thomas

siedzial u siebie w biurze I pracowal nad nowym materialem.

weszła do niego jak do siebie, bo już sobie dorobiła klucz. będzie musiał wymienić zamki xd albo wymieniał co tydzień, licząc na to, ze mary w końcu znudzi się dorabianie nowych kluczy.
- kochanie! wróciłam! - zawołała na wejściu tak jakby tu mieszkała. już się wpraszała do jego przestrzeni, zostawiała wszędzie swoje rzeczy, szczoteczkę, piżamkę... a teraz wlazła do mieszkania z kilkoma doniczkami z kwiatami.

scisnal dlugopis, ktory trzymal w dloni gdy tylko uslyszal jej okropny piskliwy glos. przerwal na chwile prace bo wiedzial, ze nie bedzie sie mogl na niczym skupic. moze sobie dorobi zamek w tym pokoju zeby do niego nie wlazla. - ile razy mam ci powtarzac, ze nie lubie gdy przychodzisz bez zapowiedzi? - mruknal do niej na powitanie. - co to ma byc? - pokazal na kwiaty. nie lubil roslin!

powinien sobie zbudować schron w piwnicy i tam się ukrywać i przetrzymywać huragan mary, czyli jej odwiedziny xd
- kochaanie, jestem twoją dziewczyną, nie muszę się zapowiadać. - zachichotała, bo wcale nie słuchała zasad thomasa albo traktowała je jako żarty. - podobają ci się? zauwazyłam, że brakuje u ciebie w mieszkaniu zieleni, więc przyniosłam trochę. o, ta paprotka będzie tu idealnie wyglądać. - już przestawiała mu książki na półce, żeby postawić tam doniczkę.

wykopie sobie dziure w ogrodzie I tak ja ukryje, ze Mary nie bedzie wiedziala o jej istnieniu xd
wzial gleboki wdech I w myslach liczyl do dziesieciu zeby nie dac sie wyprowadzic z rownowagi. - nie podoba mi sie, nie lubie kwiatow ani innych roslin I nie chce zebys mi je przynosila do domu - chwycil paprotke, ktora przed chwila postawila na polce I wreczyl jej ja.

będzie się chować w okopach xd też dobry sposób.
spojrzała na paprotkę, którą jej oddał, po czym na thomasa. na jej twarzy ciągle malowała się ta rozkoszna ignorancja.
- typowy facet. rośliny poprawiają jakość powietrza i sprawiają, że mieszkanie jest bardziej przytulne. - wytłumaczyła mu i niezrażona odłożyła doniczkę z powrotem na to samo miejsce, które wybrała. - jeśli martwisz się, że nie wiesz jak je podlewać, to nie martw się, ja będę o nie dbać. - dodała rozbawiona i poklepała go po klacie. podniosła kolejną doniczkę i ruszyła w głąb mieszkania szukając dla niej odpowiedniego miejsca.

spojrzal na jej glupia mine I przetarl twarz ze zmeczenia. dlugo zajmie zanim sie do tego przyzwyczai. chociaz lepiej zeby nie ogarniala niz knula z gigi.
- nie obchodzi mnie to - powiedzial oschle. - swietnie - mruknal pod nosem gdy zapowiedziala swoje czestsze wizyty pod pretekstem podlewania kwiatkow. ruszyl w strone kuchni by nalac sobie whisky I usiadl na kanapie w salonie.

póki thomas zgadzał się na wszystkie kaprysy mary to był bezpieczny i nie musiały go razem z gigi porywać xd
- wiedziałam, że o to chodziło - zaśmiała się, bo myslała, że przekonała thomasa do roślinek i że teraz będzie zadowolony xd kręciła się chwilę po całym mieszkaniu dystrybuując doniczki. ostatnią postawiła na parapecie w salonie. - od razu dom jest bardziej ożywiony. - powiedziała wesoło i przeszła do thomasa na kanapę, gdzie od razu się w niego wtuliła i pocałowała w klatę.

