sala komputerowa

siedział tutaj po godzinach i próbował napisać maile do jakiś ważnych miejsc, które mogłyby zostać patronami uczelni i dać hajs na fajne usprawnienia.

chloe podczas swoich studiów najmniej czasu spędzała na uczelni jako takiej, a tym bardziej po godzinach. przyszła tu tylko dlatego, że ktoś powiedział jej, że na komputerze numer pięć w pracowni jest folder z żenującymi fotkami wykładowców i musiała to zobaczyć, nawet jeśli nie znała 99.9% wykładowców, którzy mieliby się pojawić na tych fotkach.
- jack carswell. - odparła na jego widok. nawet jeśli on jej nie kojarzył (bo nie wiem czy się znali już), to ona na pewno go znała, w końcu śledziła poczynania wszystkich najważniejszych osób w st. albans i jack był jedną z nich. - niech zgadnę. robisz coś bardzo ważnego, bez czego szkoła się zawali.

długo posta pisałaś xd
to ktoś ją zrobił w balona, bo takich fotek nie było. jack zorganizował cotygodniowych przegląd i serwis komputerów przez firmę informatyczną i jeśli cokolwiek podejrzanego się tutaj znajdowało to trafiało w postaci zaszyfrowanych folderów na prywatny komputer jacka lub było usuwane. pewnie miał teczki na każdego he he.
załóżmy, że się nie znali jeszcze! choć jack kojarzył jej buźkę w imprez, na których oczywiście bywał ponieważ musiał znać też wszystkie ploteczki (idealny kandydat na woof woof).
- to ja - potwierdził odsuwając fotel na kółkach od biura i zlustrował dziewczynę - oczywiście, jak zawsze - przytaknął jej - w czymś mogę ci pomóc? - spoglądał na nią wyczekująco.

jeszcze się mnie czepiasz.... ciesz się, że w ogóle funkcjonuję i piszę xd
może właśnie ktoś stworzył taki folder i nie zdążył on jeszcze zostać znaleziony i usunięty. dlatego tak trzeba było się spieszyć, żeby go zobaczyć. łatwiej byłoby oczywiście wrzucić żenujące fotki do internetu, ale co ja tam wiem. w takim folderze było coś bardziej detektywistycznego i fascynującego.
nie sprzedasz mi jacka jako idealnego kandydata na woof, już ustaliłyśmy z karolą, że andy to najlepszy kandydat xd chloe też znała wszystkie ploteczki i czytanie woof woof było jednym z jej nałogów.
- ach! co my byśmy bez ciebie zrobili! - westchnęła teatralnie. - więc co tym razem nam grozi? muszę wiedzieć, żeby być wdzięczna za to, że to się nie stanie. - chyba trochę nie do końca poważnie traktowała to, że on podchodził do swojej roboty zbyt poważnie. na jego pytanie rozejrzała się. - to twoje biuro? - myślała, że to sala, z której każdy mógł korzystać, no ale mogła trafić nie tam gdzie trzeba, w końcu nie bywała tu tak często.

doceniam, ale wiesz jak jest!
jack pewnie miał taki alarmo-pager i jak tylko było coś nie tak to od razu dostawał cynk. dlatego obstawiam, że ten folder musiał być prankiem. może jakiś żartowniś stał na korytarzu i śmiał się z wszystkich, którzy tu przychodzili to sprawdzić.
andy i woof? coś musiało mnie ominąć ;x widziałam, że dużo pisałyście na czacie, ale nie przeczytałam wszystkiego xd
- nie musicie być wdzięczni - odparł z równie silnym przekąsem co ona i zaśmiał się - nie zawsze jest to sprawa życia i śmierci, nie musisz się martwić - nie chciał jej się tłumaczyć z tego co robi, ani tym bardziej jej zanudzić, bo był przekonany że czułaby się zanudzona - nie jest to moje biuro - wstał i ruszył w jej kierunku - ale jest już wieczór i normalnie o tej porze nikt tutaj nie siedzi - tłumaczył dalej - przychodzę tutaj często i wiem, którzy ambitni studenci faktycznie przychodzą tutaj się uczyć, ale przez ten cały czas nie widziałem tutaj ciebie o tej porze - dedukował - dlatego, albo nagle postanowiłaś żeby blask wiedzy na ciebie spłynął, albo chcesz zrobić coś niezgodnego z regulaminem uczelni - popukał się w skroni palcem w geście trafnej dedukcji.

