the breakfast club

haha tak, jeszcze jej zabraknie przyjemnosci jak bedzie codziennie szczesliwa i bedzie miala przez caly czas popsuty humor xd
- nie przewidzialam tego - wzruszyla ramionami. nie bardzo miala ochote teraz rozmawiac o dante, ale to dobra okazja zeby go obgadac. - myslalam, ze do siebie pasujemy, ale na wycieczce do kanady okazalo sie inaczej - westchnela.

musi sobie rozpisać kiedy może być smutna, a kiedy wesoła xd
- na jakiej wycieczce? kiedy? - drążyła dalej, bo wychodziło na to, ze o niczym nie wiedziała. słowa rosie, że "nie przewidziała tego" chwilowo dały jej nadzieję, że rozstanie nastąpiło przed chwilą i dorothy jest pierwszą osobą, której rosie się zwierza, ale jak widać wcale tak nie było.

zrobic grafik xd
- wycieczce w walentynkowy weekend. pojechalam z siostra i rafe - wytlumaczyla. nawet nie przeszlo jej przez mysl zeby zaprosic tez dorotke, ups! a mieli dodatkowy pokoj. teraz kiedy przed nia siedziala zaczela troche zalowac. przynajmniej moze ona by byla po jej stronie.

i poinformować innych kiedy mogą ją zaczepiać na dobre i złe interakcje xd
- byłaś w ten weekend w kanadzie na wycieczce dla par i zabrałaś rafe'a - pewnie go nie lubiła, bo w jej oczach wyglądał na neandertalczyka - a nas nie? - powiedziała to jeszcze próbując przetworzyć te wieści, które przekazała jej rosie. zapomniała już o jej rozstaniu z dante. nieistotne w obliczu tej zdrady.

jesli zlapa ja w zly dzien to nie bedzie jej wina xd
- to byla spontaniczna wycieczka, wiedzialam juz, ze oni nie maja zadnych planow wiec tak wyszlo - probowala wytlumaczyc. nie chcial zeby dorothy byla zla, ale tez nie pozwoli jej sie na sobie wyzywac. rafe byl dla niej tak wazny jak vicky wiec zawsze byli na pierwszym miejscu.

będzie miała prawo wycofać się z interakcji xd
- nie wiedziałaś czy my mieliśmy plany na walentynki - skrzyżowała ręce. właściwie to nie wiem co dorothy i hector robili w walentynki, ale cokolwiek on zorganizował to i tak nie dorównało jej fantazjom i wygórowanym wyobrażeniom, więc nie była w pełni szczęśliwa. a teraz jeszcze się okazywało, że ominęła ich opcja wyjazdu do kanady. - nie mogę uwierzyć, że nas nie zaprosiłaś. myślałam, że jestesmy przyjaciółkami! - wytknęła jej. dorotka nie mieszkała w st. albans za długo, ale już uważała parę osób za przyjaciół na śmierć i życie. rosie właśnie spadała w rankingu.

najlepsza wymowka xd
- mozemy cos porobic innym razem - nie przejmowala sie tym, ze byla urazona brakiem zaproszenia. jak jakby sama nie przezywala tego, ze walentynki to jej ulubiony i najwazniejszy dzien ever. gdyby pomyslala o dorothy to przynajmniej moglyby narzekac razem. - jestesmy - tez myslala o niej jak o przyjaciolce, ale nie przywiazywala sie az tak latwo wiec byli inni ludzie, ktorzy byli dla niej wazniejsi.

powinna ją stosować niezależnie od grafiku.
- do innego razu to ja już nie będę z hectorem! przez ciebie mój związek się rozpadnie! - zaczęła histeryzować xd wszystko wina rosie, że ich nie zabrała na walentynki w kanadzie, sorry. gdyby nie to to dorotka na pewno byłaby cały czas szczęśliwa z hectorem i nie oglądała się za książętami. - przyjaciółki tak się nie zachowują - wytknęła jej. tak jakby dorothy była wspaniałą przyjaciółką w tym momencie xd wymyślała sobie problemy, które nie istniały zamiast pocieszać rosie po faktycznym rozstaniu.

niezly pomysl.
- co? - zasmiala sie pomimo tego, ze dorotka wygladala za powaznie zestresowana. nawet rosie tak nie dramatyzowala! - to tylko glupia wycieczka, wyluzuj - przewrocila oczami. tez by byla urazona na jej miejscu, ale w tej chwili widziala to inaczej.

