schody

- przynajmniej się dopełniamy w tej sprawie - zażartował, bo no cóż, w jakichś sprawach się przynajmniej dopełniali! i dogadywali. nie wiedział w czym jeszcze mogli się dopełniać ale było zapewne wiele takich spraw - co robisz potem mój geniuszu? - zapytał zainteresowany - może w końcu do mnie zawitasz, pooglądamy znaczki pocztowe - uśmiechnął się niecnie.

- no jasne, ciągle pamiętam nasz układ, ja będę lecieć w kosmos, a ty napiszesz premierowi przemowę o mojej odwadze - przypomniała mu rozbawiona. na pewno się zawsze dogadywali skoro potrafili znaleźć balans między ciężką pracą a dobrą zabawą, czego nie można powiedzieć o większości ich znajomych. - potem to znaczy kiedy? potem mam wykład i zajęcia z unihokeja. - odpowiedziała od razu. - uuuu, nowa pasja? zawsze masz najbardziej szalone przygody, wilson - zaśmiała się z niego.

przybił jej piąteczkę co do tego układu bo już nie mógł się doczekać kiedy będą go w stanie zrealizować! zawsze mieli pokręcone pomysły, ale to tylko przez to że łączyli w sobie szaleństwa zielonych i dusze niebieskich - zgadza się, to nadal aktualne - pokiwał głową rozbawiony - po zajęciach moich i twoich. na przykład wpadnij po 22, włączymy sobie film. wywalimy andersona... - zażartował, bo andersona i tak pewnie w domu nie było przez większość czasu - moje przygody są cholernie szalone! - wypiął dumnie pierś.

przybiła tę piątkę ochoczo, chcąc wierzyć w to, że kiedyś zrealizują ten plan, chociaż przez swoją chorobę raczej nigdy nie będzie jej dane wyruszyć w kosmos. ale pofantazjować zawsze można!
- mama zawsze mówiła, że po 22 nigdy nic dobrego się nie dzieje - popatrzyła na niego rozbawiona, ale jednocześnie trochę dziwnie się poczuła z jego zaproszeniem, bo brzmiał jak booty call. ze względu na ich przeszłość nie mogła podejrzewać louisa, że nie miał wobec niej żadnych zamiarów. nawet jeśli wtedy kiedyś tam ją olał! - taaak? ułożyłeś ostatnio puzzle 5000 kawałków? - żartowała z niego w najlepsze. sam się podpuścił tymi znaczkami.

fantazja jeszcze nikomu nie zaszkodziła!
- od kiedy to słuchasz się mamy, taka z ciebie nagle grzeczna dziewczynka? - zapytał z uśmiechem na ustach i zbliżył się do niej. po wczorajszym wieczorze spędzonym z jakąś przypadkową laską, louis się trochę rozochocił jeżeli chodzi o spotkania z przypadkowymi dziewczynami i myślał, że jak zaprosi do siebie hannę, to coś się między nimi ciekawego wydarzy - nie. nie mam na to czasu. no to jak będzie? wpadniesz do mnie na piwo? będe grzeczny. dawno się nie widzieliśmy - zszedł trochę z tonu.

oprócz dorotce xd hanna stąpała jednak twardo po ziemi, więc potrafiła odróżnić świat rzeczywisty od fantazji.
- zawsze jestem grzeczna, podaj jedno wydarzenie kiedy nie byłam grzeczna! no dobra, na tej imprezie jak graliśmy w rozbieranego pokera. i jak upiliśmy się w kręgielni - zaczęła wymieniać jakieś historie ich wypadów z paczką. nie podsuwała obrazów kiedy była niegrzeczna z louisem w łóżku, chociaż ten obraz też przyszedł jej do głowy. louis się rozochocił, czyli plan andersona zadziałał xd - może. zastanowię się. może wpadnę jutro z dziewczynami - wzruszyła ramionami, wymyślając bardziej neutralny pomysł. miała reputację sypiającej z kolegami, ale z louisem było trochę inaczej i nie mogła podjąć spontanicznej decyzji o czymś co rozdrapałoby te stare sprawy.

