the groove

First topic message reminder :

więc allyson była zła na leo że ślinił się do lexie kiedy ona była w pobliżu także postanowiła sobie przyjść tutaj i nie przejmować się niczym a co więcej poderwać jakiegoś sympatycznego chłopaka i zrobić miłości swojego życia okropnie na złość, chociaż nie do końca wierzyła, że to coś da. siedziała przy barze i zamawiała drugiego drinka, super słodkiego i kolorowego!

no to tam! xd na tvn style. ;3
on nawet jak lasia brała tabletki to używał gumek. nie chciał żadnego syfa. sam pwnie oglądał ten program i się napatrzył na jakieś brodawki na penisach i nie chciał tego na swoim. ruchał się bez prezerwatyw tylko z bunny. i do czego to doszło? ech! a większe cycki by się przydały tej jade. chociaż nie były jakąś koniecznością. teraz nawet ich nie dotykał. niespecjalnie zależało mu na jej rozkoszy. wolał sobie ulżyć. dlatego też niebawem doszedł i odsunął się od niej a gumkę wywalił do kibla. nie przejmował się, że może go zapchać.

tak czy siak sama też by używała jeszcze gumek, ale takie podwójne zabezpieczenie zawsze byłoby lepsze. no ale trudno, nie może ryzykować utyciem. kto by wtedy ją taką grubą zechciał? ona pewnie też się naoglądała tych korepetycji i zawsze pamiętała o gumkach, bo nie chciała jakiegoś grzyba, a co dopiero ciąży. pomimo, że nie dotykał jej cycków i tak jej było dobrze. sama doszła prawie w tym samym czasie co on. czuła się o wiele lepiej. sięgnęła swoje majtki i zaczęła je ubierać, a zaraz potem obciągnęła sukienkę na dół.

tyler chyba lubi grube, patrząc na jego partnerki wstecz a zwłaszcza na betty! więc zawsze jednego kochanka ma. nie miał zamiaru prowadzić z nią słodkich rozmów po seksie ani spędzać z nią reszty wieczór. to tylko seks, nie podchodził do tego emocjonalnie. otworzył drzwi poprawiając spodnie. - no to nara - burknął i poszedł sobie stąd w ogóle, by utulic jeszcze joshuę do snu czy coś.

z braku laku i tyler dobry. zresztą tym spotkaniem udowodniła, że nawet nim nie pogardzi. no i betty chyba by nie dorównała, ale joshua przynajmniej miałby się z czego nabijać po raz kolejny. jade też nie interesowały żadne rozmowy z nim po seksie, więc nie poczuła się urażona w żaden sposób. poprawiła jeszcze włosy i makijaż, po czym wyszła jak gdyby nigdy nic i dołączyła do znajomych, z którymi przyszła.

miał ochotę się upić, więc przyszedł tutaj. jeszcze do tego ostatnio go vincent wkurzył, to musiał sobie jakoś odreagować stres. pił samą wódkę, bo taką miał ochotę. na szczęście nie upił się jeszcze aż tak bardzo.

Lily przyszła do baru bo miała zbyt wiele problemów, żeby znieść to na trzeźwo a Minnie pewnie poszła do Alexa czy coś no to i ona nie siedziała w pokoju. Usiadła przy barze, pewnie gdzieś obok niego chociaż nie widziała tego i zamówiła setkę wódki bo musiała się szybko spić i stracić film. jasne!

no to skoro minnie poszła do alexa, to już w ogóle musiał się z tamtąd ulotnić. pewnie go nie wygonili, ale nie miał zamiaru siedzieć z nimi, bo jeszcze bardziej mu uświadamiali jaki jest samotny. życzył im dobrze i cieszył się ich szczęściem, ale jednak. akurat odwrócił głowę, kiedy lily usiadła obok. nie odezwał się jednak do niej, tylko gapił się na nią. lily chciała stracić film i puścić się z następnym xd

lily chciałaby stracić film u puścić się z nim! czuła na sobie czyjś wzrok i z niemiłą miną się odwróciła w tą stronę. jednak zobaczyła robera i od razu zelżała. zmarszczyła nosek i wypiła kieliszek. zamówiła od razu kolejny bo wiedziała, że tego na trzeźwo się nie da. oblizała wargi i odwróciła od niego wzrok.

tego na pewno też by chciał, ale to by tylko skomplikowało wszystko jeszcze bardziej. może dlatego teraz wypił kolejny kieliszek. w końcu jakby już do takiego czegoś doszło, to by miał wytłumaczenie, że byli pijani. nie mógł od niej oderwać wzroku, była taka śliczna. w końcu odważył się i przybliżył się do niej. - cześć - uśmiechnął się lekko

przygryzła wargę kiedy usłyszała jego głos. - no cześć - powiedziała spokojnie i oblizała wargi. - co tam?- odchrząknęła i znów się napiła. liczyła, że jak narzuci szybkie tępo to szybko się załatwi. i będzie mogła zwiać. to by jej w sumie całkiem pasowało.

westchnął i poprosił kelnerkę o kolejną kolejkę. w sumie to też chciał już się upić, żeby się bardziej rozluźnić. i miał nadzieję, że będzie się chociaż dobrze bawić. to całkiem niezły klub. - nic ciekawego - wzruszył ramionami. - a co u ciebie? - znowu spojrzał na nią. - chyba całkiem nieźle? - podrapał się po policzku.

- wręcz przeciwnie, całkiem źle. - mruknęła i wzruszyła ramionami bo co niby miała mu powiedzieć. - rodzice chcą mnie wysłać z powrotem do vancouver. - powiedziała smutno i podrapała się po nosie. - no i to tak.......... - burknęła cicho bo to nie było przyjemne. nie chciała stąd wyjeżdżać.