- no tak, dla ciebie to głupia wycieczka, bo to nie ty jesteś frajerką, która została na miejscu - fuknęła obrażona i skrzyżowała ręce. gdyby dorotka pojechała na wycieczkę i ktoś inny byłby wykluczony to mówiłaby dokładnie tak samo i nie widziała w czym problem. no ale teraz to ona była wykluczona i już za bardzo się nakręcała. rosie i dorothy to dwie drama queen, oby nie próbowały się nawzajem przebijać xd

- mowilam ci, ze mozemy pojechac kiedy indziej. na pewno bedziesz miala chlopaka w nastepne walentynki - nie wiedziala nadal problemu. co to za roznica czy zabierze hectora czy innego skoro juz planowala, ze z nim nie bedzie. powinna byc jej wdzieczna za to, ze jej nie zaprosila i nie zerwali! bedzie cat fight xd

- w następne walentynki? - powtórzyła po niej z wielce urażoną i zszokowaną miną. - myślałam, że "kiedy indziej" oznacza przyszły weekend, a nie za rok! - obrażała się na kolejne słowa rosie, chociaż przed chwilą nawet nie brała pod uwagę wycieczki w innym terminie. ale kiedy okazywało się, że jest w innym niż dorothy by chciała to już był powód do wkurzania się xd domek w kanadzie przeklęty, pewnie rosie wtedy by wylądowała z hectorem i to dorothy by była sama. czyli lepiej, że zostali na miejscu!

- nie chce jechac z powrotem do kanady za tydzien. nie po moim rozstaniu z dante! - teraz ona byla urazona tym, ze dorothy nie obchodzilo to co przezyla. rosie nie miala na mysli tego, ze koniecznie musza pojechac dopiero za rok, ale teraz nie chciala juz z dorotka jeczac wcale. taki scenariusz by sie rosie bardziej podobal. przynajmniej mialaby sie kim pocieszyc.

- było trzeba o tym pomyśleć zanim postanowiłaś nas nie zapraszać - w kółko o tym samym xd za bardzo się nakręciła i nie myślała w ogóle o tym co przezywa rosie przez swoje rozstanie. myślami była już po swoim własnym rozstaniu, do którego jeszcze nawet nie doszło i tak naprawdę nie zapowiadało się. - nie przejmujesz się innymi - kto to mówi xd - nic dziwnego, że rozstałaś się z dante - prychnęła, ups.

- to byla moja wycieczka i to ja decyduje z kim chce jechac, a z kim nie - zdenerwowala sie. to nie tak, ze nie chciala jechac z dorotka, ale teraz nie zwazala na to jak dobiera slowa. - chyba sobie zartujesz - prychnela. - to ty nie przejmujesz sie innymi! dziwie sie jak hector moze z toba wytrzymac - troche zjechaly z tematu, ale musiala sie jej odwdzieczyc tym samym.

- czyli przyznajesz, że nie chciałaś ze mną jechać - powinna się zacząć zastanawiać czy rosie np. nie lubi jej chłopaka i to jego nie chciała zapraszać, ale jednak wzięła to do siebie jako atak na nią i ich przyjaźń. - hector mnie uwielbia! - zawołała zapominając, że przed chwilą gadała od rzeczy, że jej związek się rozpada. - to było niemiłe! - oczy jej zaszkliły jak zawsze w takich sytuacjach. ona wjechała na rosie, ale jak rosie na nią to już płacz xd dojrzałe zachowanie! - cofnij to! - zażądała.