takich jak ona jest więcej tutaj xd
- nie zawsze jesteś, ale powiedzmy, że w dziewięćdziesięciu procentach jesteś bardzo ale to bardzo grzeczna - pokiwał głową zadowolony, że się przynajmniej ze sobą zgadzają. plan andersona zadziałał w 100%, louis nagle poczuł zew chodzenia do klubów i rozrywania się z jakimiś randomkami. nie zapominał oczywiście o tiffy i o miłości do niej ale tymczasowo miał fazę na rozrywki również - czyli nie wpadniesz. szkoda - wzruszył ramionami - o której masz wykład teraz? - zapytał zmieniając temat chwilowo.

jak hanna czy dorothy?
- dziewięćdziesięciu dwóch - poprawiła go z udawaną poważną miną. to ona była tu od cyferek, więc na pewno jej obliczenia były dokładniejsze. miał chłopak swoje potrzeby, po prostu o tym zapomniał i wczorajszy seks mu o tym przypomniał xd tiffy mu prędko nie da, nic dziwnego, że musi jakoś się wyżyć xd - a ty nie chcesz, żebym przychodziła z koleżankami - zauważyła. hanna chętnie by poszła, ale nie chciała dać się wykorzystać czy wkręcić w coś dziwnego. tak długo nie zwracał na nią uwagi, a teraz mu się nagle odmieniło. będzie musiała go poobserwować i sprawdzić czy to tylko odskocznia po tiffy. zerknęła na zegarek, bo jeszcze takowy nosiła i nie polegała tylko i wyłącznie na telefonie. - za dwadzieścia minut. a ty?

jak dorothy!
- dokładnie tak - potwierdził jej słowa, skoro go już poprawiała. była całkiem urocza, podobała mu się i stanowczo do siebie pasowali bardziej niż tiffy do niego, ale louis był teraz w bardzo dziwnym emocjonalnym chaosie między hulaniem z przypadkowymi dziewczynami a potrzebą opiekowania się kimś kogo bardzo ale to bardzo kochał. wiedział o tym i był świadomy tego, że tiffy nieprędko trafi do jego łóżka, no a że był facetem no to... już się stało. nie chciał wykorzystywać hanny! co to to nie. chciał spróbować czegoś nowego - po prostu chciałem spędzić czas tylko z tobą - dźgnął ją palcem w ramię - za piętnaście - spojrzał na jej zegarek.

hehe. wiadomo, po co twardo stąpające po ziemi postacie xd
- bardzo mi to schlebia, ale wiem co oznacza zaproszenie na netflix & chill - powiedziała prosto z mostu, bo nie była typem osoby, która owijałaby w bawełnę. wolała z góry ustalić czego louis oczekuje i czy ona jest na to chętna. friends with benefits było u niej na porządku dziennym, ale jednak z louisem zawsze łączyło ją coś więcej. do tej pory nie wiedziała czemu wcześniej ją olał, a potem dziwnie było przebywać w towarzystwie jego i tiffany. nie chciała dać się wplątać z relację z louisem i potem okazać się tylko tą epizodyczną postacią, która jest tylko przystankiem na drodze prawdziwej miłości. z drugiej strony louis zdradził tiffy i podskórnie czuła, że może wtedy wcale nie byli aż tak szczęśliwi. będzie musiała wypytać jo o ploteczki. - to dlatego, że mój profesor zawsze spóźnia się pięć minut - zaśmiała się.