moze to wiedzial I dlatego pozwalal jej przychodzic do siebie.
westchnal gdy zaczela go calowac. wzrocil na nia uwage dopiero gdy oproznil swoja szklanke. - nie chce widziec juz wiecej roslin, tyle mi wystarczy - zastrzegl. najwyrazniej nie mial dzisiaj sily sie z nia klocic skoro I tak do niej nic nie docieralo. moze wywali je jak sobie pojdzie xd

na pewno podświadomie to iedział.
- oczywiście, za dużo to byłaby przesada. znasz mnie, nie lubię popadać w przesadę. - powiedziała niewinnie xd nie przejmowała się tym, że nie zwracał na nią uwagi skoro sama była zajęta całowaniem jego klaty. jeśli wywali to mary to zauwazy przy następnej wizycie i kupi nowe. - hmm, może przydałoby się jeszcze dokupić jakieś poduszki na kanapę... - zaczęła się rozglądać i zastanawiać na głos jak umilić jego surowe wnętrza.

- jesli przyniesiesz mi tu jakies dziewczyskie poduszki to zapewniam cie, ze od razu wyladuja w smieciach - zapowiedzial jej. nie podobalo mu sie ze sie tak rozgladala I zdobywala wiecej pomysl jak udekorowac jego dom. chwycil jej podbrudek I pocalowal ja zeby odwrocic jej uwage.

- ochhh tommmyyyy - zajęczała co w jej mniemaniu miało być urocze i przekonujące. patrzyła na niego trzepocząc rzęsami, co w ogóle miało sprawić, że jej ulegnie we wszystkim. thomas jakie metody! wazne, że skuteczne, bo faktycznie zajęła się całowaniem go przez dłuższą chwilę, po czym się oderwała i popatrzyła na niego słodko. - chociaż jedną poduszkę? prooszę. chcę umilić nam tę przestrzeń. - juz prawie się wprowadzała xd

- nie mow do mnie tommy - mruknal po raz kolejny. powtarzal jej to za kazdym razem gdy tak go nazywala. to byla jedna z rzeczy, ktora go najbardziej irytowala! - rosliny wystarcza, nie chce widziec zadnych poduszek - to I tak byl duzy kompromis! ponownie ja pocalowal zeby sie w koncu zamknela. wsadzil jej reke pod koszulke by ja pomacac po cyckach bo byl jednak facetem I musial chociaz cos z tego zwiazku.

- dobrze, robaczku, misiaczku, kurczaczku. - zachichotała, wędrując palcami po jego klacie. thomas mógł wybrać co najmniej go irytuje i na to jej pozwolić. - jeszcze zmienię twoje zdanie. już ja mam na ciebie wpływ! - zaśmiała się i puściła mu oczko. owszem, miała na niego duży wpływ i jej ulegał skoro byli w związku i z własnej woli ją całował i macał xd skupiła się na całowaniu i przeszli do pozycji leżącej na tej kanapie. bez poduszek mieli miejsce xd

zignorowal ja bo juz chyba wolal zeby mowila do niego robaczku niz Tommy. chociaz pewnie zmieni zdanie jesli tak go nazwie w miejscu publicznym.
- przestan w koncu tyle gadac - rozkazal jej. moze nie mogl sie skupic na mysleniu o jo kiedy ciagle slyszal glos Mary xd zawisl nad nia I calowal ja po szyi. dlugo jednak nie mogl wytrzymac I zaraz sciagal z niej bluzke.

milczenie oznaczało zgodę, więc mógł się w najbliższym czasie spodziewać wszystkich robaczków i kurczaczków. chociaż jednocześnie nie przestanie do niego mówić "tommy", więc osiągnął odwrotny efekt.
- twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. widzę, że nie możesz się doczekać, żeby mnie rozebrać. - powiedziała swoim uwodzicielskim głosem i jej usta miały teraz za zadanie tylko całowanie, a nie gadanie. mary też nie kazała mu długo czekać i już ściągała jego i swoje spodnie i macała go pod majtkami. była na niego wiecznie napalona, wiadomka.

