Staw

First topic message reminder :

Oliver zrobił sobie poranny spacerek. Jak dawno nie był w st. Albans! Oxford był cudowny, uczył się tam naprawdę wiele, ale tamtejszy akademik go dobijał, dlatego wolał wrócić do swojego mieszkania tutaj i dojeżdżać na zajęcia, których teraz miał stosunkowo mało. Stał przy brzegu ze swoją śliczną suczką rasy golden retriver Cassie, która zapędziła się kiedy spuścił ją ze smyczy i wleciała do wody z której nie chciała teraz wyjść. A on się zastanawiał czy powinien wejść w swoim drogim i ślicznym garniturze do tego syfu. Jednak szybko się zdecydował kiedy okazało się, że suczka źle pływa i trochę się podtapiała. Zostawił jednak najpierw wszystkie kosztowne rzeczy na brzegu po czym wszedł po pas do lodowatej wody i chwycił psiaka.

- jasne, grzecznym. - wywróciła oczami z rozbawieniem. no sory ale teraz jak tak patrzyłam i się zastanawiałm co pisać pierwsza myśl "zmierzch" a druga "o kurwa" xd więc stwierdziłam, że cię poinformuję o swoich spostrzeżeniach xd i kenny myli mi się trochę z willem nie wiem czemu ;c - ja bym zareagowała. oczywiście gdybyś zarzucił tym warkoczem dostatecznie daleko.. chyba cię słabo karmili co? - poklepała go po brzuchu i roześmiała się. sprawnie wyciągnęła skręta kiedy kenny odprawiał samoresuscytację i zaciągnęła się mocno.

no to muszę szukać przez ciebie nowego avka, ech ech.
- jasne, że tak. grzeczni chłopcy lubią poleżeć po północy nad stawem i zapalić skręta, nie wiedziałaś o tym? - przekrzywił trochę głowę, żeby na nią spojrzeć. też nie wiem czemu, bo on nie jest podobny do willa! tylko oboje są złymi chłopcami, ale z różnych powodów i w różny sposób to się objawia, więc nie widzę podobieństw! - niestety nie miałem aż tak długiego warkocza! - pożalił się i aż cisnęło mu się na usta, że miał dłuższe coś innego, ale......nieważne.

sory! ;c całkiem mi przykro z tego powodu. też nie wiem dlaczego mi się mylą... aha... xd - nie, ale teraz już wiem, kenny. dzięki za informację, bo teraz już wiem gdzie szukać swojego przyszłego męża. bo wiesz... w grę wchodzi tylko ten grzeczny. - zwierzyła mu się ale zaraz zaśmiała bo nie miała zamiaru szukać sobie żadnego męża, nienawidziła facetów trochę, a to wszystko przez juliana i jego nową lasię! ale to jasne. - szkoda, bo ja jestem bardzo pomocna wiesz? - uśmiechnęła się zadziornie i włożyła mu w usta skręta.

no i jeszcze nic nie mogę znaleźć. ;c ;c ;c
zaśmiał się i podniósł lekko głowę, żeby się rozejrzeć na boki i tak śmiesznie wyglądał, bo cały czas leżał, tylko z głową wysuniętą.
- męża to poszukaj, nie wiem... nad rzeką. tam są grzeczniejsi. - stwierdził z rozbawieniem, bo oczywiście byli jedynymi ludźmi tutaj, a na pewno nie grzecznymi i jeszcze bardziej na pewno nie nadającymi się na małżeństwo. dobrze się dobrali, bo kenny w sumie nadal trochę nie przebolał tej suczki grace, przez którą też po części nienawidził kobiet, a raczej kochał je ruchać. - zapamiętam sobie na następny raz, jak mnie zamkną. - stwierdził z uśmiechem, chociaż to raczej było nieuniknione.

oj;c to zrób xd
śmiała się przyglądając mu się z rozbawieniem. wyglądał głupiutko ale to nikogo nie powinno dziwić bo w końcu to kenny! - serio? ah, myślałam, że jednak tutaj, bo już mi się dobrze leży. myślisz, że jednak nie spadnie na mnie żaden przyszły mąż zaraz? - zapytała ze smutną minką. oczywiście świetnie udawała. położyła głowę na jego udach i westchnęła cicho. - okej, chociaż pewnie trochę na to poczekam. - mruknęła cicho. nie wiem czy żałowała xd a ja teraz idę, więc skończ albo skończymy juto w sumie jak wolisz ale może w końcu zasnę przed 3 bo czuję, że mnie łamie ah!

