłożyła bezradnie ręce - robiłam to na co mialam ochotę - bo tak było, a to że po drodze się pokomplikowało, och well! - nie ma, masz rację - pokiwała głową - ale to nie znaczy że każda relacja kończy się szczęśliwym związkiem i tak było w tym przypadku - że też musiała mu to tłumaczyć!

tak xd
bo anderson coś dla niego również znaczył a nie nic jak przypadkowe osoby takie jak jake! za dżejka się nie obrazi, ale za kogoś bliskiego to już było dla niego nie do przejścia. skrzyżował ręce na torsie - czyli co, zrobiłaś ze mnie debila wtedy jak się pokłóciliśmy a ja pokłóciłem się z andersonem o coś, co jest dla ciebie nieistotne i już to przeżyłaś? nie no to zajebiście - warknął na nią i wstał, bo zamierzał sobie pójść - muszę o tym pomyśleć - zaczął się zbierać stąd.

jaki obrażalski ten louis! chociaż w sumie ona też się obraziła, to oboje byli obrażalscy!
- no weź - wstała jak i on wstał i chwyciła go za nadgarstek - nie zrobiłam z ciebie debila - westchnęła - to wszystko zmotywowało mnie i andersona do rozmowy o tym, wyjaśniliśmy sobie wszystko - tłumaczyła mu na spokojnie - przeżyłam katharsis czy coś - próbowała jakoś ładnie to ubrać w słowa - nie próbuj obrócić tego tak jakby chodziło o ciebie - mruknęła - to była sprawa pomiędzy mną a nim - i to w zasadzie louis niepotrzebnie się nakręcił - nic nie stoi na przeszkodzie żebyście dalej byli najlepszymi kumplami - gadała dalej trzymając go za nadgarstek.

jego duma została urażona. poza tym, jak widać to rodzinne - zostaw mnie w spokoju jo - powiedział krótko, zarzucił torbę na ramię i poszedł, ale nie do domu tylko do baru bo musiał pomyśleć. next jak chcesz!