tak, wiem, jesteś stara i musisz marudzić xd
akurat to pisałyśmy w naszej grze, więc cię teraz mogę poinformować xd chloe jak głupia dała się nabrać na ten prank i przyszła wieczorem na uczelnię, a mogła przecież robić tyle innych ciekawych rzeczy, na przykład pomalować sobie paznokcie albo zagłębiać się w internetach co się stało z meg ryan i czemu już nigdzie nie występuje. pewnie jack rozpuścił tę plotkę i przyłapywał wszystkich, którzy tu przychodzili, a potem zmuszał do pracy przymusowej przy organizacji balu.
- to szkoda, wolałabym wyobrażać sobie ciebie jako supermana, który ratuje nas przed... przed czymkolwiek superman ratuje świat. - zamachała ręką, odganiając myśli o supermanie, bo porównanie może i było fajne, ale nie znała takich szczegółów na temat superbohaterów, żeby ciągnąć to dalej. ledwo ustała jak wypowiedział tak dużo słów, a ona nie mogła się wtrącić, bo gadał o ambitnych studentach i innych nudnych rzeczach. - więc zwróciłeś na mnie uwagę. - wyłapała figlarnie. to znaczy na to, że jej nie było. zawsze coś! - mój laptop się zepsuł i muszę wydrukować materiały, które przesłał nam jeden profesor, jeśli już musisz wiedzieć. - wywróciła oczami i jak gdyby nigdy nic podeszła do jednego z komputerów i zaczęła się logować do studenckiej poczty, oczywiście nie siadając tylko wypinając tyłek.

czyli pamiętasz!
ah, czyli mogłam się nie przyznawać, że nie czytałam (foolish me!). z rzeczy ciekawszych mogła też gnębić aimee np. he he, nie pomyślałam o tym, że mógłby przymuszać do pracy (te twoje brutalne pomysły). ale chyba nie chciałby pracować z ludźmi którzy robią coś za karę i od niechcenia? poza tym miał swoją świtę od organizowania balu, plis.
- przykro mi, że musiałem cię rozczarować i nie jestem supermanem - poza tym nie chciałby, miał okropny loczek i brzydkie wdzianko. jacka też zdecydowanie nie interesowali superbohaterowie więc to na pewno łączyło go z chloe! - możesz sobie to tak tłumaczyć - nie chciał żeby nazbyt sobie pochlebiała i wyobrażała sobie za dużo że niby zwrócił na nią uwagę. on zwracał uwagę na wszystkich żeby móc ich kontrolować ;x westchnął widząc jak podchodziła do komputera, stał tak chwilę i się gapił (ale nie na tyłek!), a potem podszedł. zaszedł ją od tyłu i chwycił myszkę żeby coś jej pokazać - jeśli chcesz drukować to oprócz poczty studenckiej musisz zdalnie uruchomić drukarkę - wklikał się tak żeby urządzenie działało.

tak, ale i tak muszę się czepiać tego, że ty się czepiasz.
teraz wiem, że nie czytałaś ani czatu, ani gry. spoko, może ją gnębić, przyjemność po mojej stronie. najgorsze, że w tej świcie od organizowania balu na pewno była peggy, która miała zupełnie inną wizję niż jack! chloe nie angażowała się w takie rzeczy, ale na żadnym balu nie mogłoby jej zabraknąć.
- może ci to wybaczę. - zaśmiała się na jego komentarz. jak jack się postara to chloe nie będzie miała nic przeciwko temu, że nie jest supermanem. jak tak ją zaszedł od tyłu to oczywiście nieznacznie i "przypadkiem" potarła się o niego. - a więc miałeś rację, nie zawsze rozwiązujesz sprawy życia i śmierci. - zaśmiała się i wyklikała jakiś mail i plik do wydruku, wow, nawet orientowała się, że mieli coś do czytania (pewnie co tydzień mieli, ale nigdy tego nie pobierała). odwróciła się lekko, spoglądając na niego zalotnie. - chociaż w tej chwili właśnie ratujesz mi życie. - oznajmiła przekonującym tonem, który wcale nie wskazywał na to, że chloe wywali do kosza te kartki jak tylko wyjdzie z sali.