- myślałem, że odwrotnie - powiedział chyba trochę zaskoczony. - te wszystkie wycieczki i w ogóle - przypomniało mu się jak vincent mu powiedział, że planują jechać do francji. - jak to? - zmarszczył brwi. przecież tu się uczyła, zadomowiła się i w ogóle.

- jakie wycieczki? - uniosła brew bo nie wiedziała o co mu chodzi. zacisnęła wargi. - no i właśnie.... tak. stwierdzili, że dzieje się ze mną coś niedobrego tutaj i muszą mnie ujarzmić. - wzruszyla ramionami. - problem polega na tym, że jeśli stąd wyjadę stracę wszystko.... - powiedziała smutnym głosem i oparła łokcie na blacie a twarz schowała w dłoniach.

- no nie wiem, vincent coś mówił o francji? że chce cię tam zabrać - zdziwił się, że lily nie wiedziała o co chodzi, bo skoro to planowali, to chyba powinna wiedzieć o co chodzi. albo może nie planowali i teraz wydał go i nie będzie niespodzianki? ups. nie słuchał go uważnie, to już nie pamiętał. - oja, a nie możesz z nimi jeszcze porozmawiać? poprosić o jeszcze jedną szansę i obiecać, że się poprawisz? - zmartwiło go to trochę też, bo sam nie chciałby wracać do chicago.

- aaa vincent. - prychnęła wkurzona bo on ją irytował! vincent znaczy. robił sobie z nią co chciał a ona jak głupia zgadzała się na wszystko żeby nie zostać sama. pokręciła głową i przymknęła oczy. - nie wiem, raczej nie. z tego co wiem to już wszystko postanowili. kiedy rozmawiałam z ojcem stwierdził, że jak byłam z tobą to jeszcze byłam spokojna, potem już coraz gorzej, a ostatnio przegięłam i nie moge dłużej tutaj zostać jeśli ma być ze mną coraz gorzej. - westchnęła. wypiła kolejny kieliszek.

- no - pokiwał głową. - i jak ci się układa z nim? - zapytał, po czym od razu się napił. nie sądził, że zada jej to pytanie, bo ciężko mu to przechodziło przez gardło. z jednej strony chyba chciał słyszeć, że źle, a z drugiej, że jest szczęśliwa. zawsze zależało mu na jej szczęściu. - szczerze mówiąc chyba potrafię go zrozumieć, bo naprawdę wszystkich ostatnio przeraziłaś. jesteś pewna, że nie da się go jakoś przekonać? - obrócił się bardziej w jej stronę.

- nie powiem, żeby się nam jakoś wyśmienicie układało. - mruknęła i podrapała się po nosku. nie była aż tak szczęśliwa z nim. szczególnie, że w ogóle z nim nie była na poważnie. oblizała usta. - nikogo nie przestraszyłam, robert. - mruknęła. - nawet nie chcę o tym mówić. - prychnęła bo wiedziała że nawiązuje do jej próby samobójczej. - gdybym tylko mogła szybko bym to powtórzyła. - dodała poirytowana.

nie odpowiedział jej już nic, bo nie miał zamiaru dalej rozmawiać o jej związku. słysząc jej następne słowa, wywrócił oczami. - jasne, jak uważasz - mruknął, bo dla niego to nie było zabawne ani trochę. pewnie po nocach mu się teraz śniła, cała we krwi. - serio, lily? serio? - pokręcił głową, trochę zdenerwowany. czasami była taka głupiutka!

- jasne, że tak! od niedawna wszystko się sypie! i to wszystko na raz! a ja sobie po prostu nie radze! jebana macedonia, potem ty, potem ten chuj hollywood, teraz ten powrót do kanady! nic nie jest tak jak powinno być NIC! - jęknęła zdesperowana. - Nie było w tym czasie ani jednej dobrej rzeczy.... Ani jednej...

westchnął tylko, bo nie będzie jej znowu robił wywodu, że śmierć to nie jest jedyne rozwiązanie. nie docierało to do trzeźwej lily, a co dopiero do pijanej. zawsze trudno było jej cokolwiek wytłumaczyć. była okropnie uparta. - tylko nie rób niczego głupiego - spojrzał na nią z troską.

- zobaczymy. nie wiem czemu wszystkim wam na tym tak zależy! to chore! wszyscy wiedzą, że nie jestem nic warta więc dlaczego! - prychnęła i wstała przy czym się zachwiała bo już trochę za dużo wypiła. przynajmniej na to że nic nie jadła cały dzien.

- przestań. to ty to sobie wszystko wmawiasz - powiedział zrezygnowany, bo nie chciał, żeby tak myślała. na szczęście nie był aż taki pijany, więc szybko wstał i ją złapał, żeby się nie wywróciła. dziwnie mu się zrobiło, kiedy tak ją trzymał w ramionach. - może powinnaś usiąść? - odsunął się od niej trochę, ale wciąż trzymał ją za ramiona.

- nie chcę siedzieć! nie chcę nic. - mruknął i zmarszczył nos. zaraz przylgnęła do niego i mocno się przytuliła. pewnie zaraz płakała bo musiała jakoś te wszystkie emocje wyrzucić z siebie! a one strasznie ją męczyły. znaczy emocje a nie nic takiego.

- spokojnie - zamruczał do niej, kiedy się do niego przytuliła i objął ją jeszcze bardziej. oparł się o bar, bo jednak trochę wypił i teraz ona tak na niego napierała, to ciężko mu się stało. - nie płacz - zaczął ją gładzić po plecach.