kuchnia

chloe nadal paradowała w staniku, bo to było lepsze niż chodzenie w pobrudzonej bluzce. przyszła do kuchni i kradła wódkę z lodówki i nalewala sobie do kubeczka.

Impreza w klubie mu sie znudziala, wiec przyszedl popic do akademika. zdglodnial jednak to ruszyl do kuchni upolowac cos do zarcia. - o wow - zasmial sie na widok Chloe w staniku. zapomnial od razu o gym jaki byl glodny!

- cześć przystojniaku - uśmiechnęła się na jego widok. najwyraźniej zapomniała, że paraduje w samym staniku. myślała, że po prostu sama w sobie robi takie wrażenie! - jak się bawisz? - zbliżyla się do niego.

chyba nie spodziewal sie takiej reacji po niej. zwykle dziewczyny, ktore spotykal na swojej drodze nie paradowaly pol nagie I  tym bardziej nie byly zadowolone gdy byl nachalny I sie nimi interesowal. - teraz o wiele lepiej - wyszczerzyl sie. spojrzal na jej cycki bo jednak trudno bylo mu sie opanowac! zaraz jednak przyszli po niego kumple I polecial imprezowac dalej.

mimo że raven i duch aimee przekonały go, że powinien odpuścić sobie rudą jako straconą miłość swojego życia, to jednak nadal stracił najlepszą przyjaciółkę, więc chodził markotny. teraz szykował sobie obiad i zawiesił się nad gotującym się makaronem. stał i gapił się na wrzącą wodę w garnku.

w ogole chce, zeby raven sie nacpala z kims niechcacy, wiec moglabys mi dac do tego bena. zaparzylaby im jakies grzybki z lasu ;x
ashley nie wiedziala, ze ben przechodzil ciezkie chwile, ale nawet gdyby byla tego swiadoma to i tak by jej to nie obchodzilo. byla na niego wsciekla! nikt nie marnowal jej cennego czasu. przyszla tu zrobic sobie cos do jedzenia, ale za to znalazla bena. - ty! - wskazala na niego palcem. - chyba o czyms zapomniales - ruszyla w jego kierunku. byla widocznie zla!

naćpany ben? to brzmi bardzo ekstremalnie... i obiecująco xd
podskoczył kiedy ktoś zawołał i wyrwał go z chwilowej zawieszki.
- o raju! sos! - zawołał, bo zorientował się, że makaron już się gotował, a on nawet nie zabrał się za przygotowywanie sosu. zaraz będzie jadł suchy makaron, w sumie ostatnimi czasy i tak nic nie smakowało tak samo dobrze jak kiedyś! w każdym razie zupełnie nie pamiętał o plakatach, które miała zrobić ashley, przecież nie miał głowy do myślenia o imprezce.

he he
nie obchodzil jej jego makaron, wiec nawet nie przejela sie tym o co mu chodzilo. - zmarnowales moj czas - podeszla do niego i dzgnela go palcem w klate. zmierzyla go wzrokiem i czekala az sie wytlumaczy. nie pomyslala nawet, ze biedak moze nie wiedziec o co chodzi. nastepnym razem musi prosic o pomoc kogos kto ma wiecej empatii dla innych.

popatrzył na nią jak tak go dźgnęła. poczuł się od razu zagrożony i złapał pokrywkę od garnka, która leżała na blacie. tak na wszelki wypadek... jakby potrzebował tarczy xd
- ee, przepraszam, nie wiem o co chodzi? - popatrzył na nią. kojarzył ją oczywiście z twarzy i wiedział, że się znają, ale zupełnie wyleciało mu z głowy, że miała robić te nieszczęsne plakaty. ben w ostatnim czasie nie mógł zmarnować niczyjego czasu skoro sam wlókł się po korytarzach i marnował własny czas na rozpaczaniu.

mysle, ze nawet tarcza w postaci pokrywki od garnka by mu nie pomogla gdyby ash naprawde chciala mu zrobic krzywde. dobrze, ze ona nie byla az tak agresywna, zeby mu nakopac. mial szczescie, ze to nie gigi xd - o plakaty - warknela po czym wywrocila oczami. - zrobiles to specjalnie? czy jestes taki ciemny, ze naprawde masz tak krotka pamiec? - dalej na niego sie gapila jakby chciala go zabic. nie wiem czy byla bardziej zla na niego, czy na siebie! moze ostatnio widziala sie z matka i jej wplyw sprawil, ze starala sie byc milsza osoba, ale to najwyrazniej nie bylo dla niej.

dla niego każda osoba, która dźga go palcem już wydaje się niebezpieczna! to biedny kruchy chłopczyk. spotkania z agresywną gigi pewnie by nie przeżył.
- plakaty! - pacnął się w czoło kiedy już wszystko mu się przypomniało. na szczęście pacnął się drugą ręką, a nie tą, w której trzymał pokrywkę, bo tylko tego jeszcze brakowało, żeby sam się walnął pokrywką w łeb. - naprawdę zrobiłaś plakaty? mogę je zobaczyć? - może jak zobaczy tańczący kawałek pizzy to mu się humor poprawi.