taki nasz los!
no właśnie, wkopałam się! peggy na pewno było w każdej świcie jaka zorganizował jack co oznaczało godziny jałowej dyskusji bo oboje mieli zupełnie inne wizje każdej aktywności. chloe wyglądała na taką która chodziła na wszystkie eventy, krytykowała je, ale absolutnie w niczym nie pomagała.
- będziesz musiała - bo jack wcale nie był/nie chciał być i nie planował być supermanem. choć mimo wszystko, dla niektórych mógł być. jak się otarła to zesztywniał w ramionach i odchrząknął - gotowe - odsunął się, oparł się o biurko obok chloe i obserwował jak tam klikała. dobrze, że miała co drukować bo inaczej mógłby ją przejrzeć - w pewnym sensie ratuję - zaśmiał się - profesor jameson szczegółowo przepytuje z teksów - pewnie znał wszystkich profesorów.

biedny jack. peggy krytykowała jego wizje przed realizacją, a chloe po realizacji. nie mógł żadnej dogodzić! chloe pewnie uważała połowę wydarzeń studenckich lamerskich, ale i tak na wszystkie chodziła, bo nie mogła przypadkiem czegoś przegapić, o czym potem wszyscy by gadali.
- też masz z nim zajęcia? może mógłbyś mi podpowiedzieć o co zapyta tym razem? - może żartowała, może nie, jack nigdy się nie dowie... to znaczy pewnie się dowie, bo chloe raczej długo nie będzie w stanie udawać ambitnej i inteligentnej xd - chociaż nie, nie powinnam wykorzystywać jeszcze więcej twojej dobroci. teraz moja kolej, żeby się odwdzięczyć za pomoc. - ułożyła mu dłoń na ramieniu i posłała mu spojrzenie spod miliona grubych rzęs, a przynajmniej tyle powinno być według reklamy tuszu do rzęs. w każdym razie to było tego rodzaju spojrzenie, że gdyby teraz poprosił, żeby zrobiła mu loda w podzięce to wcale nikt by się nie obraził.

jack był uodporniony na narzekania dziewczyn.... chłopaków zresztą też. gdyby nie był odporny to nie byłby przewodniczącym tylko kłębkiem nerwów. to jedna z cech którą musiał posiąść.
- nie mam - zaśmiał się - znam go po prostu - bo znał wszystkich profesorków! nie skomentował jej pytania. w zasadzie nie była pierwszą/pierwszym który go o to zapytał. to była kolejna cecha którą nabył, słuch wybiórczy xd nie odpowiadał na niewygodne pytania jeśli nie musiał. a w tym przypadku nie musiał -w porządku - spojrzał w jej wytuszowane oczy. nawet nie przeszło mu przez myśl, żeby robiła mu loda. był dżentelmenem! - to co? stawiasz mi drinka? - zerknął na nią niepewnie - kawę? herbatę? - wymieniał dalej. był elastyczny.

- ach, tak, niech zgadnę, znasz wszystkich. - pokiwała głową. chloe też znała wszystkich, tylko nie osobiście. wiedziała który profesor romansuje z którą studentką, ale nie wiedziała co wykłada. nie było to jej potrzebne do życia. - znasz ich też prywatnie? wpuszczają cię do pokoju nauczycielskiego, który wygląda jak stary klub dżentelmenów, gdzie wszyscy popijają whisky i palą cygara? - spytała z zainteresowaniem, licząc na to, że przewodniczący zaraz wyciągnie jakieś brudy na profesorków. przyjrzała mu się, udając, że się zastanawia. (kawa? herbata? proszę cię!) - drinka. za dużo pracujesz, musisz się odprężyć. - praktycznie pociągnęła go za marynarkę. gramy nimi w barze? jeśli tak to zacznij!

