wieża zegarowa

niby tak xd przeprowadzę ankiete w tej sprawie!
znowu go dotykała, patrick był dziwakiem nie lubił się aż tak bardzo dotykać, ale co miał zrobić. ta dziewczynka wyraźnie była życiowo zagubiona, nie mógł jej powiedzieć żeby spieprzała, tak jak theo powiedział sofii xd
- tak już się znamy - teoretycznie oczywiście, ale lepsze to niż nic - brzmi jakbyś chodziła na drogie przyjęcia - on na takie nie chodził, był prostym chłopakiem - nie mamy, ale od czego jest alkoholowy? - choć nie był przekonany czy powinien jej dawać więcej, już była nieco zachwiana.

ankietę xdddd
musiała przestać go dotykać, ale nie mogła się opanować. on mógł za to ją kiedyś bardziej podotykać, bo faye przydałoby się trochę zepsuć. nie może być taką pierdołą cały czas. - bo chodzę. ale to nie jest ważne akurat teraz, teraz idziemy szukać monopolowego sklepu. muszę się napić whiskey. albo innego alkoholu, który mi oczywiście polecisz. aha i no nie możemy iść do mnie. co to to nie. tylko do ciebie, bo chyba nie będziemy pić w parku, prawda? - zapytała naiwnie. była jak dziecko we mgle.

sorki xd
patrkick nie był taki jak tobias halo! nie dotykał od razu dziewczyn lub chłopców, dopiero po jakimś czasie!
- monopolowy jest tam - wskazał palcem drogę, znał ją doskonale.....ruszyli pewnie w tamtym kierunku - czyli wpraszasz się do mnie? - uniósł brew - nie ma szans, mam całą rodzinę na głowie - jeszcze jego matka zaczełaby się dopytywać czy faye to jego dziewczyna - więc tak, będziemy pić w parku - poszli i tam możesz zacząć xd

o to tutaj mogła się znaleźć valentina, która jak zwykle miała w zwyczaju iść o tej porze na spacerek. szła powoli, kręcąc tyłkiem, bo a nuż spotka jakiegoś frajera który zaprosi ją na drinka. paliła papieroska i chillowała.

tak czułam, że ją dasz. xd
gabriel stał pod wieżą i się jej przyglądał, a fernando wymierzał szerokość wieży, bo gabriel zastanawiał się czy nie wykupić jej od miasta i nie przewieźć do siebie do ogródka xd

wybacz, ale mi brakuje trochę ich relacji xd
jezus maria, gabriel miał pomysły. jak zauważyła że to on, podeszła do niego. - no witam witam, cóż tutaj się ciekawego znowu dzieje? - zapytała zaciekawiona, zaciągając się papierosem.

- kupuję sobie wieżę do ogródka. - poinformował ją tak jakby to było coś całkowicie normalnego. nie wiem skąd gabriel miał kasę na te wszystkie swoje pomysły, ale jego dziadek musiał abdykować z powodu finansowych przekrętów jeśli dobrze pamiętam, więc wszystko się zgadza xd a co do wieży to teraz będzie mógł trzymać marthę w wieży xdddd

ojezus maria, biedna marta! teraz to już nigdzie nie wyjdzie. będzie przykuta do łańcucha i będzie tylko rozkładała nogi przed gabrielem. żyć nie umierać no naprawdę. to się jej trafiło. valentina za to skrzyżowała ręce na cyckach. - że chcesz kupić własność tego miasta? bo nie rozumiem - była skonsternowana.

dodam tylko, że to żarciki, żeby nie wyszło znowu przypadkiem, że gabriel ją zniewolił. pewnie to całe zakupienie wieży to była intryga fernando, który chciał porywać potencjalne kandydatki na żony gabriela i poddawać je eksperymentom.
- tak, i wtedy będzie moją własnością. - pokiwał głową, jak zwykle niezrażony i zadowolony z samego siebie.