- mysl co chcesz, nie obchodzi mnie to! - nie miala zamiaru sie tlumaczyc i zaprzeczac pomimo tego, ze to nie byla prawda. nie myslala teraz o tym, ze moga rujnowac przyjazc przez jakies glupoty. nie bedzie blagac dorotki zeby jej wybaczyla cos czego nie zrobila! - dobrze dla ciebie - powiedziala to tak jakby jej nie wierzyla. nie przejela sie jej placzem. - zmus mnie - zmruzyla oczy.

były do siebie zbyt podobne, żeby któraś z nich była w stanie rozsądnie podejść do sytuacji i je z tego wyciągnąć. teraz tylko wchodziły głębiej do króliczej nory. po prowokacji dorotka szturchnęła rosie i zgaduję, że skończyło się na tym, że targały się za włosy aż w końcu kelner je rozdzielił i rozeszły się w dwie strony obrażone na śmierć.

wypuścili go ze szpitala, ale był po takiej terapii i takiej dawce leków że ledwo kontaktował. już dawno odpuścił sobie zajęcia, na których dawno się nie pojawiał. teraz siedział przy stoliku z jakiś o dziwo śniadaniowym zamówieniem, ale zamiast je jeść to mieszał powoli łyżeczką w kubku herbaty i tyle.

nikt nie poinformowal arthura gdzie znajdowal sie lucek. wiedzial tylko tyle, ze nie odzywal sie pewnie do niego. co go zmartwilo. potrzebowal go po zarwaniu z romy. szkoda, ze lucek mial gorsze problemy. jego pierwsza reakcja na widok lucka byla radosc. zaraz jednak to pochamowal bo nie wiedzial dlaczego go unikal. podszedl do jego stolika. - zrobilem cos? - przywital go pytaniem.

bo nikt oprócz jego mamy pewnie nie wiedział. no i może oprócz stefki bo to przy niej wpadł w szał! lucek też nie koniecznie ogarniał ile dni minęło, co się w tym czasie wydarzyło, co zrobił i tak dalej. był kompletnie odklejony. zanim zareagował minęła chwila. zatrzymał mieszanie w kubku i uniósł głowę do góry - hm? - nie skleił pytania w jedno.

biedna stefka, ma pecha do swirow.- czy zrobilem cos? - potworzyl glosniej i wyrazniej. - obraziles sie na mnie? - kontynuowala pytania. nie byl zly, ale troche smutny przez to, ze tak go traktowal. - wolalbym wiedziec o co jesli masz zamiar sie na mnie obrazac - mowil dalej nie czekajac nawet na odpowiedz.

albo przyciąga xd
lucek mógł wyglądać tak jakby kompletnie go nie słuchał, ale to nie było tak! po prostu słowa nie sklejały mu się w jedną całość i nie był w stanie się kompletnie skupić - ja... - próbował odpowiedzieć, ale wtedy zabolała go głowa. skrzywił się i położył dłoń na czole - nie wiem co mam powiedzieć - przyznał szczerze.

mozliwe xd
arthur nie potrawil rozroznic kiedy go ktos sluchal, a kiedy nie. jesli sie na niego patrzyl to nie potrafil nic wyczytac z jego twarzy. jesli patrzyl w inna strone to dopiero wtedy zorientowal sie, ze go nie sluchal. - mogles od razu powiedziec, ze juz nie chcesz sie ze mna widywac - wyciagnal swoje wnioski skoro lucek sie nie bronil. zabolalo go to!

obstawiam, że przyciąga!
arthur nie potrafił rozróżnić, lucek nie ogarniał. na pewno się dogadają. lucek spoglądał na niego dość nieobecnym, niepewnym wzrokiem wzrokiem - przepraszam, nie wiem o czym mówisz - przeczesał swoje włosy - pokłóciliśmy się? - próbował sobie przypomniec, ale nie był w stanie.