wariaci są najlepsi!
no tak, siostra najlepszym źródłem informacji co go łączyło z tiffy xd ciekawe czy jo jednak będzie optowała bardziej za tiffany czy za hanią, skoro ostatnio to jo zmusiła louisa do rozmowy z tiffy i do przeproszenia jej jak trzeba a on jej posłuchał. słysząc jej słowa trochę się zmieszał, bo właściwie to sam nie wiedział na co ją zapraszał. milczał dłuższą chwilę i westchnął - nie do końca hanna - przyznał się w końcu - nie chciałem cię zaprosić tylko dlatego żeby cię zaciągnąć do łózka, no weź, nie jestem taki - próbował się tłumaczyć jednak wczoraj było coś innego xd - a no widzisz. mój się nigdy nie spóźnia i bardzo ale to bardzo tego pilnuje - zaśmiał się - to jak, wyjdziemy gdzieś razem? - szturchnął ją lekko w ramię swoim ramieniem.

jo między młotem i kowadłem! to, że hani i louisowi wcześniej nie wyszło na pewno było powodem, dla którego na początku jo była przeciwna związkowi louisa i tiffy. nie chciała patrzeć na to jak porzuca jej kolejną koleżankę.
- teraz nie wiem czy jest mi miło czy jednak to mnie obraża - zażartowała, żeby nie traktować tej sytuacji na poważnie i w razie czego móc z tego wybrnąć. - czyli nie mogę cię za długo zagadywać, bo spóźnisz się i wpadniesz w kłopoty - zauważyła z rozbawieniem i już też zaczęła zbierać notes i przybory do pisania z kolan, żeby schować je do torby. - teraz zapraszasz mnie, żebyśmy gdzieś wyszli? - zaśmiała się, ale była trochę zaintrygowana - to zależy gdzie - dźgnęła go w ramię.

tak było! więc teraz będzie musiała wybierać między tiffy i hanią, a to będzie wielki problem zapewne dla louisa jak i dla samej jo.
- powinno być ci miło, w końcu nie chcę cię wykorzystać. naprawdę nie miałem niczego zbereźnego na myśli mówiąc o oglądaniu filmów w moim mieszkaniu. serio serio - zapewnił ją ponownie - poradzę sobie. ten profesor mnie na szczęście trochę lubi, więc myślę, że dam sobie radę z zagadywaniem go - zaśmiał się - na kolację? do restauracji. miejsce publiczne. nie moje mieszkanie. albo do kina. to też miejsce publiczne. ewentualnie do kina i na kolację do casy blanca - zaproponował, bo tam było kino i knajpa w końcu xd

tiffy i hania będą miały spinę xd
- to twoja wersja - podpuszczała go dalej, trochę dla żartów, ale trochę na serio. - zastanowię się. - odpowiedziała, ale zerknęła na niego mimowolnie takim spojrzeniem jakby już się zgadzała. - lepiej się zbieraj, żeby profesor nie przestał cię lubić - sama też się zaczęła zbierać. musnęła jego dłoń na pożegnanie i poszła na swój wykład.

hehe będziesz musiała grać sama ze sobą xd
- na razie - pomachał do niej zadowolony i poszedł na swój wykład. jak chcesz możemy coś jeszcze zagrać, to możesz zacząć.

rozsypały mu się rzeczy z plecaka więc teraz je zbierał!

teraz muszę zawsze sprawdzać które to schody odkąd pisałam, że nate szedł z psami tutaj xd
rafe zobaczył, że portfel samuela się potoczył gdzieś na bok, więc nie mógł się powstrzymać, żeby zrobić mu żarcik i zabrał ten portfel czekając czy i kiedy zauważy jego brak. już się podśmiechiwał z jakimiś gapiami, którzy widzieli co zrobił.

a pisałaś tak? hehehehehe. ogar tysiąc!
samuel na razie się skupiał na zbieraniu zeszytów, notatników, tomików poezji i ołówków bo wszystko na całej długości i szerokości schodów mu się rozsypało. co za dramat! nie zauważył braku portfela na razie! nie zauważył też nawet rafe'go. wkładał powoli rzeczy do plecaka będąc na kolanach i dopiero po chwili zaczął się macać po kieszeniach szukając portfela. pewnie miał tam pieniądze na zakupy spożywcze do domu. zadzwonił jednak do ciotki i na cały głos rozprawiał czy może poszukać jego portfela w pokoju.