sory, ze tak dlugo, ale kotek przyszedl mnie odwiedzic do ogrodka i karmilam go xd
haha ashley nic by nie musiala robic bo by sie sam znokaltowal. - tak, plakaty! - dalej byla zla. teraz moze troche mniej skoro w koncu ogarnal o co chodzi. - tak, naprawde je zrobilam. ale juz za pozno. moglo ci sie przypomniec wczesniej! - skrzyzowala rece na piersi.

hahah to porządna wymówka, wybaczam.
- na wszystko już za późno, bo impreza jest odwołana. - odpowiedział od razu. gdyby zorganizowali ją tak jak pierwotnie planowali tydzień wcześniej w dniu parapetówki gabriela to miałby z aimee to wspaniałe ostatnie wspomnienie, a zamiast tego nie miał ani przyjaciółki, ani imprezy. wszystko wina gabriela!

heheh nawet alergia mnie nie powstrzyma przed glaskaniem obcych zwierzat xd
- nie obchodzi mnie to! lepiej dla ciebie zebys juz wiecej nie stanal na mojej drodze - zagrozila mu po czym poszla do siebie, zapominajac ze przyszla tu po jedzenie.

poświęciłaś się
- przepraszam, to nie było specjalnie... - próbował jej wytłumaczyć, ale też nie chciał zagłębiać się w szczegóły, że współorganizatorka imprezy nie żyje, bo zaraz by się rozbeczał przy tej prawie obcej i groźnej osobie. tak się przejął, że jak poszła to zjadł niedogotowany makaron i wrócił do siebie.

jak zwykle tylko ben i ashley grają w akademiku xd wrócił tu na stałe i nawet nie wiedział, że maud wyjechała z miasta. wyciągał z szafki składniki i zamierzał zrobić zapiekankę ze wszystkich resztek z całego tygodnia.

chociaz ktos xd
ashley nie lubila gotowac wiec miala nadzieje, ze znajdzie tu kogos komu bedzie mogla ukrasc cos do jedzenia. miala szczescie wiec nawet ucieszyla sie na widok bena. - co robisz? - stanela za nim by popatrzec co tam mial.

wmawiała sobie, że cieszyła się, że będzie miała jelenia, który da jej jedzenie, a tak naprawdę cieszyła się na widok bena, koniec kropka.
- cześć ashley! - jak zwykle ją przytulił. - gotuję, bo mieszkam tu z powrotem i muszę sobie zrobić obiad na cały tydzień. - odpowiedział jej, myśląc, że ashley ogólnie pytała go co robi.

haha tak, niech ci bedzie.
- czesci - poklepala go po plecach. - w takim razie witaj z powrotem. steskniles sie za akademikiem? - ukradla mu kawalek kielbasy czy co on tam wkladal do tej zapiekanki. teraz czesciej bedzie mu wyjadala jedzenie w zamian rekompensaty za to, ze ciagle do niej przychodzi.

- tak. brakowało mi tego, że nigdy nie wiadomo kogo spotka się w kuchni. - stwierdził. tęsknił za akademikiem nawet kiedy jeszcze był w związku z maud, a teraz po ich rozstaniu tylko upewnił się w przekonaniu, że to w akademiku jest jego miejsce. - głodna? - zaśmiał się kiedy ukradła mu kawałek kiełbasy. - zapiekanka będzie gotowa za godzinę dwadzieścia minut. - oznajmił krojąc paprykę.

- to rzeczywiscie bardzo ekscytujace - powiedziala z lekkim rozbawieniem. ben nie potrzebowal duzo do szczescia najwyrazniej skoro przypadkowe spotkania w kuchni brzmialy lepiej niz spedzanie czasu z jego dziewczyna. - tak dlugo? - westchnela i chwycila kawalek papryki.

- wiem! - nie wyczuł ironii w jej głosie. myślał, że się dobrze rozumieją. - a jeszcze lepiej będzie jak wszyscy przyjadą na nowy semestr. - dodał. teraz akademik był opustoszały (chociaż zawsze jest skoro tylko trzy postacie i duch aimee tu mieszkają xd). - jeżeli chcesz coś na szybko to możemy iść na kebaba. - zażartował i kontynuował krojenie.

- tyle nowych ludzi do poznania - dalej sie z niego nabijala. tylko ben potrafil rozwijac znajomosci w akademickiej kuchni. bedzie mial bonding z innymi studentami przy gotowaniu. - kebab brzmi dobrze - nawet lepiej niz cokolwiek on tu przygotowywal. wiem ze ktos ode mnie powinien byc w akademiku jeszcze ale od razu nie powiedzialam i nie pamietam kto xd

- tak! nie mogę się doczekać! będę miał nowego współlokatora i może będziemy grać całymi nocami w planszówki... ale spokojnie, nie zapomnę o tobie, ty zawsze jesteś zaproszona. - zapraszał ją do siebie na noc xd - no jasne, pójdziemy na kebaba, a ja oleję zapiekankę, którą przygotowuję od dwudziestu minut. - żartował, bo nie sądził, ze będą iść na tego na kebaba na poważnie. haha musisz sprawdzić kto nie ma mieszkania.