- to prawda, znam wszystkich - odparł dumnie, bo faktycznie z tego był dumny. lubił być numerem jeden w czymś, a w tym akurat był! - nie interesuje mnie ich życie prywatne - wyjaśnił, choć na pewno znał sekrety i sekreciki, ale nie zdradzał ich jeśli nie musiał - masz błędne wyobrażenie o pokoju nauczycielskim - pewnie był tam ekspres, jakieś ciasteczka, ale na pewno nikt nie palił tam cygar xd chloe za dużo filmów się naoglądała - to chodźmy - przeprasował dłońmi swoją marynarkę i poszli do baru gdzie zacznę ;x

wracamy tam gdzie się poznali. chloe nie wiedziała, że jack wkurzył się na nią śmiertelnie i według niej wszystko było po staremu, dlatego przyszła standardowo na bzykanko.
- czas na przerwę! - zaśpiewała od wejścia i ściągnęła koszulkę, od razu prezentując mu się w staniku, bo pewnie był zawalony robotą i nie miał czasu na wstępne gierki.

tak, jack coś klikał w tajnej uniwersyteckiej sieci. normalnie olałby to, że ktoś tu wchodzi, ale kiedy usłyszał głos chloe to aż się zagotował - wyjdź - mruknął tylko niemiłym tonem. ale chloe nie była w stanie mu popsuć humoru po buziaczkach z archiem.

niemiły głos jacka też nie był w stanie jej zrazić, więc weszła głębiej do sali i zbliżała się do chłopaka, patrząc na niego swoim drapieżnym wzrokiem. przyszła tu w jednym celu i spodziewała się, że dostanie to czego chce.
- tak, tak, wiem, jesteś taaaki zapracowany, panie przewodniczącyy. - mówiła przeciągłym wzrokiem i zbliżyła się do niego już na tyle, że mogła się do niego nachylić, kusząc go swoimi cyckami. położyła ręce na jego udach i zaczęła masować.

ach ta chloe tylko o jednym myślała. tym razem nie dostanie, ups.
jack był oporny na jej amory dlatego kiedy położyła dłonie na jego udach chwycił je i przesunął się na obrotowym krześle manifestując to żeby go nie dotykała - powiedziałem: wyjdź - odparł jeszcze raz niemiłym, ale ciągle spokojnym tonem.

no cóż, nie mieli z jackiem wiele więcej wspólnego xd
chloe może i wyglądała na głupią, ale głupia nie była! no dobra, była głupia, ale wiedziała kiedy ktoś odrzuca jej zaloty. i wcale jej się to nie spodobało! skrzyżowała ręce (chociaż wcale nie zamierzała zakładać bluzki) i zmierzyła go wzrokiem.
- czyli tak będzie? udajesz niedotykalskiego? - prychnęła. - trzeba było mówić, że chcesz mnie na wyłączność, dziewczyny lubią słyszeć takie rzeczy. - dodała znów bardziej przymilnym głosem, bo myślała, że jeszcze coś tu ugra.

a mogła być dziewczyną przewodniczącego i zdobyć fejm.
jack wewnętrznie odetchnął z ulgą kiedy zajarzyła o co chodzi. nie chciał jej tego tłumaczyć dużymi literami.
- a faceci lubią jak dziewczyny, z którymi przychodzą na imprezę nie kleją się do wszystkich facetów dookoła - odpyskował jej. nie komentował kwestii wyłączności, niezbyt go to interesowało. interesowało go to, że zrobiła z niego głupka.