tak, bo myślałam, że to te schody na mieście xd nate ma terapeutyczne psy i chodzi z nimi po kampusie.
rafe oczywiście nie pomagał mu w zbieraniu rzeczy tylko obserwował go z bezpiecznej odległości. był taki nieporadny! nie to co archie xd a może po prostu rafe miał wymowke, żeby stać i się gapić na sama xd jak zaczął gadać z ciotką to zaczął się coraz głośniej śmieszkować z ludźmi na boku.

tak jak alec xd
sam był słodki i nieporadny! ale jak trzeba było to potrafił wziąć sprawy w swoje ręce. na przykład podczas seksu halo! - jesteś pewna? - westchnął do telefonu kiedy jednak ciocia nie znalazła portfela - szukam dalej - oznajmił i rozłączył się. zaczął dalej macać się po kieszeniach, wyglądał na bardzo zagubionego. usłyszał śmiech z oddali i zlokalizował wredną i przystojną twarz rafe'go - co cię tak bawi? - burknął niezadowolony. coraz bardziej się stresował!

dlatego alec mu dał pozwolenie.
- zgubiłeś coś? - rzucił chamskim rozbawionym tonem kiedy samuel zwrócił na niego uwagę. zdążył już wrzucić jego portfel do swojej sportowej torby, która wisiała na jego ramieniu, więc nie wyglądał na podejrzanego. jego mina mogła go jednak zdradzić. chociaż może rafe po prostu czerpał radość z nieszczęscia samuela? tym bardziej, że miał przed kim się popisywać, no a musiał samego siebie zniechęcać do niego też.

z litości xd
- portfel - przyznał szczerze. był zbyt ufny. i naiwny xd - nie widziałeś może? - dalej macał się po kieszeniach jeansów na tyłku. w końcu znów wrócił do torby i znalazł tam portfel, po czym cały się zarumienił. znowu sobie narobił siary! podniósł głowę i widząc tą usatysfakcjonowaną minę rafe'go poczuł impuls który kazał mu się rzucić na niego więc go powalił! - jesteś chamkiem! - warknął, bo nie mógł znieść jego podłego uśmieszku.

- nieeee, nic nie widzieliśmy, prawda? - odwrócił się do grupki gapiów i wszyscy zrobili takie same głupiomądre miny. miałam na myśli, że rafe schował do swojej torby, ale rozumiem, że wyszło na to, że wrzucił jemu xd słodki rafe xd - eeej, a to za co? - szybko zaczął się bronić i zabarykadował się swoimi łokciami, żeby samuel nie mógł trafić w jego twarz. - to ty jesteś ofermą - wytknął mu.

hahaha, nie doczytałam zbyt dobrze xd tak jak tym z psami, ups? xd wybacz, że rozporządzam twoimi postaciami xddddddddddddddd
rafe jest kryptosłodziakiem więc nawet pasuje! najwyraźniej miał dziś gorszy dzień, albo dalej nie mógł pojąć dlaczego przygruchał sobie innego gościa, a jego olał! było mu przykro! między innymi dlatego się na niego rzucił - nienawidzę cię! - okładał go po rękach skoro zasłonił twarz.

powinnam sie obrazić, że rafe wychodzi na słodziaka zamiast na chamka xd teraz już wiem jak karola się czuje xd może faktycznie rafe chciał się ponabijać z niego, ale koniec końców zrobiło mu się głupio i chciał mu niezauważalnie oddać portfel, żeby nie musieć wchodzić z nim w interakcję... no ale jak zawsze skończyło się na biciu.
- pojebało cię?! - złapał go za nadgarstki i wpatrywał się w niego intensywnie. normalnie powinni się w tym momencie na siebie rzucić z pocałunkami... ale coś było jednak jakby inaczej! - nie ukradłem ci portfela - przynajmniej oficjalnie - przestań winić mnie za wszystko złe co się dzieje w twoim życiu! - warknął i puścił go.