- masz tyle kasy, że chcesz kupić wieżę? no nie powiem, zaimponowałeś mi! - zrobiła do niego maślane oczka. jego przydupas ciągle coś mierzył. - oj gabrielu gabrielu, mój drogi... - zbliżyła się do niego. - a zaprosisz mnie wtedy to tej swojej wieżyczki? - zaśmiała się radośnie. żarty żartami ale on i tak ją zniewolił xd

pewnie już się znudził marthą i nie zapraszał jej do siebie. znalazł kolejną błyskotkę i ruszył dalej. gabrielowi ciężko było się skupić na jednej rzeczy/osobie na dłużej.
- a będziesz grzeczna? - popatrzył jej w oczy. zaprosił ją do swojego domu to była niegrzeczna i musiał ją wyrzucić xd więc jeśli chciała wejść do wieżyczki to też musiała się pilnować, żeby przypadkiem nie wyrzucił jej z wieży! ups, znowu żarciki za daleko idą.

dlatego dzisiaj napisałam, że bywała u niego już rzadko, praktycznie wcale. kontrakt przestał obowiązywać, dla obojga to pewna korzyść. - a będę, bardzo ale to bardzo grzeczna - obiecała mu z reką na sercu. jako hiszpanka była bardzo słowna, więc to mu przynajmniej mogła obiecać. wtedy to był jednorazowy incydent! - to jak, będę mogła tam wejść? - przymilała się bardziej.

popatrzył na nią jak tak się przymilała. z jednej strony mu się to podobało i uważał, że miał ją w garści, ale z drugiej strony ciągle czuł pewien dystans, bo valentine ostatnio nie zachowywała się wobec niego za ładnie. gabriel wolał otaczać się ludźmi, którzy zachowują się przy nim ładnie!
- tak, jak już kupię. - odpowiedział więc i założył jej włosy za ucho, patrząc na nią przeciągle. - może nawet pozwolę ci się w niej pobawić. - dodał.

- uroczy jesteś, wiesz? nawet nie wiesz jak bardzo mi się to w tobie podoba - była słodka i gadala mu totalne głupoty. on dawał się na wszystko nabierać a ona miała z tego satysfakcję! - wiesz gdzie mnie znaleźć, jeżeli będziesz mnie potrzebować, zapraszam do siebie na pokład - uśmiechnęła się tajemniczo i go przeciągle pocałowała. a jak już to zrobiła, bez słowa odeszła i poszła do domu.

fernando spisał wszystkie pomiary, wsiedli w limuzynę i pojechali sprawdzić gdzie w gabrielowym ogródku zmieści się wieża.

grał w squasha dla biedaków, czyli odbijał rakietą tenisową piłkę od muru wieży zegarowej. za grosz szacunku do zabytków xd

niech się nacieszy wieżą póki może, bo gabriel chce ją kupić i postawić u siebie w ogródku xd peggy właśnie szła uliczką z walizką na kółkach, bo zmierzała do archie'go. na widok marty'ego nie mogła się jednak nie zatrzymać! oczywiście dlatego, że bezcześcił zabytek.
- jestem przekonana, że są do tego bardziej odpowiednie miejsca niż wieża zegarowa zbudowana w 1412 roku. - jak zwykle milusio się z nim przywitała.

coś czytałam xd
jak tylko usłyszał jej głos to zaśmiał się pod nosem. już chyba przywykł do tych nietypowych powitań - cześć peggy - przywitał się i ruszył w jej stronę - nie musiałbym tego robić gdybym miał partnera do grania - wymierzył rakietą w jej kierunku - może ty? - zaproponował.

- nawet jakbyś miał partnera do grania, to to i tak nie jest odpowiednie miejsce do gry i powinniście znaleźć kawałek trawy albo boiska. - poinstruowała go. że też wszystko musiała mu tłumaczyć. - a odpowiadając na twoje pytanie, to dosłownie nie mam czasu. - nigdy nie miała czasu, no ale tym razem to już naprawdę "dosłownie". spojrzała na stojącą obok walizkę. miała jeszcze zapas czasu, żeby dotrzeć do archie'go na spokojnie i razem wybrać się na lotnisko, ale na pewno nie będzie grać w squasha z marty'm. czy w ogóle spodziewał się innej odpowiedzi? pewnie nieźle by się zdziwił gdyby się zgodziła!

- jakbym miał partnera lub partnerkę do grania to nie grałbym już ze ścianą - albo wcale by nie grał tylko poszedł z tym drugim graczem na piwko, ale tego już nie dodał bo czuł że wtedy wkurwometr peggy mógłby podskoczyć do góry xd też zerknął na walizkę - wybierasz się gdzieś? - kompletnie zignorował informację o jej braku czasu, ups. albo do niego nie dotarła? może miał słuch wybiórczy.

- w takim razie musimy ci znaleźć partnera do grania. - złapała się pod boczki i rozejrzała się. - o, może ten chłopiec? wygląda jakby mu się podobała taka zabawa. - wskazała na jakiegoś siedmiolatka biegającego w kółko. tak, uznała, że marty i ten chłopiec są na tym samym poziomie i mogą się dobrze razem bawić. pójście na piwko to bardzo dobry pomysł, oczywiście pod warunkiem, że by nie pili ani nie sikali pod tą wieżą. - tak, jadę do los angeles. - poinformowała go oficjalnym tonem, dokładnie tym samym, którym rozmawiała dzisiaj z wykładowcami na temat odrobienia zadań z zajęć w innym terminie.