nie uważała, by jej szanse zostały skreślone xd
- to mój przyjaciel - odparła beztrosko. jednym ruchem przesunęła papierki na biurku jacka i sama wskoczyła na biurko, zakładając nogę na nogę. miała też na sobie krótką spódniczkę, więc nieświadomie nadal go kusiła. ona nie przejmowała się tym, że zrobiła z niego głupka. ważne, że ona na tym dobrze wyszła. żałowała tylko, że nie pobili się naprawdę, bo wtedy na pewno byłaby na ustach wszystkich, wszystkie dziewczyny pragnęłyby być nią, a wszyscy mężczyźni pragnęliby być pod nią. - jesteś uroczy jak się tak denerwujesz. - dodała, znów nachylając się do niego. nie odpuszczała. kłócili się już wcześniej, zawsze dobrze się to kończyło, tym razem też nie mogło być inaczej.

spoiler, zostały wg. jacka.
- tak? i z przyjacielem robi się takie rzeczy? - prychnął z niedowierzaniem - znam najwyraźniej inną definicję przyjaźni - choć on z archiem, z którym też się przyjaźnił najwyraźniej robił takie rzeczy. troche był z niego hipokryta. był oporny na jej zaloty dzisiaj. może raven mu jakiś specjalny napar przygotowała na odporność na wdzięki chloe. widząc, że nie da za wygraną wyprostował się i spojrzał na nią - czego nie rozumiesz? - zapytał - nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, nie chce brać udziału w twoich gierkach - on brał udział w gierkach, w których on dyktował warunki.

- jakie rzeczy? nie pieprzyłam się z nikim na środku parkietu. - odburknęła. też już zaczęła się denerwować i niecierpliwić, bo uważała, że nie zrobiła nic złego i po prostu jack nie umie się dobrze bawić. w sumie po co jej taki chłopak, który nie umie się dobrze bawić? oto jest pytanie! musiał być bardzo dobry w łóżku, no a poza tym podobało jej się to, że ją rozpieszczał. lansowanie się z przewodniczącym też podnosiło jej status na uczelni. - jesteś taki nudny. to dlatego nie spotykam się z kujonami. - zeskoczyła z biurka. - zgrywasz wielkiego pana przewodniczącego, tak jakbyś był bogiem na tej uczelni. ale wiesz co? to żałosne. nikogo kurwa nie obchodzi pierdolony przewodniczący. jesteś nikim. - wyrzuciła mu.

- możesz już robić co chcesz, nie obchodzi mnie to - machnął na nią teatralnie. mieli przeciwne zdania. jack uważał, że mogła się pieprzyć z innymi i robić co chce, ale nie publicznie i nie jeśli gdzieś przychodzi z nim bo to go upokarza. chloe najwyraźniej miała to w dupie. mieli więc impas - to że jesteś ładna nie czyni cię wyjątkową, na tej uczelni jest o wiele więcej dziewczyn, które reprezentują sobą coś więcej niż ładna buzia - i nawet o peggy teraz pomyślał wow - jestem tutaj bogiem i wiesz co? - wstał stając na przeciw niej - studenci nie powinni teraz znajdować się na terenie uczelni bez ważnego, wyraźnego powodu oraz przepustki od nauczyciela - uśmiechnął się cwanie - za wtargnięcie na teren uczelni grozi zawieszenie - tak, groził jej troche.

chloe lubiła być w centrum uwagi, więc jeśli przez chwilę jack gdzieś zniknął i się nią nie zajmował, to musiała sobie znaleźć inne towarzystwo. nie przejmowała się tym, że przyszła z jackiem skoro nie było go przy niej. poza tym wcale nie chciała spędzać całej imprezy z nim. ugh, to nudne! jeżeli pomyślał w tej chwili o peggy, to chloe naprawdę miała przechlapane xd
- tak to chcesz rozegrać? - popatrzyła na niego prowokująco jak próbował jej grozić. - proszę bardzo. zapraszam. - odparła jakby się tym nie przejęła. żyła dla dram, właściwie to była ciekawa jak daleko jack będzie gotów się posunąć. nachyliła się do niego. - nie wiesz z kim zadzierasz. zrujnuję ci życie. - wyszeptała, odwróciła się, wzięła swoją bluzkę po drodze i poszła.