nie wiem po co probowal skoro do niej nic nie docieralo. I teraz na dodatek narobi mu wstydu przy jakichs waznych znajomych przez nzawanie go kurczaczkiem, ech.
nie marnowal za duzo czasu by ja rozgrzac odpowiednio bo nie za bardzo obchodzilo go czy ja w zupelnosci zaspokoi. zabral sie za nia kiedy juz byli rozebrani. I wszystko byloby dobrze gdyby nie wypowiedzial: - jo - w momencie w ktorym doszedl. ups xd

nawet jeśli się nie zajmował nią odpowiednio, to i tak była podniecona samym faktem jego obecności, więc cieszyła się z ich seksu nawet taka niedopieszczona.
- co powiedziałeś? - była jeszcze cała rozpalona, więc nie do końca ogarnęła co się właśnie wydarzyło. potrzebowała chwili, żeby jej mózg to przetworzył z opóźnieniem.

- nic nie mowilem - powiedzial troche speszony I zaczal ubierac spodnie. sam byl troche w szoku, ze wymsknelo mu sie to imie. jo musiala mu sie podobac bardziej niz myslal. mial tylko nadzieje, ze Mary jednak tego nie usyszala!

patrzyła na niego jak ubierał spodnie i zaczęła kręcić głową.
- nie, nie, nie... powiedziałeś... - przełknęła ślinę - ...jo - powtórzyła z naciskiem obserwując jego reakcję. nawet jakby powiedział coś innego co brzmi podobnie to wkręciłaby sobie, że wypowiedział właśnie to imię. przecież znała to imię i było ono dla niej zagrożeniem!

w myslach zaczal panikowac bo nie wiedzial jak na to zareaguje Mary. zapial spodnie I usiadl sie obok niej. - musialo ci sie przeslyszec - chwycil ja za reke. mowil teraz wyjatkowo lagodnie. od dawna sie tak do niej nie odzywal! chcial ja jakos udobruchac.

nawet nie założyła jeszcze bielizny. gdyby miał poduszki to przynajmniej mógłby się poduszką okryć xd patrzyła na niego przeciągle i podejrzliwie. w końcu na jej twarzy wypłynął lekki uśmiech.
- głuptaska ze mnie. przepraszam, jestem taka zazdrosna i przewrażliwiona. - zaczęła mówić słodkim głosem, a tak naprawdę w myślach już planowała morderstwo jo! powiedział jej czy nie powiedział, nieważne, jo była zagrożeniem i trzeba było się jej pozbyć raz na zawsze.

po co chciala sie okrywac skoro I tak juz wszystko widzial xd
usmiechnal sie lekko. mial watpliwosci czy w zupelnosci mu uwierzyla, ale to mu wystarczylo. - jestem z toba, a nie z nia - pocalowal ja. - nie wiem dlaczego o niej pomyslalas, ona nie zagraza naszemu zwiazkowi - zapewnil ja. oczywiscie ze klamal!

bo leżała taka obnażona i bezbronna, a on się ubrał xd
słodkie słówka thomasa oczywiście na nią działały, ale to wcale nie wystarczy, żeby pozbyła się wszelkich wątpliwości. nawet jeśli nie powiedział tego na głos (czego nadal nie była pewna), to ona właśnie to usłyszała, a to oznaczało, że jo siedziała jej gdzieś z tyłu głowy i póki chodziła po tej ziemi to mary nie będzie spokojna.
- wszystkie kobiety zagrażają naszemu związkowi, wszystkie chcą ciebie dla siebie i są zazdrosne! nie mogę pozwolić żadnej, żeby wyrwała mi cię swoimi szponami. muszę chronić nas. - stwierdziła. niedługo z gigi u boku ruszą na misję powybijania wszystkich kobiet, które istnieją.