- za niski - odparł poważnie. nie skumał że to ironia i że peggy go jednocześnie obraziła. mógł faktycznie być na tym samym poziomie intelektualnym co siedmiolatek xd znając marty'ego nie skończyłoby się na jednym piwie i na pewno by coś odwalił. zresztą kto chodził na jedno piwo? - teraz będziesz organizować całe życie ameryce? - zażartował - przywieziesz mi coś? - teraz już nie zażartował. liczył na jakąś koszulkę w stylu 'i love la' czy coś - i najważniejsze - zaczął budować napięcie - kiedy wracasz? chyba nie chcesz żeby ominęła cię sobotnia impreza - którą organizował lub współorganizował marty. pewnie załatwił plenty of alkohol xd

- nigdy nie znajdziesz partnera do gry jak będziesz taki wybredny. - odparła niezadowolona. ona tu się starała znaleźć mu jakiegoś kandydata, a on nawet nie brał go pod uwagę. - nie rozumiem o czym mówisz. - odpowiedziała poważnie i skrzyżowała ręce. pewnie jechała przypilnować sofię! przez videokonferencje ciężko było kontrolować czy sofia robi wszystko według harmonogramu, tym bardziej z różnicą czasu. powinnyśmy zagrać sofią i peggy w la xdd - nie ma sprawy, a co byś chciał? - również potraktowała jego pytanie poważnie, bo i tak planowała przywieźć coś dla swoich przyjaciół, to i marty może się załapie, wowow. zmarszczyła czoło kiedy budował napięcie. - możliwe, że wrócę do tego czasu, ale nie miałam w planach żadnej sobotniej imprezy. - przyznała. pewnie nawet nie słyszała o tej imprezie, bo nikt jej nie zaprosił! no ale nie miała też w planach spontanicznej wycieczki do la, a właśnie jesteśmy w tej oto sytuacji. cały wypad to był taki spontan, że peggy nawet nie była pewna kiedy wracają xd kto by się po niej spodziewał takiego szaleństwa.

- to dopiero jeden kandydat, a ty mówisz że jestem wybredny, mogłabyś się bardziej postarać - dźgnął ją palcem w ramię - poza tym chciałem grać z tobą - nie że w tym momencie, ale kiedyś mogliby. marty strzeliłby jej piłką w nos czy coś. to dopiero byłoby romantyczne xd hahahahahaa, niby nie mam sofi i aimee a i tak nimi bym grała. nowa jakość dla pozbywania się postaci. niby ich nie ma, ale jednak są! magia! zbliżył twarz do jej twarzy - nie wiem, zaskocz mnie, to ma być niespodzianka - wyszczerzył ząbki dumny z tego, że dał to jakże trudne zadanie peggy - nie, nie - złapał ją za ramiona - musisz być! to będzie impreza roku! będą rzutki, stół bilardowy, tańce, konkurs picia piwa na czas - zaczął wymieniać wszystkie atrakcje.

jaki awek xd jakby się pokazał przed peggy w takich spodniach to by więcej nie chciała z nim rozmawiać i wróciliby do punktu wyjścia.
- prawdopodobnie grasz tu sam od dłuższego czasu i podejrzewam, że odrzuciłeś już większą ilość kandydatów. - ona tam wiedziała swoje, więc marty niech nie próbuje jej nic wmawiać. - musisz znaleźć sobie inne dziewczyny do zaczepiania. - stwierdziła, bo zawsze marty chciał z nią tańczyć, z nią grać, a ona przecież nie miała czasu i chęci na takie głupoty. haha, nie moja wina, że się pozbyłaś tak szybko postaci, a moje już się zdążyły do nich przywiązać xd westchnęła kiedy zarzucił jej swoim trudnym wyzwaniem i to jeszcze będąc odrobinę za blisko niż powinien. - nie znam cię tak dobrze, żeby wiedzieć co może ci się spodobać. - zauważyła. nie byli przecież przyjaciółmi ani... w sumie nie wiedziała czym oni są. odsunęła się lekko kiedy ją złapał i poczuła, że wszedł na jej przestrzeń nieproszony. - co z tego brzmi jak coś w moim stylu? - gdyby powiedział, że to impreza w stylu wielkiego gatsby'ego to może wzięłaby ją pod uwagę.