no właśnie o to chodzi, że nie mogę znaleźć fajnego zdjęcia, żeby zrobić.xd
- nie wiem, może spadnie jakaś gwiazda, a ty będziesz mogła pomyśleć życzenie o mężu. - wymyślił i zmrużył oczy, patrząc na to niezmierzone niebo. jest taka piosenka, bob i hayley williams, can we pretend that aeroplanes at the night skies are the shooting stars, i could really use a wish right now, lalala, w każdym razie kenny dostrzegł akurat jakiś lecący samolot i ukradł tekst piosenki, żeby udawać, ze jest fajny - hej, jak potrzebujesz życzenia, to możesz udawać, że samolot jest spadającą gwiazdą. - oznajmił z dumą, jakby naprawdę sam na to wpadł. no i dokończymy jutro.xd

aa jak myślałam, że fajnego avka xd ale ten jest spoko! ;3
znam tą piosenkę, lubię w sumie ;d w każdym bądź razie roześmiała się na propozycję kennego. - to naprawdę świetny pomysł, kenneth. myślę, że z tego samolotu zaraz wyskoczy jakiś przystojny facet i rzuci się na mnie prosząc mnie o rękę. - zaczęła się śmiać. pokręciła głową i ułożyła się na boku i głowę podparła na ręce. przyglądała mu się by po chwili znów ukraść mu skręta i zaciągnęła się ale znów nie tym razem wcale nie chciała mu go oddawać.

roześmiał się też i zaciągnął skrętem. powoli wypuszczał dym do góry, a drugą rękę ułożył sobie pod głową, tak zgiętą w łokciu.
- ranisz moje serce. nie powinnaś myśleć o innych przystojnych facetach, kiedy rozmawiasz ze mną. - stwierdził z typowym dla siebie uśmieszkiem i owszem, uważał, że sam był przystojny. był trochę nazbyt pewny siebie, a nawet bardzo. patrzył na nią kątem oka, a raczej niezauważalnie mierzył ją wzrokiem. pewnie w myślach już ją rozbierał. ach, kenny, kenny.

uśmiechnęła się do niego z rozbawieniem.
- oj kenny. to że (nie żebym napisała rze ;x) jesteś przystojny nie znaczy że możesz wszystko. nie dasz mi tego czego oczekuję. - zaśmiała się. - chociaż może na chwilę obecną jednak zaspokoisz moje potrzebny, co? w sumie nie są wygórowane. - chodziło jej oczywiście że nie oczekuje żadnych związków, że żeby nie była wymagająca w sprawach łóżkowych, bo była!

- no cóż, wcale się nie pcham do roli męża i ojca. - zmrużył oczy. co najwyżej mógłby wyskakiwać z samolotów i spadać na fajne dziewczyny. uśmiechał się cwaniacko do niej, bo najwyraźniej chodziło jej po głowie to samo, co jemu. - co tylko chcesz. - odparł, bawiąc się kosmykiem jej włosów. on raczej nie był wymagający w sprawach łóżkowych, ani jakoś szczególnie wybredny. chociaż na pewno nie poszedłby do łóżka z betty! miał swoje zasady.

zasmiała się. - to super bo ja do roli matki też. - powiedziała uśmiechając się do niego szeroko. - wspaniale. ale chyba nie tutaj co? - zaśmiała się chociaż było jej teraz wszystko jedno!

- ale żony tak. - złapał ją za słówka. rozejrzał się naokoło z głupawym uśmieszkiem. on by mógł to zrobić nawet i tutaj. było pusto, cicho, ciemno. a on był napalony! zresztą jak zawsze. ech. - czemu nie? - zaśmiał się, pół żartem pół serio.

- nie kenneth. żony raczej też nie. chociaż prędzej niż matki. - mruknęła i przyglądąła mu się rozbawiona. - nie wiem, może dlatego że tu trochę chłodno. a jak oblezą mnie jakieś robaki i się przestraszysz? albo co gorsza ja się przestraszę? - dźgnęła go w brzuch ale zaraz już siedziała na nim okrakiem i całowała jego usta.

nie wiem czemu wszystkie panienki, które podrywa, zawsze nazywają go kennethem. nie lubił przecież tej formy swojego imienia. a jak na złość one zawsze tak mówiły! więc może tak naprawdę tylko udawał, że nie lubi, jak się tak go nazywa. może tak naprawdę niesamowicie go to jarało.
- czyli nie muszę się martwić, że zaraz spadnie na ciebie z nieba jakiś mąż i nam przerwie? - roześmiał się i tak się śmiał jeszcze na jej słowa. - nic nas nie... - zaczął, ale nie zdążył nawet dokończyć, bo już go całowała, więc nie zamierzał przerywać tych pocałunków, bo gadanie było już nieistotne. objął ją w pasie i całował coraz zachłanniej, a ręce zaraz powędrowały mu na jej tyłek.

bo ładnie brzmi pełna forma jego imienia. alishę pewnie to kręciło więc tak na niego mówiła.
- nie. - mruknęła i się zaśmiała. zaraz już nic nie mówiła bo wszystkie słowa były zbędne po za tym miała zajęte usta jęzorem kennego i i tak by biedak nic nie zrozumiał gdyby chciała do niego gadać coś. wsunęła ręce na jego gołą klatę i uśmiechnęła się bo miał fajny brzuch.

na pewno kenneth brzmi lepiej, niż ken, więc. xd
on się raczej nie cackał z jakąś grą wstępną i innymi duperelami, skoro i tak byli teraz na środku parku i oboje doskonale wiedzieli, czego chcą. całował ją więc intensywnie, ręce już wsadzając jej pod sukienkę czy co ona tam miała na sobie.

nie wiem co miała. chyba jakąś spódniczkę czy coś takiego. już ręką wędrowała do jego rozporka który wprawnie odpięła i wsunęła dłoń w jego bokserki.

czuję się zdeprawowana przez to, że ostatnio wszystkie moje postacie nic, tylko się sekszą! dlatego kenny szybko wyciągnął swojego kennetha i wszedł w nią, poruszając się płynnie. gdyby ktoś na nich spojrzał z boku, nawet by nie zauważył, że uprawiają seks! a kenny nawet nie miał przy sobie teraz gumek, bo nie spodziewał się, że jest tak boski, że tylko wychodzi z domu i od razu zalicza laski, ale był przekonany, że alisha jest na jakiś tabletkach, więc to nie problem.

biedaczku! ona nawet nie pomyślała by mu powiedzieć, że musi bo ona nic nie bierze. ale było jej na tyle przyjemnie kiedy ją całował ze wypadło jej to z głowy. uśmiechała się delikatnie do niego i mruczała coś o tym jak jej przyjemnie. bo kenny miał jaki pewnie dar czy coś takiego xd

wiadomo, że miał dar. był prawdziwym czarodziejem seksu! z magiczną różdżką. xd chociaż gdyby wiedział, że ona nic nie bierze, to uciekłby od niej jak poparzony. a że nie wiedział, to poruszał się w niej coraz szybciej, starając się, żeby im obojgu było jak najbardziej przyjemnie i było!

na pewno było. szczególnie że alisha starała się mu jak najbardziej pomóc, to nic, że pisałam samantha xd w każdym bądź razie doszli i ona go pocałowała i zaśmiała się. - oh kenny. dawno nie oddałam się nikomu w tak dziwacznym miejscu. - powiedziała z rozbawieniem i pokręciła głowa że mu na to pozwoliła. zaraz jednak zwiała a ja idę się uczyć na sprawdzian z majcy ! ; o xd

jemu nie robiło miejsce, skoro tylko chciał jej wsadzić i uciec, a potem zobaczyć ją przelotnie jeszcze moze ze dwa razy w życiu. taki był plan. no ale cóż. póki co odpalił kolejnego skręta i wrócił do domu, beztrosko gwiżdżąc pod nosem.

jaki z niego słodziak! zabrał bunny na spacer, bo miał chyba wyjeżdżać gdzieś tam do ojca na święta. dlatego też szli sobie jakimiś alejkami w tym kochanym parku i słuchając ćwierkających ptaszków trzymali się za rączki. bo mimo, że już wrócili do miasta dalej byli ze sobą. nie wiem, co mu odwaliło, że jej nie zdradzał nawet ani nic podobnego. może wkurzało go, że minnie migdali się z alexem na każdym kroku i zazdrościł im udanego związku, więc sam chciał mieć taki sam!

Bunny było całkiem miło i przyjemnie, zaczęła nawet myśleć o tym, że może chociaż trochę się zakochała w Tylerze, którego wcześniej miała za paskudnego ruchacza i łamacza serc, ale który jak się okazało mógł być najsłodszym człowiekiem na świecie, tak jak teraz. - Mam nadzieję, że nie roztyjesz się przez święta, Tyler, bo nie wiem, czy chciałabym chodzić z grubasem - wyznała mu, ale oczywiście żartem, bo jak już chyba kiedyś pisałam, nie miałaby sumienia zerwać nawet z najbrzydszym facetem świata.

zmarszczył jednakże nos, kiedy prorokowała u niego bycie grubasem. - kurwa, bunny. nawet tak nie gadaj! jak utyję to chyba pójdę na operację zmniejszania żołądka czy co tam się robi - całe szczęście był patykiem i nic takiego się nie stanie. no ale miał jakiś uraz po tym jak wyruchał betty. nie mógłby wyglądać jak ona, bo wtedy by jeszcze się z niego nabijała! no i jedyną osobą z którą mógłby być byłaby taka głupia, różowa grubaska! nie mógł do tego dopuścić. - w ogóle stary do mnie dzwonił i pytał się, co jest z moją siostrą. ale chyba nigdzie jej tu nie ma - podrapał się po skroni. chyba trochę się zaczynał o nią martwić.